Albertina Restaurant & Wine – KRAKÓW, ul. Dominikańska

Do Albertiny wybierałem się już od bardzo dawna – wreszcie w trzecim tygodniu kwietnia 2023 udało się tu dotrzeć wraz z trójką znajomych.

Na poziomie zerowym, restauracja podzielona jest na dwie części. Kolejna sala znajduje się w podpiwniczeniu. Tak jak w zdecydowanej większości restauracji typu fine-dining możecie spodziewać się tutaj białych obrusów oraz cicho grającej muzyki w tle.

Tym co odróżnia to miejsce od innych, jest wyeksponowane homararium z żywymi przedstawicielami owego gatunku wewnątrz.

7 daniowe menu degustacyjne

390 PLN (+ 12,5 % obowiązkowego serwisu)

Na samym początku pojawiło się pieczywo z masłami: śmietankowym oraz koperkowo – pietruszkowym. Chleby wyborne, lecz zbyt twardemu masłu brakowało tej perfekcyjnej kremowości.

Amouse – bouche reprezentowało ciekawe chutney z truskawek i jabłka z dodatkiem chili i gorczycy, kwaśną śmietaną oraz bazyliową oliwą.

Pierwszym starterem był gotowany około piętnaście minut w niskiej temperaturze, nieprzeciągnięty i ultradelikatny Dorsz Skrei®. Zawinięty w nori spoczywał na sosie na bazie maślanki z ikrą z łososia i szczypiorkiem. Obok szczypta kawioru z jesiotra.

Tuż po nim pojawił się odświeżający dziki brokuł grillowany z pastą z fermentowanej papryki z bazyliowym majonezem, orzechami ziemnymi oraz miksem świeżych ziół.

Szaszłyk z trybowanego kurzęcego skrzydełka oraz muli z glejzem z sosu sojowego, ziaren kolendry i miodu trochę nas zaskoczył. Połączenie drobiu z owocami morza to odważne posunięcie. Na boku niesamowicie kremowe, niewątpliwie najlepsze jakie do tej pory jadłem w życiu puree z selera. Powyższe zanurzone w bulionie na bazie kurczaka oraz pasty miso.

Raviolo fajnie wyglądało – i to będzie na tyle. Ulepione z dwóch rodzajów niestety bardzo twardego ciasta: barwionego sepią oraz z dodatkiem szafranu. W środku niemrawy farsz z homara oraz kompletnie niewyczuwalnej czarnej kurki, na wierzchu puder z pomidorów. Niezły sos na bazie czerwonego pieprzu.

W ramach intemezzo zimna, kwaśna i orzeźwiająca granita z derenia oraz pomelo.

Po chwili odpoczynku pojawiło się pierwsze z dań głównych. Przeciągnięty… i suchawy Halibut Sterling z pachnącym zupą ogórkową fantastycznym sosem na bazie zsiadłego mleka i oliwy koperkowej. Na rybie prażony amarantus, a przy niej pieczona skorzonera inaczej zwana wężymordem.

Danie drugie – grillowany kotlecik jagnięcy z włoską kapustą, wewnątrz której ukryto mus z białej fasoli. Na górze żel z buraka oraz drugi z czosnku. Sos to wywar z kości jagnięcych oraz warzyw i czerwonego wina z wyczuwalnym tymiankiem oraz oliwą koperkową.

Danie interesujące, jednak szkoda że kotlet u każdego z nas wysmażony był inaczej. Ja miałem medium, ktoś rare, a trzecia osoba well done. Zwróciliśmy na owy fakt uwagę obsłudze, lecz nie dowiedzieliśmy się jaki był pierwotny zamysł.

Na deser słodziutkie karmelizowane jabłko z syropem klonowym, miłe dla podniebienia lody z syropu z czarnego bzu oraz ciasto ptysiowe w formie czipsa z cukrem pudrem.

W ramach petit fours otrzymaliśmy dwie praliny z musami: mango – jogurt oraz truskawka plus waniliowy marshmallow. Dwie pierwsze super, ale domowa pianka kompletnie nam nie podeszła.

Czy była to najlepsza kolacja typu fine dining w Krakowie? W naszym odczuciu nie. Sosy i musy są tutaj rewelacyjne, jednak przeciągnięta ryba albo twarde i kompletnie bezsmakowe pierożkowe ciasto nie powinno się pojawić. Menu degustacyjne zmienia się sezonowo, więc spore szanse, że w kolejnym nie będzie już takich potknięć.

Innym tematem jest nie do końca satysfakcjonujący serwis. W trakcie kolacji kelner jasno opisywał co dostawaliśmy na talerzach, ale podanie jednego z dań w trakcie kiedy inna osoba była w toalecie uznaję za bardzo duży nietakt i nie pamiętam żeby w innym miejscu tej klasy miała miejsce podobna sytuacja.

Przed rozpoczęciem kolacji, po wejściu do lokalu, owszem odebrano ode mnie kurtkę i powieszono ją na wieszaku tuż przy wejściu, niestety po zakończonej degustacji obsługująca nas osoba raptem wskazała ręką skąd mamy zabrać nasze odzienia. W tak drogiej i eleganckiej restauracji, owo zachowanie wydało się nam mało eleganckie…

Wraz z obowiązkowym napiwkiem, butelką wody 0,75 (27 PLN!) oraz białym włoskim winem z regionu Piemontu Langhe Arneis 2019 Cordero di Montezemolo (240 PLN) rachunek zamknął się kwotą 1617 PLN. Pozostawiam Waszej ocenie czy w takim miejscu jest to dużo czy mało. Ja prędzej czy później wrócę tu na homara, ale po tej wizycie będzie to raczej później…


  • www / fb
  • śniadania: brak
  • oferta lunchowa: brak
  • parking: publiczny płatny poza Rynkiem
  • kącik dla dzieci: brak
  • ogródek / taras: brak
  • miejsce przyjazne zwierzakom: ?

OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):

*** BRAK OCEN PRZEZ WZGLĄD NA DOTYCHCZAS TYLKO JEDNĄ WIZYTĘ ***

lokal / wystrój
wielkość porcji
smak
obsługa
cena / jakość

OCENA KOŃCOWA:     (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Ocena: 0 na 5.

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.

Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.

 

Jedna odpowiedź do „Albertina Restaurant & Wine – KRAKÓW, ul. Dominikańska”

Dodaj komentarz

NASZE SOCIALE

NEWSLETTER

Zapisz się do naszego newslettera, a od razu po publikacji nowego posta dostaniesz od nas maila.

Nie martw się nikomu nie przekażemy Twojego adresu

PRZESZUKIWANIE BLOGA PO KATEGORIACH LUB TAGACH

burgery covid19 deser Foodtruck frytki gdzie zjeść w krakowie gdzie zjeść w nowej hucie Hotele kaczka kanapki Kanapki na ciepło Karczmy na trasie Kazimierz Kraków krewetki Kuchnia azjatycka Kuchnia polska Kuchnia włoska kurczak makarony michelin Nowa Huta owoce morza pierogi pierś z kurczaka Pizza Pizzeria Podgórze prezent Restauracja restauracja włoska restaurant week rosół rybka rynek sałatka schabowy smażona ryba Stare miasto stek steki Streetfood Sushi tatar wieprzowina wołowina współpraca zupy Śniadanie żeberka żurek

Start a Blog at WordPress.com.