Fine-dining Jedzenie Kraków Kuchnia włoska Ocena końcowa: (5) Rewelacja Ogródek Restauracja Rynek Główny

Spełnianie kulinarnych marzeń – Fiorentina Dom Polski – KRAKÓW, ul. Grodzka

Fiorentina przywołuje na myśl włoskie miasto Florencja i to właśnie stolicy Toskanii restauracja zawdzięcza swoją nazwę, a dokładnie bistecca alla fiorentina czyli stekowi po florencku. Charakteryzuje się on wyjątkowym sposobem cięcia mięsa i sezonowaniu go przez minimum 30 dni.

Jeszcze kilka lat temu Fiorentina serwowała dania kuchni włoskiej, lecz teraz fokus jest w pełni na kuchnię polską – stąd też i dopiska w nazwie restauracji – Dom Polski. Całe szczęście, mimo nastawienia na polskie kulinaria, stek po florencku w dalszym ciągu jest dostępny – i to chyba jedyne miejsce w Krakowie w którym go zjecie.

O steku przeczytacie kilkanaście akapitów niżej, tymczasem poniższe zdjęcia poświęcone są daniom, które wraz z K. mieliśmy okazję przetestować w listopadzie 2022.

Dla jasności muszę napisać, iż zaproszenie otrzymała moja lepsza połówka i dzięki owej inwitacji zechciała spędzić ze mną przemiły wieczór właśnie tutaj, we Fiorentinie. Finalnie nie płaciliśmy za obydwa menu degustacyjne, lecz pokryliśmy pełną kwotę serwisu oraz napoi (około 200 PLN).

5 daniowe menu degustacyjne

350 PLN + wine pairing polskich win 350 PLN (+ 12,5 % obowiązkowego serwisu)

Kilka słów o wyżej pokazanych daniach pojawi się być może w przyszłości, na teraz czujcie się zaproszeni do recenzji lektury z końca roku 2021-ego.


W grudniu 2021 degustowaliśmy dania zestawione przez szefa kuchni. 5 daniowe menu wraz z degustacją win wyceniono na 320 + 210 PLN.

Poczęstunek rozpoczęło amouse bouche w formie koziego sera w pomarańczowo – dyniowej glazurze spoczywające na jabłkowej konfiturze w towarzystwie piklowanego buraka oraz pudru z tegoż warzywa.

Dobra kolacja nie obejdzie się bez pierwszorzędnego pieczywa – również i w wersji bezglutenowej (mąka kukurydziana, skrobia, drożdże). Zarówno te pełnoprawne, jak i obcięte o gluten kromki oraz obwarzanek wypiekane są na miejscu.

Posmarujcie je oddzielnie każdym z trzech rodzajów masła (z solą himalajską, rozmarynem oraz czarnuszką), a będzie to przepyszne preludium do tego co Was czeka.

Pierwszą przystawką był kremowy i lekki jak wata mus z oscypka z olejem rzepakowym oraz konfiturą z brusznicy, orzechami laskowymi oraz chrupkiem z grzybów.

Chwilę później pojawiły się pierogi z samopszy (rodzaj pszenicy spokrewnionej z orkiszem i płaskurką) z mocnymi suszonymi grzybami. Kelner zalał je przy stoliku czerwonym, jak dla mnie trochę zbyt neutralnym w smaku, barszczem na zakwasie.

W tym samym czasie po drugiej stronie stołu wylądował delikatny tatar z pstrąga ojcowskiego z szalotką, jabłkiem i ikrą z pstrąga.

Nie ma co ukrywać – powyższe potrawy rozkręciły apetyt do granic możliwości. Następne dwa dania również podzielono na zwykłe oraz bezglutenowe.

Tymi drugimi były miękkie ziemniaczane kluseczki z serem Bursztyn, kwaśną śmietaną i dymką. Śląskie szlagiery spoczywały na intensywnie warzywnej esencji z wyczuwalną cebulą, marchewką i selerem.

W trakcie kolacji, dania parowano z doskonałymi winami, jednak w tym jedynym przypadku sommelier wyszedł poza schemat. Do pierożków z ziemniakami i cebulką, kwaśną śmietaną, paloną białą cebulą oraz kawiorem z jesiotra (według Pana był to Antonius, lecz ja nie jestem tego taki pewny gdyż brakowało mu sprężystości – być może to kwestia tego iż nie był dobrze schłodzony?) ku mojej uciesze zaproponował wódkę Młody Ziemniak.

Na ostudzenie zmysłów i podniebienia przed głównym daniem, zaproponowano „bombowe” intermezzo.

Nie zdradzę jednak czemu bombowe, jego wybuchowość musicie sprawdzić we własnym zakresie 🙂

Danie główne to hołd podhalańskiej tradycji. Polska jagnięcina na puree z fasoli Jaś w akompaniamencie demi glace z wyczuwalnym dodatkiem jałowca okazała się fenomenalnym, delikatnym mięsem z biodrówki.

Jak powszechnie wiadomo ten rodzaj mięsa lubi mocne przyprawy, więc zestawienie go z galaretką z czerwonego wina z goździkami i cynamonem oraz rozmarynową oliwą okazało się strzałem w dyszkę.

Po chwili odpoczynku i uporaniu się z fenomenalnym kawałem mięsa, na salony wjechał pre-deser...

… a chwilę później pełnoprawne łakocie.

Piernik / orzechowo – czekoladowy mus w ciemnej czekoladzie / ziarna kakaowca/ marmolada z jagód / lody z białego maku.

Sernik krakowski na mascarpone w „skorupce” z białej czekolady / mus z pomarańczy z dodatkiem amaretto i majeranku / orzechy laskowe.

Jak bardzo nie byłbym najedzony, nie ma mowy żebym odmówił najlepszym w Krakowie petit fours. Nie zdradzę Wam ich składu i konsystencji, ale gwarantuję że jeśli lubicie czekoladę to się w nich zakochacie na zabój.

Ten set degustacyjny to kwintesencja doskonałości, elegancji, niebanalności i piękna. Każde danie kipi polskimi smakami i perfekcją wykonania.

Oprócz wybitnej kuchni, słowa uznania należą się sommelierowi o nienagannych manierach, który to dżentelmen ze spokojem i opanowaniem recytował podawane nam dania i alkohole. Robił to z taką lekkością i zaangażowaniem, iż od samego początku zdobył nasze pełne zaufanie.

Dam Wam pewną wskazówkę – jeśli nie chcecie od razu wydawać trzech stówek na set degustacyjny, to szczerze polecam wybrać się do restauracji choćby na jedno czy dwa opisane dania – większość z nich znajdziecie również a’la carte.

Fiorentina to jeden z najlepszych fine diningowych kierunków kulinarnych w Krakowie. Jest wybitna i za takie smaki zdecydowanie warto przekroczyć jedzeniowy budżet. Zapiszcie sobie ten adres – nie pożałujecie!


W połowie maja 2021 wybrałem się wraz z K. do Fiorentiny celebrować osiągnięcie pewnego osobistego kamienia milowego.

Kolację zapoczątkował jeden z większych z jakimi się spotkałem amuse bouche w formie chłodnika z botwinki na maślance z oliwą koperkową i plamką kremowej śmietany.

Za koleją podano pięknolicy żur z marynowanego karczocha na zakwasie z ziemniaczanym puree i chipsami z tegoż właśnie karczocha (23 PLN).

Wraz z żurem pojawił się pięknie wyglądający, bardzo delikatny w formie i lekki w smaku Pstrąg Ojcowski macerowany w soli, z piklowaną kapustą, chrzanem i karmelizowaną cebulą (36 PLN).

Na stole nie zabrakło wypiekanego na miejscu jeszcze ciepłego pieczywa wraz z trzema turbo kremowymi masłami: klasycznym, z morską solą, oraz infuzowanego czarnuszką.

Po krótkim odpoczynku i uporaniu się z powyższymi pojawił się on – porywający i niesamowicie wonny florencki jegomość w akompaniamencie kilku dodatków.

W cenie owego steka (47 PLN za 100g.) oprócz samego mięsiwa serwuje się karmelizowany na górze, słodkawy mus kukurydziany (taka polenta), kompozycję sałat oraz wędzoną sól.

Do powyższych dobraliśmy pieczonego w popiele ziemniaka (16 PLN), którego wnętrze już po upieczeniu, „przerabia” się na puree i z powrotem pakuje do skorupki (boski smak) oraz obłędną fasolkę szparagową z domowym masłem orzechowym z kawałkami kruszonych arachidów (16 PLN)

Czas na główny punkt programu czyli sezonowaną co najmniej miesiąc wołowinę. Przy takiej grubości mięsa nie da się go tylko usmażyć na grillu czy patelni, i wskazane jest jego dopieczenie. Kilkukrotnie w czeluściach domowych stosowałem taki zabieg z tomahawkiem czy t-bonem i to podejście przynajmniej w moim przypadku dotychczas zawsze zdawało egzamin. Tutaj, bez dwóch zdań cel osiągnięto na szóstkę. Ważący przed obróbką 850 gram stek najpierw usmażono na grillu opiekanym węglem, a później prawdopodobnie podpieczono (być może nawet na tym samym grillu ale w jakimś naczyniu) do uzyskania krwisto – medium środka.

Stek pojawił się już podzielony na ciężkiej drewniano – żeliwnej desce. Tak sobie myślę, że super ukłonem w stronę gości byłoby krojenie mięsa już przy stoliku – kojarzycie show jaki robią kelnerzy w steakhouse’ach sieci Nusr-et?

No dobrze, a co z walorami smakowymi florenckiego rarytasu? Dzięki sezonowaniu, intensywność, miękkość i koncentracja smaku zarówno po stronie polędwicy jak i rostbefu jest bardziej niż satysfakcjonująca. Być może nie był to najlepszy stek jaki jadłem w życiu, ale z całą pewnością w pierwszej trójce i sto procent jeszcze kiedyś go powtórzę.

Na samym dole postu w trakcie mojej tutaj pierwszej wizyty (de facto również w maju tyle, że roku 2017-tego) owy punkt wpisałem na swoją gastro-listę. Spełnienie go zajęło mi chwilę, ale w końcu się udało! Odhaczanie marzeń to piękne uczucie.

Jasne, że przez wysokie ceny, dla zdecydowanej większości konsumentów nie jest to miejsce na cotygodniowe wizyty, ale jeśli szukacie restauracji wybitnej na specjalną okazję, prywatnie lub służbowo szczerze Wam Fiorentinę polecam.

Fiorentina kolejny raz udowodniła, że jest miejscem z niebanalną kuchnią i serwisem najwyższej klasy. Jestem pewny że profesjonalizm i prezencja kelnerów wraz z ich kompetentnym podejściem do gościa oraz doskonałą orientacją w daniach sprawi, że poczujecie się tutaj bardzo dobrze ugoszczeni i to przeżycie pozostanie z Wami na dłuższy czas.

A jeśli Was nie zanudziłem i wciąż macie ochotę na więcej, zapraszam do wcześniejszych recenzji poniżej.


W listopadzie 2020 zapachniało w mieszkaniu świeżymi wypiekami. Wszystko za sprawą prezentu od Fiorentiny w której oprócz burgerów z frytkami znajdowały się również nieskazitelne, ciągle ciepłe chleby, przepiękna maślana chałka oraz marcinowe rogale.

Ale po kolei. Skąd taki asortyment? Odpowiedź jest prosta – #covid19. Restauracje robią co mogą żeby przetrwać i na taki pomysł wpadli włodarze tej należącej do grupy MSHG restauracji.

Zacznijmy od sportretowanych w pierwszym akapicie glutenowych bohaterów.

  • rogale z orzechami (12 PLN) oraz pistacjami (14 PLN). Ci co podróżują służbowo być może kojarzą rogale z sieciowych hotelowych śniadań? Znacie? Pamiętacie? No to nie te! Fiorentinowe nie są nawet bliskie tym o których pomyśleliście! Ich smak rozpieszcza podniebienie – sprawia, że będąc w połowie marzycie o kolejnym, robicie wszystko by zatrzymać czas i przypadkiem za szybko nie wypić kawy. Zarówno ciasto jak i nadzienie powodują motyle w żołądku.
  • chleby pszenny oraz pełnoziarnisty – każdy w granicach połowy kilograma i kosztujący 9 złotych. Chrupiąca skórka, celująca konsystencja, doskonały smak. Przykro mi to pisać, ale zanim zdążycie wyjąć z lodówki jakąś dobrą szynkę, nabiał czy warzywo, kilka kromek spożyjecie w dzikim szale z samym masłem i solą.
  • chałka (9 PLN) – no cóż bez wybornych powideł nawet się do niej nie zbliżajcie – my użyliśmy domowych z czarnej porzeczki – duet bezkonkurencyny.

Jeśli wciąż się miotacie i szukacie dobrej piekarni – zaprzestańcie! Dowożą w całym Krakowie. No i asortyment zmiennym jest co by się nie znudziło. Czasem rogal, a czasem drożdżówka. Nie ma za co, podziękujecie później.

Na początku wspomniałem również o burgerach. Te zbudowano na domowej, hipermaślanej bułce potraktowanej z wierzchu czarnuszką.

Zacznę od tego który nie trafił w nasze gusta. Vege burger (29 PLN) minął się z naszymi upodobaniami głównie przez kotleta z kaszy jęczmiennej z burakami. Był bardzo miękki i niezwarty i jego konsystencja legła w gruzach już po kilku kęsach.

Drugim który otrzymaliśmy był Cheese (29 PLN) i ten okazał się przedstawicielem całkiem innego kalibru. To mięso! Patrzcie na to MIĘSO!

Grube, soczyste, doprawione minimalnie gdyż samo w sobie doskonałe w smaku – podobno z małopolskiej hodowli. Świetne!

W tym bugsie liczy się tylko buła i mięcho – serio! Dodatki? Mgliste tło – wyczuwalne ale kompletnie nienachalne! Ten okaz to taki rubaszny zawadiaka – nie da się go w żadnym wypadku porównać ze streetfoodowymi fajterami i przedstawicielami z naszego zestawienia najlepszych bugsów Krakowie, bo to przedstawiciel innej klasy – takiej guormet. Obrazu dopełniają dwa sosy: pierwszy kremowy majonezowy z dodatkiem czarnego czosnku. Drugi słodki – konfitura pomidorowa której smak, pisząc tą recenzję kilka dni później, wciąż czuję na języku.

Na koniec nie mogę nie wspomnieć o frytkach! Boże frytkach! Radzę Wam przy zamawianiu ichniejszych burgerów wyrzec się węża z kieszeni i je zamówić. Takich dobrych nie jedliście dawno! Aż ciężko mi sobie wyobrazić jak one smakują nie w dostawie, a na świeżo.

Fiorentina – dzięki za prezent! Na mięsnego burgera bankowo zawitam przy najbliższej okazji, a na ten przecudny pomidorowy sos wrócę ze słoikiem. Ah wezmę również torbę na frytki 😉

Jeśli chcecie przeczytać o daniach oferowanych niegdyś, zapraszamy do recenzji poniżej.


Pewnego wieczoru po 21-ej w środku tygodnia w czerwcu 2018 zjawiliśmy się w cztery osoby we Fiorentinie, gdyż zasłyszałem z kilku źródeł, że restauracja idzie w kierunku kuchni fajndajningowej.

img_4194

Dostaliśmy karty i mieliśmy nie lada problem z decyzją. Było już trochę późno i sumienie nie pozwalało „nażreć” się do pełna. Starter plus danie? Danie plus deser? A może samo drugie? Decyzja nie należała do lekkich, ale w końcu zapadła.

Na początek poczęstowano nas pysznym amouse bouche, które pod galaretką z prosecco skrywało aksamitny serek i pistacje. Bajka.

img_3923

Po około piętnastu minutach na stole pojawiły się:

  • faszerowane emulsją z sera Pecorino Romano ravioli (41 PLN). Doskonałe ciasto po przekrojeniu ukazało super miękki, pyszny farsz.
  • makaron w sosie demi-glace z wołowym ogonem, czosnkiem, peperoncino, sofrito, pomidorami (43 PLN). Danie z charakternym mięsem i super mocnym aromatem podsmażonych na oliwie czosnku i cebuli. Dzięki papryczce lekko pikantne.
  • risotto z grzybami pioppino, czarną truflą oraz Parmigiano Reggiano (44 PLN) jak tylko pojawiło się na stole od razu przyjemnie zaatakowało nasze nozdrza swoim intensywnym zapachem. W smaku nic dodać niż ująć – perfekcja.

img_3928

  • pierś z kaczki z rajskim jabłuszkiem, pasternakiem, brązowym masłem, orzechami laskowymi i sosem jacqueline (57 PLN) zdobyła uznanie naczelnej wielbicielki kaczych piersi – J. Dane mi było spróbować jednego kęsa i muszę przyznać, że zarówno chrupiąca skórka jak i miękkie mięso wywołało na mym licu uśmiech.

Wszystko było nadzwyczajnie dobre, jednak porcje jak widzicie na zdjęciach rzekłbym iż są na lekki głód. Wyjątkiem od reguły okazał się mój makaron z ogonem, który przy innych daniach prezentował się dość „okazale”. Jeśli męczy Was duży głód Fiorentina nie jest miejscem na jedno danie!

Na koniec nie mogliśmy odmówić deserów:

  • lody z burraty, rabarbar, maliny (28 PLN)
  • czekoladowa kula z lodami (26 PLN) z imbirem i kardamonem (chyba) spoczywała na kruszonym pierniku. Kelnerka tuż po podaniu polała ją gorącą czekoladą.
  • tiramisu (24 PLN) – wyglądało jak burger, smakowało jak niebo.

Słodkości również okazały się bez dwóch zdań doskonałe. 

Po poproszeniu o rachunek zostaliśmy poczęstowani domowymi, fantastycznymi czekoladkami. 

img_3938

Warta wspomnienia jest super profesjonalna obsługa. Obsługująca nas kelnerka była niesłychanie miła i uśmiechnięta i doskonale znała wszystkie składowe zaprezentowanych powyżej dań. Kątem oka zerkała czy nam czegoś nie brakuje i nie zadawała zbędnych pytań kiedy widziała, że jesteśmy w trakcie konsumpcji. W kwestii serwisu, rzeczą która nas zaskoczyła była akcja z nakładaniem serwet gościom na kolana. Trochę to już przesadzone…

Fiorentina tak jak podczas pierwszej wizyty (opisanej poniżej) tak i teraz spełniła nasze wygórowane oczekiwania. W dalszym ciągu gorąco polecamy.  


* P.S. Do restauracji Fiorentina w zostaliśmy zaproszeni w czerwcu 2018. Voucher prezentowy okazaliśmy jak zwykle dopiero w momencie proszenia o rachunek, także nie ma technicznej możliwości abyśmy byli jakoś specjalnie traktowani przez obsługę czy kuchnię. Recenzja odzwierciedla nasze prawdziwe odczucia i fakt zaproszenia niczego w temacie szczerości opinii nie zmienia.

  • www: http://fiorentina.com.pl/
  • śniadania: brak
  • lunche: brak
  • parking: publiczny płatny pon – sb w tygodniu poza Rynkiem
  • kącik dla dzieci: brak
  • ogródek: dostępny 

OCENY (1-TRAGEDIA  2-SŁABO  3-OK  4-BARDZO DOBRZE  5-REWELACJA):

lokal / wystrój 5
wielkość porcji 3
smak 5
obsługa 4,5
cena / jakość 4,5

OCENA KOŃCOWA:  4,4 / 5  (tutaj sprawdzisz co się składa na oceny)

Screenshot 2020-06-03 at 00.26.30


Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.

Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.


RECENZJE SPRZED PONAD TRZECH LAT:

Dorożki, sklepy z pamiątkami, hałas, Azjaci robiący zdjęcia wszystkiemu dookoła, kebaby, lody, Mc Donald’s. Ulica, na której znajduje się opisywana restauracja, jak jedna z wielu na Starym Mieście oferuje multum „atrakcji” turystycznych i kulinarnych. Recenzowany lokal należy do grupy MSHG i znajduje się tuż na końcu Grodzkiej – parę minut od Wawelu.

Wraz z J. i P. wpadliśmy tam któregoś majowego 2017, piątkowego wieczoru. Wielkie lustra i winne szafy, ściany z czerwonej cegły, ciekawe stylistycznie oświetlenie, miks drewnianych i metalowych krzeseł (nie polecam czerwonych – dla dorosłych są zdecydowanie za niskie). Wszystko to tworzy luźną atmosferę, a ze stolików dookoła słychać głównie zagraniczne języki.

Minutę po zajęciu miejsc kelner przywitał się z nami  i podał otwarte karty (pod tym linkiem znajdziecie menu). Wiele interesujących pozycji, ciężki wybór, ale decyzje musiały w końcu zapaść – i zapadły.

Oczekując na pierwsze dania dostaliśmy napoje oraz czekadełko składające się z miękkich czerwonych i twardszych zielonych oliwek w mini słoiczku z bardzo słoną zalewą. Podane wraz ze świeżym,  ciepłym pieczywem (w minimalistycznej niestety ilości jak na 4 osoby), octem balsamicznym i mistrzowską, fantastycznie lekką i gładką, a po przełknięciu cierpką hiszpańską oliwą w czerwonej butelce.

9578debe-bf90-4178-8160-2d935c2656e8

Nasze zmysły zostały rozpalone, a po około 15 minutach na stole pojawiły się pierwsze zamówienia:

  • ciepły krem z karczochów wraz z chrupiącymi grzankami (15 PLN) okazał się pyszną zupą dnia zamówioną przez wszystkich oprócz mnie. Cała trójka pozytywnie go oceniła.

4cca381d-0269-4939-9302-bea355b466b1

  • ja skusiłem się na super chude plastry cielęciny, które same w sobie, tak „na sucho” nie miały smaku, ale dzięki skropieniu ich cytryną i połączeniu z kaparami  i sosem tuńczykowym stały się zdecydowanie bardziej wyraziste. Cena: 29 złotych.

1f580d1c-2dce-4663-89fd-4292eb8307bc

02967675-441d-4588-9162-31cf2da47f5f

Dania drugie otrzymaliśmy po dziesięciu minutach:

  • pierś z kaczki którą zamówiła J. miała idealnie różowy i miękki  środek, była soczysta, bardzo dobrze się kroiła. Dodatki w postaci puree pietruszkowego, marynowanej dyni i sosu z pieczenia tego ptactwa dobrze uzupełniały całą potrawę – 49 PLN.

9ca352f9-2019-45fa-9a65-3e0f758d8c0c

c6a56b5f-4b42-4447-b795-587361f413f3

  • makaron paccheri z owocami  morza (38 PLN) ugotowano idealnie w punkt. Pierwszy raz jadłem pastę o takim kształcie. Musicie wiedzieć, iż we Fiorentinie wszystkie makarony wyrabiane są na miejscu z włoskiej mąki Polselli.  Owoce morza składały się z dwóch sprężystych tygrysich krewetek,  małż, wongoli oraz jędrnych kawałków ośmiornicy.  Pływały w doskonałym winnym, lekko czosnkowym sosie który nie dominował i było go dokładnie tyle ile oczekiwałem.

5332af7f-f7c6-4a16-8833-4a952539394b

  • wypiekane we włoskim piecu Stefano Ferrara (pisałem już o nim przy okazji recenzji Nolio) pizze robione są wg  rzymskiej receptury. Ciasto składa się z włoskiej mąki, soli, wody i zakwasu, a zanim trafi do pieca dojrzewa 24 godziny (wg info z karty). Pizzę charakteryzuje miękki spód i bardzo miękkie, napompowane boczki, które pozostają takie nawet gdy ciasto ostygnie. Składniki, zarówno w San Daniele 31 PLN (mozarella, prosciutto, rukola, parmezan) jak i w Picante 28 PLN (mozarella, ser scamorza, pikantne salami, parmezan) były pierwszej jakości. Sos z pomidorów San Marzano nie dominował, ale był wyczuwalny. Bardzo dobre proporcje ciasta do reszty. Po skropieniu placka oliwą o której wspomniałem na początku nie dało się od niej oderwać. K. zostawiła mi połowę swojej, a ja mimo bycia pełnym po makaronie nie mogłem tej pizzy z czystego łakomstwa odpuścić! Fantastyczna pizza !

Dopiska z marca 2018: Uwaga we Fiorentinie nie zjecie już pizzy! Piec został przygaszony, a restauracja obiera bardziej fine-diningowy kierunek.

7c06dfdc-3b76-420b-837b-4ec94dd91357

f374e584-811a-4622-bef4-d20137aea491

Na zakończenie uczty zostaliśmy poczęstowani gratisowym biszkopcikiem na jeden kęs.

485fd59b-ec11-41c5-96cf-c49b49720b5f

Obsługujący nas kelner był cały czas czujny i natychmiastowo reagował na każde spojrzenie czy pytanie. W międzyczasie nienachalnie sprawdzał czy wszystko jest w porządku i czy czegokolwiek nam nie brakuje – pełna profeska.

Wizytę wszyscy zaliczyliśmy jako udaną. Fiorentina, mimo iż znajduje się na głównym turystycznym szlaku dobrze karmi i nie robi niczego na odwal pod turystę. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to byłaby to jedynie wielkość porcji – 220g zupy bardzo szybko znika z talerza (duży plus za podawanie gramatur dań w kartach).

Fiorentina jest godnym polecenia miejscem – sprawdzi się zarówno na spotkanie służbowe, w kręgu znajomych czy randkę we dwoje. Kiedyś wrócę i sprawdzę tego toskańskiego, specjalnie ciętego stejka.

2 komentarze

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: