Primo to restauracja w Podgórzu która w tym samym miejscu karmi już od wielu lat.
Odwiedziliśmy ją wraz z R. w ramach festiwalu #restaurantweek którego bezfarmazonu.pl jest ambasadorem. Tym razem nie może być mowy o recenzji, albowiem zostaliśmy do restauracji zaproszeni, więc pozwólcie tylko pokazać sobie dania.
G’woli przypomnienia – w jesiennej edycji 2022 w cenie 69 PLN dostaniecie dwa dania plus deser oraz koktajl Martini Fiero. Dodatkowo w restauracjach współpracujących z Coca Cola możecie poprosić o darmową colkę zero.






Dla obydwu opcji, tym samym deserem była szarlotka z lodami.

Jeśli chcecie poczytać o ich daniach sprzed ponad czterech lat, oraz pizzy na kilkudziesięcioletnim zakwasie, czujcie się zaproszeni do recenzji na dole pod mapami.
- fb
- śniadania: brak
- oferta lunchowa: ?
- parking: publiczny płatny przy ulicach obok
- kącik dla dzieci: brak
- ogródek / taras: kilka stolików na chodniku
- miejsce przyjazne zwierzakom: ?
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
*** BRAK OCEN PRZEZ WZGLĄD NA TYLKO JEDNĄ WIZYTĘ W CIĄGU OSTATNICH KILKU LAT ***
lokal / wystrój
wielkość porcji
smak
obsługa
cena / jakość
OCENA KOŃCOWA: (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.
RECENZJE SPRZED PONAD 3 LAT
Przygoda z Primo nie zaczęła się dobrze. Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, z racji nie posiadania rezerwacji zostaliśmy odprawieni z kwitkiem. Nie byłoby w tym nic wartego uwagi, gdyby nie fakt iż odbyło się to w niemiły sposób przez strasznie niesympatyczną kelnerkę. Kiedy otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do lokalu, zdążyłem ledwo powiedzieć dobry wieczór, a w odpowiedzi usłyszałem tylko jeśli bez rezerwacji, to nie mamy miejsc. Ani cześć, ani przykro mi – laska burknęła kilka słów i po prostu odeszła. Miała nas po prostu daleko i głęboko w poważaniu…
W takiej sytuacji zawsze sobie myślę, że przecież każdy może mieć gorszy dzień i przez zachowanie jednej osoby nie powinno się skreślać miejsca z listy. Dodatkowo, bardzo chciałem spróbować pizzy z ciasta na zakwasie który ma już 33 lata. Jak to możliwe? Wg informacji od kelnera, właściciel kupił tenże zakwas kilka lat temu i od wtedy go dokarmia.
Miesiąc później wraz z chłopakami wpadliśmy tam końcem stycznia 2019.
Tym razem stolik był zarezerwowany zawczasu, ale jak się okazało całkowicie niepotrzebnie, gdyż w środku było niemalże puściuteńko. Skoro mało ludzi to i zero hałasu i to był tego wieczoru spory mankament. Co prawda z głośników sączyła się jakaś melodia, ale na tyle cicho że nie miała szans przebić się przez fale dźwiękowe generowane przez otwór gębowy naszego bardzo garłatego kolegi 😉
O wystroju nie będę się specjalnie rozpisywał – zerknijcie poniżej. Na minus zasługuje wiszący tuż przy wejściu obrazek z wielkim napisem „zawsze kurwa coś„. Nie jestem święty, rozumiem potrzebę wyluzowania, ale są pewne granice. Nie wyobrażam sobie, żeby przyjść do Primo z dzieckiem, które umie już czytać. No bo jak małolatowi wyjaśnić czyjś idiotyczny pomysł z wieszaniem wulgaryzmów na ścianie? [Edit: obrazka już nie ma]
Wieczór dopiero się rozpoczynał, więc postawiliśmy na przystawki oraz dania główne – menu znajdziecie tutaj.
W ramach czekadełka dostaliśmy koszyczek super świeżego pieczywa wraz z pastą z czarnych oliwek oraz wyborną oliwą z rejonów włoskiego jeziora Garda ❤
Po pewnym czasie – całkiem długim jak na przystawki, bo minęło pół godziny, na stole pojawiły się:
- ceviche z sandacza z sałatką z mango i awokado (28 PLN). Wyborne ledwo muśnięte na grillu pieczywo, doskonała chuda rybka, niesztampowa słodkawa sałatka. Świetny początek.
- sałatka z pieczoną fetą i pomidorkami (27 PLN). Duża – to na pewno. F. nie miał jakichkolwiek zastrzeżeń.
- sałatka z kozim serem i pancettą (28 PLN) celująca, ale z pewnym brakiem. Po próbach odnalezienia boczku w czeluściach głębokiego talerza, zapytaliśmy kelnera czy aby na pewno on tam jest. Ten bardzo się zdziwił, czmychnął do kuchni, aby pół minuty póżniej wrócić i potwierdzić nasze przypuszczenie – kucharzowi po prostu się zapomniało. No cóż zdarza się – Sz. dostał opcję, zrobienia nowej sałatki, wymiany jej na coś innego, albo po prostu doniesienia boczku. Skorzystał z trzeciej możliwości i po kilku minutach dostał około stu gram super chrupiącej pancetty 🙂 Sałatka smakowała wybornie.
Starterami i pieczywem całkiem dobrze pojedliśmy, a gwiazdy wieczoru miały się dopiero pojawić. Dobrze, że dano nam chwilę odetchnąć. Dzięki temu mieliśmy szansę zamówić po kolejnym Mohito (swoją drogą naprawdę niezłym) i zrobić miejsce na kolejne tematy.
Po około dwudziestu minutach dwójka kelnerów w jednym czasie dostarczyła nam:
- pizzę Primo o trzech obliczach (30 PLN). Napiszę od razu bez zwlekania – każda jej część była świetna. Najbardziej przypadła mi do gustu ta z z kremowym sosem, pietruszką, pieczarkami oraz mozarellą fior di latte. Dzięki obecności sosu truflowego dosłownie każdy gryz ział aromatem. Druga w kolejności uplasowała się część skomponowana na bazie sosu pomidorowego z serami: ricottą, scamorzą, mozarellą i gorgonzolą. Stawkę zamykała 1/3 pizzy z pikantnym salami oraz grillowaną papryką.
- pizzę Funghi (28 PLN) spożywał F. i z tego co mówił to mu spasowała. Kreatorem jej smaku były leśne grzyby oraz kremowy sos. Bez trudu dało się również wyczuć truflową oliwę oraz parmezan.
- burger wołowy z frytkami i sałatką (36 PLN) zaskoczył doskonałym sosem BBQ oraz nietypowymi miękkimi, przesmacznymi frytkami (całkowicie niechrupiącymi anty-belgijskimi). Mimo braku zapytania, dobrze przyprawione i soczyste mięso wysmażono na medium/well (bliżej tego drugiego). Po ogromnej sałatce, Sz. ledwo dał temu wszystkiemu radę.
- burger krewetkowy (39 PLN) z tym samym zestawem dodatków co opisany powyżej, ale wzbogacony o konfiturę z chili. Ta zołza przez kilka pierwszych sekund czarowała słodyczą, aby chwilę później z pełną siłą zaatakować swoją pikantnością. Ukryte w chrupkiej panko skorupiaki, P. określił jako sprężyste i bardzo dobre.
W trakcie naszego posiedziska z niczych ust, nie padło ani jedno negatywne sformułowanie dotyczące jedzenia czy obsługi.
Kuchnia zaprezentowała wysoką jakość i pokazała że drzemie w niej duży potencjał.
Serwis również wysokich lotów. Kelner w moment ogarnął temat „sałatkowej pomyłki”, co jakiś czas sprawdzał czy niczego nam nie brakuje, delikatnie dopytywał o feedback, a przy naszym początkowym braku zdecydowania nie okazywał żadnych cech zniecierpliwienia.
Komu więc polecam to miejsce? Przez opisany w początkowym akapicie imbecylski obrazek na pewno nie ludziom z dziećmi, a z racji cicho grającej muzyki również nie ekipie planującej „głośniejsze” spotkania na parę „głębszych”.
Primo sprawdzi się na spokojne, kameralne wyjście we dwoje, z rodziną lub w grupie znajomych.
wszystko wygląda pysznie, a szczególnie burgery;)
PolubieniePolubienie
Edit: pierwszy właściciel kupił zakwas 30 letni zakwas 😉
PolubieniePolubienie
Ocenianie miejsca przez pryzmat tego czy nadaje się na wizytę z dzieckiem jest słabe. Nie wszyscy mają dzieci, nie wszystkim to przeszkadza, dla niektórych będzie to wręcz atut że miejsce nie jest przyjazne dzieciom. Nie powinno się tego uwzględniać w ocenie. Chyba że dla równowagi odejmiesz „punkty” miejscom w których jest kącik dla dzieci i zawsze biega banda rozwrzeszczanych gówniarzy. Bo jest sporo grono ludzi, którym będzie to bardziej przeszkadzać niż przekleństwo z obrazka na ścianie.
PolubieniePolubienie
Hej, tu nie chodzi o kącik bądź jego brak. Przy wystawianiu ocen, lokale z kącikami wcale nie mają u mnie wyższych ocen. Tutaj notę obniżyły te wulgarne obrazki, bo w mojej, jak i towarzyszy ocenie, są nie na miejscu i zwyczajnie głupie.
PolubieniePolubienie