Jedzenie Kraków Kuchnia amerykańska Ocena końcowa: (4) Bardzo dobrze Restauracja Rynek Główny Steakhouse

Dobre mięso to podstawa – Moo Moo Steak & Wine – KRAKÓW, ul. Sienna

Urodziny należy celebrować, a świętowanie jest najlepsze z ludźmi. Sz. wychodzi z tego samego założenia i w listopadzie 2021 zaprosił ekipę z poprzedniej pracy celem wspólnego opicia i przejedzenia swojej 18-tki 😉

W Moo Moo biesiadowaliśmy niemalże tym samym składem co początkiem 2018-tego (reckę z wtedy znajdziecie na dole pod mapami).

Zarezerwowany stolik czekał w najdalszej sali od wejścia. Zasiedliśmy, sieknęliśmy kawę i poprosiliśmy o flaszkę Ostoya w międzyczasie dywagując nad pozytywami i negatywami naszych służbowych i prywatnych obowiązków.

Alkohol wzmaga apetyt, więc na dobry początek poprosiliśmy kilka pozycji z sekcji przystawek.

  • krem z batata z polędwicą, sezamem i dymką (20 PLN);
  • kalmary z chorizo, roszponką i czerwoną cebulą (38 PLN);
  • carpaccio z polędwicy wołowej, rukola, kapary, Grana Padano, oliwa truflowa (36 PLN);
  • tatar z polędwicy, pikle, żółtko, cebula, grzanka z masłem, truflowy majo (38 PLN);

Oceniliśmy je na szkole piątki. Największe zachwyty dostały się befsztykowi tatarskiemu oraz kalmarom. Pierwszy wybijał się perfekcyjnie posiekanym świeżym mięsem. Owoce morza jeśli chodzi o twardość przygotowano w punkt, a sos w którym się moczyły, wraz ze świeżym pieczywem grał bezbłędnie.

Nie ma się jednak co oszukiwać, do Moo Moo przyszliśmy na MIĘSO w formie steków. Tomahawk, Ribye, New York oraz Surf & Turf. Z podekscytowania i głodu każdemu z nich nie udało się niestety strzelić fotki.

Każdy z chłopaków o swoim kawałku mięsiwa wyraził się bardzo pochlebnie. Warto zwrócić uwagę na przyprawy na talerzu: gruboziarnista sól, pikantna papryczka oraz kolorowy pieprz, które razem tworzyły miły dla oka estetyczny dodatek.

Do wołowiny dobraliśmy suplementy. Na stole wylądowały wszystkie dodatki których nie chce mi się tu po kolei wymieniać (8 – 16 PLN) oraz cztery autorskie sosy: pieprzowo – koniakowy, berneński, grzybowy oraz ziołowe masło (każdy za szóstaka). Większość z nich broniła się smakiem. Wyjątek stanowiły: nazbyt octowy berneński, trzy nudne kawałki batata (14 PLN) oraz kompletnie nieinteresująca sałatka (10 PLN).

Najedliśmy się fest, ale wyjść bez deserów się ponoć nie godzi. Poprosiliśmy o dwa do podziału:

  • mascarpone z owocami i kruchym ciastem (22 PLN) oraz
  • czekoladowy suflet z płynnym środkiem w towarzystwie migdałowych lodów, mlecznej kruszonki oraz owoców leśnych (22 PLN).

Łakocie super, kolacja również. Moo moo w dalszym ciągu jest dobrym kierunkiem na nocne eskapady – zarówno na balety jak i spokojniejsze, randkowe wyjścia. Steakhouse kolejny już raz spełnił pokładane w nim nadzieje.



OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):

lokal / wystrój 3,5
wielkość porcji 3,5
smak 4
obsługa 4
cena / jakość 3,5

OCENA KOŃCOWA:  3,7 / 5   (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Rating: 3.5 out of 5.

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.

Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.

 

RECENZJE SPRZED PONAD TRZECH LAT

Co prawda styczniowy 2018 męski wypad z Sz., W., F. i P. rozpoczęliśmy w pewnym drink barze, jednak ten wcześniejszy epizod pozwolę sobie odpuścić i przejdę od razu do konkretów.

Kilka dni przed wizytą zabookowaliśmy pięcioosobowy stolik w drugiej już krakowskiej stejkowni pod szyldem Moo Moo (relacja z Moo Moo Steak & Burger tutaj).

Na miejscu okazało się, iż owy stolik znajduje się w samym centrum wypełnionej gośćmi sali leżącej na prawo od wejścia. A że mieliśmy bardzo dobre humory i lekko podniesione głosy nie bardzo nam ta miejscówka odpowiadała. Wypatrzyliśmy więc lożę tuż za wejściem, która ku naszej uciesze była pusta. Dwie 4 osobowe jasnoniebieskie kanapy i długi stolik oddzielone dwoma ścianami od sal zapewniały sporo prywatności – miejscówka doskonała!

Zamówiliśmy napoje i zagłębiliśmy się w kartę – bardzo de facto podobną do tej z Moo Moo Steak & Burger. Wizje mieliśmy jedną – steki. Pozostało pytanie z której części i  z jakimi dodatkami. Po chwili każdy miał już swoich faworytów i na ręce uśmiechniętej i szalenie miłej kelnerki, złożyliśmy nasze prośby.

Po około czterdziestu minutach wszystkie pozycje pojawiły się na stole w jednym czasie

Ja skusiłem się na 300g. zestaw Moo Moo (60 PLN) składający się z rostbefu, antrykotu oraz polędwicy. Wszystkie kawałki zgodnie z życzeniem wysmażono idealnie na medium. Chyba nikogo nie zaskoczę pisząc, iż chudziutka polędwica była najdelikatniejsza, antrykot najmocniejszy w smaku, a rostbef miał najtwardszą strukturę. W krojeniu woła pomagał doskonale leżący w dłoni nóż z piłką o drewnianej rączce. Tak, dla mnie sztućce (ich kształt i waga) mają znaczenie! Szczególnie jeśli chodzi  o te podawane do krojenia wołowiny. Zamówiłem również smaczne i godne polecenia opiekane ziemniaki w mundurkach (8 PLN).

Reszta ekipy miała na talerzach:

  •  300g. Ribeye – antrykot (60 PLN) z frytkami belgijskimi (8 PLN);

img_9786

  • 400g. New York – sezonowany rostbef (65 PLN); 

img_9788

  • i jeszcze raz 400g. New York tylko tym razem z mixem sałat (8 PLN)

img_9787

  • 400g. sezonowany antrykot (60 PLN) z opiekanymi ziemniakami (8 PLN)

img_9785

Steki smakowały wszystkim bez wyjątku. Wysmażone je również zgodnie z życzeniami. Co poniektórzy jegomoście dobrali również majonez i sos pieprzowy. Ten pierwszy standardowy, drugi jednak w ogóle nam nie podszedł.

Wieczorne posiedzisko jednomyślnie zaliczyliśmy do udanych. Stejki nas zadowoliły, a przy tym nie zrujnowały fundującego ucztę P. który za dania dla pięciu chłopa, kilka napojów i drinków zapłacił około 440 PLN.

3 komentarze

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: