Jedzenie Kazimierz Kraków Kuchnia grecka Ocena końcowa: (4) Bardzo dobrze Restauracja

Półwysep Bałkański na wyciągnięcie ręki – Grecka Tawerna Minoas – KRAKÓW, ul. Miodowa

Do trzech znanych nam miejsc z grecką strawą w Krakowie (Real Greek, Pitagiros) jesienią 2019 dołączyło kolejne – Tawerna Minoas.

Recenzję tego miejsca znajdziecie poniżej, a tymczasem my śpieszymy do Was z informacją, że oprócz Kazika właściciele wystartowali swój gastropunkt w nowootwartej Hali Lipowej na Zabłociu. [Dopiska z połowy 2021: Minoasa nie znajdziecie już w Hali Lipowej]

Początkiem sierpnia 2020 spróbowaliśmy: gyros w picie (18 PLN) oraz talerz gyros (29 PLN).

img_4958

Świetne mięcho, bardzo dobre fryty, aromatyczna cebulka i pomidory oraz przecudne tzatziki – obydwie pozycje 100% spełniły pokładane w nich nadzieje. 


Po przekroczeniu progu Minoas na Miodowej przypomniało mi się że kiedyś już tu byliśmy. Po krótkim główkowaniu doszło do mnie, że jeszcze całkiem niedawno mieściła się tu „suszarnia” Nine Kitchen, która kilka lat temu w trakcie festiwalu Restaurant Week nie zrobiła na nas większego wrażenia.

Nowi właściciele poprzez zaintonowanie gdzie tylko się da błękitnego koloru oraz  greckiej nuty w głośnikach, zadbali o wprowadzenie bałkańskiego klimatu. Naszym zdaniem operacja zakończyła się sukcesem. Do pełnego komfortu przydałyby się ciut grubsze poduszki na krzesłach.

img_1387

img_1388

Do lokalu przyszliśmy w piątkowy wieczór końcem stycznia 2020. Zaproponowano nam dwa stoliki w pierwszej sali, lecz te nie bardzo się nam spodobały. W pomieszczeniu na końcu uśmiechała się do nas kolejna dwójka, ale kurcze zlokalizowana tak w samym przejściu… Kelner zauważył naszą lekką konsternację i bez wahania zaproponował jaśniejszy sześcioosobowy stolik. To się nazywa gościnność! Wspólnie przystaliśmy na układ, że jeśli pojawi się większa grupka, to w okamgnieniu przesiądziemy się na wolną dwójkę.

Jeśli chodzi o menu to jest w czym wybierać. Sporo przystawek, ale dużo więcej dań głównych: mięsa, ryby, owoce morza i kilka opcji vege. Nie brakuje greckich szlagierów jak musakas, dolmadakia, souvlaki itp. Na dzień pisania tej recenzji nie istniała oddzielna podstrona z menu, tylko to zdjęcie.

Zanim przeprowadzę Was przez kilka potraw nadmienię, iż nie zamierzam niczego porównywać do oryginałów. Zresztą nie wierzę w coś takiego jak oryginały. Nawet w Polsce mamy tyle pierogów, ile domowych gospodyń…

Po lustracji karty zdecydowaliśmy zacząć od przystawek. W końcu jesteśmy w greckiej tawernie, a w Grecji się biesiaduje, a nie je – więc biesiadujmy!

  • greckie pierożki (18 PLN) nie smakowały źle, ale smażenie w głębokim oleju konkretnie je wysuszyło. Przydałby się do nich jakiś sos, bo gdyby nie „cacyki” z wcześniejszego startera to ich zjedzenie nie byłoby prostą sprawą. Dzięki temu że miały super cienkie ciasto dało się wyczuć fetę (i może również ricottę) wraz ze szpinakiem. Chyba nie muszę wspominać, że twardy, styczniowy pomidor nie należał do smacznych…
img_1390
  • dolmadakia (20 PLN) to takie nasze mini gołąbki lecz zawinięte nie w kapustę, a w liście winogron. Z tego co mi wiadomo w Grecji występują w opcjach mięsnych i vegetariańskich. W Minoas serwuje się te drugie – z miękkim, kleistym ryżem o cytrynowo – oliwnym posmaku. Te mezedes (przekąski) doskonale współgrały z tzatzikami czyli posypanym koperkiem, gęstym jogurtem bałkańskim z wyczuwalnym czosnkiem i ogórkiem. Starter iście wyborny. 
234633600_unknown

Szkoda, że żołądki mają taką małą pojemność, bo chciałoby się tych przystawek spróbować więcej. W tej chwili zaświtała mi do głowy pewna myśl – już wiedziałem gdzie za kilka dni uderzymy z chłopakami (o tej wyprawie przeczytacie kilka akapitów niżej).

Po krótkich rozmyślaniach dostaliśmy mix mięs z grilla (39 PLN) Podzieliśmy się soczystym kurczakiem, miękką karkówką, aromatycznym mielonym z  mięsa którego pochodzenia nie byłem w stanie określić oraz chudym boczkiem i twardą, najmniej smaczną z całego grona grecką kiełbasą. Pod mięsiwem czaiły się grubo ciosane, usmażone na miękko fryty. Za zieloną stronę mocy odpowiadała sałata z pociętymi w paski warzywami i miodowym sosem. Nie zabrakło również perfekcyjnego tzatziki.

Ah jak te zioła wpływają na mięso! Tego nie da się opisać! Wyczuliśmy cząber, oregano, pietruchę, cebulkę. Lubujący się w grillowych daniach będą wniebowzięci. 

img_1391

W trakcie kolacji po sali przechadzał się jeden z właścicieli – rodowity Grek. Przy jednym ze stolików gaworzył z rodakami, innym przynosił zamówienia, a z kolejnymi sprawdzał co myślą o konsumowanych specjalnościach.

Po chwili zagadał również i do nas, a po trzydziestu sekundach szybkiej wymiany zdań (nie, nie przyznaliśmy się do bezfarmazonowania – nigdy tego nie robimy w trakcie wizyty incognito) zaproponował deser na koszt firmy – obsypany cynamonem i sowicie oblany miodem jogurt grecki w kształcie lodowej kulki wraz z dwoma kawałkami domowej chałwy z rodzynkami. Jakby mnie ktoś zapytał o walory tej ostatniej, to nie miałbym pojęcia co odpowiedzieć. Na pewno nie nazwałbym tego wilgotnego i miękkiego wyrobu chałwą.

img_1395 img_1396 Ależ się strasznie najedliśmy! Wyjątkowo smacznie i na bogato. To lubimy. 

Kilka dni później wpadłem tam z chłopakami w ramach comiesięcznej „integracji”.

Biesiadę rozpoczęliśmy od trzech przystawek, aby później raczyć się pięcioma daniami głównym. Tuż przed starterami właściciel postawił przed nami gratisowe mini grzaneczki.

img_1498

Poradziliśmy sobie z nimi w try migi, a już po piętnastu minutach zaczęliśmy się raczyć takimi oto greckimi specjalnościami:

  • podany z pomidorami i cebulą smażony, panierowany ser (20 PLN) wylał się na talerz po przekrojeniu chrupiącej panierki.
img_1499
  • sałata z Krety (29 PLN) oprócz pomidorów, ogórka, cebuli, papryki, oliwek i wybornego sera, zawierała również pewną niespodziankę. Dakos to coś jakby suchary – twarde i w sumie pozbawione smaku – niespecjalnie do nas przemówiły, ale sałatka jako całość celująca – szczerze to dawno nie jadłem lepszej – porcja na dwie osoby jak nic.
img_1501
  • grillowany ser Halloumi (20 PLN) również nas zaskoczył. Spodziewaliśmy się kilku jego kawałków, a na talerzu dostaliśmy pełnoprawną sałatkę przeładowaną zieleniną, pomidorami, ziołami i octem balsamicznym.
img_1500

Wszystkie powyższe oceniliśmy in plus, jednak bez wątpienia najbardziej posmakowała nam sałata z Krety, której doskonałość podbijała irracjonalnie obłędna feta

Po „apetizerach” wytoczyliśmy cięższe działa. Najsampierw zamówiliśmy trzy pozycje, ale w międzyczasie dołączył do nas czwarty biesiadnik, więc domówiliśmy kolejne dwie. Po około dwudziestu minutach od uprzątnięcia przystawkowej zastawy pojawiły się:

  • gorąca, świeża i pachnąca mousakas z sałatą (30 PLN). Sztandarowe danie kuchni bałkańskiej zawładnęło moim sercem. Jeśli tak smakuje na wyspach, to od teraz zazdroszczę grekom już nie tylko pogody, ale również i kuchni. Miękkie ziemniaki, cukinia, bakłażan, aromatyczne mięso no i ta chmurka z beszamelu na górze. Cudo.
img_1503
  • bifteki feta (35 PLN) to nic innego jak wieprzowo – wołowe mielone mięso z zasmażonym w środku serem. Na talerzu podane z frytkami, mini sałatką oraz tzatzikami i odrobiną ryżu. Danie spójne i soczyste.
img_1511
  • souvlaki z kurczaka, frytki, pita, tzatziki (29 PLN) czyli bałkański standard. Soczyste mięso, reszta bez zastrzeżeń. 
  • krewetki saganaki (48 PLN) trochę nas zawiodły. Nie za sprawą smaku, lecz wielkości porcji – 50 złotych bez dwójki to jednak sporo kasy, a w garnuszku odnaleźliśmy raptem siedem skorupiaków i to nie w rozmiarze Tiger. Plus za doskonały pomidorowy sos z wyczuwalnym serem i alkoholem – Boże jak on smakował z pitą!
img_1504
  • jagnięcina (45 PLN) spowodowała lekką konsternację. Takiego przygotowania i ekspozycji na talerzu nie spodziewał się nikt. Spójrzcie sami – czyż nie wygląda to jak wyjęty z rosołu szponder? Aby nie pominąć ani kąska, należało obgryzać takową kość dookoła. Mięso smakowało dobrze, ale miejscami zaznaczało swoją jagnięcą przynależność twardością. 

Pojedliśmy nieskąpo, ale nic to gdyż właściciel w ramach kolejnego darmowego poczęstunku przyniósł taki oto deser. 

img_1512

Na powyższym kadrze widzicie jogurt grecki z kandyzowaną skórką pomarańczy oraz bliżej nieokreślone i wcześniej mi nieznane bardzo wilgotne ciasto. Całość słodka, ale nie do przesady. Domowy trunek na brzegach jest tym co tygryski lubią najbardziej – grecką, winogronową, pierońsko mocną Rakiją. Rozgrzewa jak diabli i trawi wszystko co spotka na swojej drodze.

W tawernie Minaos oprócz kuchennej uczciwości, na własnej skórze poczujecie taką szczerą serdeczność. Kelnerka, kelner, właściciel – oni robią wszystko abyście się czuli niemalże jak w domu. Zaiste, nie pamiętam kiedy byłem w miejscu otoczonym tak ciepłą aurą.

Greckiego jedzenia nigdy dość. Tak samo jak i greckiej gościnności. Jesteśmy na tak. Idźcie, biesiadujcie, rozmawiajcie i kosztujcie tej upajającej, wonnej, bałkańskiej kuchni. Dajcie im szansę, bo skoro w tygodniu lokal świeci pustkami chyba ciągle wie o nich tylko garstka ludzi. Skorzystajcie póki nie trzeba stać w kolejkach 🙂



OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA): lokal / wystrój 3,5 wielkość porcji 4 smak 4 obsługa 5 cena / jakość 3,5 OCENA KOŃCOWA:  4 / 5  (jak przyznajemy szczątkowe oceny?) Screenshot 2020-06-03 at 00.26.30

Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.

Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.

1 komentarz

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: