Przewodniki

3 dni w Łotwie – Rundale, Ryga, Jurmała, Sigulda

Pierwszym  stopem w Łotwie po wyjeździe z Wilna (wrzesień 2017) był zbudowany w 1730 roku barokowy pałac w RUNDALE, do którego wpadliśmy przelotem na półtorej godzinki.  Znajduje się w nim muzeum – rezydencja (wejście 4-6 euro w zależności od tego co chcemy zobaczyć). Jako ciekawostkę napiszę, iż często w tym odnowionym w 1991 roku budynku kwaterowani są oficjele państw obcych.

img_6882


Naszym punktem docelowym była RYGA w której spędziliśmy dwie nocki (w fajnym hotelu opisanym tutaj).

TRANSPORT AUTEM

Z Wilna do Rygi jedzie się około czterech godzin. Połowa trasy to autostrada, a później szeroka krajówka. Średnia prędkość podróży wyniosła 110 km/h, jechało się dobrze. Na Łotwie, zarówno w samej Rydze jak i na krajowych długich, prostych drogach jest bardzo dużo fotoradarów – trzeba mieć więc oczy szeroko otwarte. Dla aut osobowych nie są wymagane żadne winiety (stan na wrzesień 2017)

JEDZENIE

Naszym pierwszym jedzeniowym przystankiem był bardzo popularny fasfood marki Hesburger. Ten odpowiednik Mc Donalds’a jest po prostu wszędzie – od Litwy, aż po Finlandię. Znajdziemy go przy głównych trasach, na stacjach benzynowych, w marketach i samodzielnych lokalach w centrach i na obrzeżach miast.

IMG_6547

Zamówiliśmy tam kilka różnych hambuksów. Okazały się one niemalże identyczne jak w znanej sieciówce ze znakiem „M”. Mięsa nie różniły się kompletnie niczym, podobnie sezamowe buły. Sosy były minimalnie słodsze i występowały w większej ilości w każdej z kanapek. W przeciwieństwie do Maca, nawet premium hambuksów nie pakuje się w pudełka tylko w tekturowe wycięte pod wymiar walcowe pojemniki, a później w papier.

Widząc nowego fastfooda miałem nadzieję na bardziej Burger King’owe smaki – niestety to nie było to. Fani Mac‚a mogą być zadowoleni, ale zwolennicy pachnącego, grillowanego „BK’owego” woła raczej nie.

Jeśli chodzi o Rygę, nie powinno być dla nikogo niespodzianką jak napiszę, iż miejsc z jedzeniem na Starym Mieście jest ponad setka. Ceny są lekko wyższe niż w Wilnie jednak jak się postaramy, to zjemy całkiem smacznie, pożywnie i nie zrujnujemy kieszeni.

Ale o tych miejscach będzie dalej, najpierw lokal zdecydowanie do tanich nie należący.

Moon & Shine już od samej ulicy niesłychanie ostro walczy o klientelę. Z głośników słychać rock & roll, przed lokalem zaparkowana jest replika amerykańskiego hot-roda, koleżka przebrany za Elvisa zachęca do robienia sobie z nim zdjęć, a z fasady budynku walą oczojebne telebimy. Przez wielkie szyby widać „pulp fictionowy” wystrój parteru oraz piętra. Nie mogliśmy nie wejść, zresztą sami zobaczcie co się dzieje w środku.

Jako, że byliśmy już po kolacji (w opisanym poniżej Lido), zamówiliśmy łotewskie piwo za 5 euro (nie pamiętam nazwy, ale takie samo w innych lokalach kosztuje 3.5, a w sklepie 1 euro), pyszny snickersowy shake (6 euro) oraz gorącą, zabielaną zupę z warzywami i sporą ilością gotowanego kurczaka (5.5 euro).

Mimo, że był środek tygodnia, prawie każdy stolik i loża były zajęte, a my nie rokowaliśmy na klientów którzy zostawią sporo siana. Młoda kelnerka troszkę się zmartwiła, że wybraliśmy tylko tyle, ale nie upierała się przy namawianiu nas na więcej.

Ocena kulinarnych walorów lokalu przez zjedzenie tylko zupy byłaby niesprawiedliwa, więc tego nie zrobię. Na pewno polecam odwiedzić Moon & Shine ze względu na panujący tam klimat. Mi bardzo, ale to bardzo się on podobał. Właściciel zainwestował w tą miejscówkę masę funduszy – nie ma tam kiczu, jest prawdziwe USA !

A gdzie jedliśmy wcześniej? W internetach zachwalano Lido – sieciówki w których przechodzimy z tacą, od lewej strony do prawej i bierzemy co nam się podoba (główne dania nakładają kucharze).

IMG_6518

Zaczynamy od baru sałatkowego (2.5 za mały, 4 euro za większy talerzyk), przechodzimy do konkretów, na koniec do zup, pikli, deserów i pieczywa. Każda nałożona rzecz liczona jest oddzielnie – nie jest to jedzenie na wagę. Dla przykładu na dwóch poniższych zdjęciach mamy w sumie kwotę 22 euro.

W Lido byliśmy dwa razy i dwa razy wyszliśmy najedzeni i ukontentowani. Grillowana pierś z kurczaka, kotlet wołowy w sosie winnym, ziemniaczane puree czy groch z soczewicą – smaczne i wystarczające porcje godnie siliły i dostarczyły cennego białka 🙂

Oprócz jedzenia Lido ma też fajny, wiejski wystrój.

Innym polecanym miejscem było Pielmieni XXL. Forma podobna jak w Lido z tym, że wybór ograniczał się do dwóch zup oraz sporej ilości pierożków z różnymi farszami w cenie od 1.8 do 2.2 euro za 100g.

Pielmieni wyławiamy sami z garów. Niestety przez to, że leżakują jakiś czas w gorącej wodzie, ich ciasto było bardzo miękkie, a nawet rozlazłe. Jeśli lubicie sprężyste, polecam te smażone z serem. Farsze były smaczne i rozróżnialne.

Lokal na raz czy dwa, więcej bym nie wrócił.


Wybraliśmy się również na dwie godzinki do bardzo obleganego kurortu wypoczynkowego znajdującego się 15km od Rygi – JURMAŁY. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Majore.

Nic tam nie jedliśmy, ale przespacerowaliśmy się główną uliczką, a później piaszczystą plażą i naoglądaliśmy sowieckich daczy sprzed kilkudziesięciu lat kontrastujących z nowoczesnymi willami.Skoro brak jest zdjęć jedzenia, pokażę Wam chociaż kilka widoczków.

Za wjazd do Jurmały autem należy uiścić opłatę ekologiczną w urządzeniu wyglądającym jak parkomat (we wrześniu 2017 było to 2 euro kartą lub bilonem, automat nie przyjmował papieru).


Kierując się dalej na północ do estońskiego Tallina, odwiedziliśmy jeszcze zamek w SIGULDZIE. Jedliśmy tam jedynie to co znaleźliśmy w podróżnej lodówce, także nie będzie żadnego konkretnego opisu. Zamek i cały teren zajmują spory teren także warto zarezerwować na tą atrakcję co najmniej dwie godziny (wstęp 10 euro + 2 euro parking)

img_6883

CENY

W Łotwie jest delikatnie drożej niż w Litwie i na pewno więcej trzeba wydać niż w Polsce, ale nie ma tragedii. Dla przykładu kawa capuccino w rozmiarze L na stacjach Circle K w Łotwie kosztowała 2 euro (50 centów więcej niż na tych samych stacjach w Litwie). Piwo 0.5 w Rydze na starówce średnio kosztowało 3.50 (w Wilnie około 2.50 – 3 euro). W Rydze jest też sporo większych i mniejszych marketów (nawet w centrum), także jeśli chcielibyście ją zwiedzić budżetowo, również nie będzie z tym problemu.

SŁOWEM ZAKOŃCZENIA

Trzy bardzo aktywnie spędzone dni w Łotwie zaliczamy do udanych. Po Łotwie pojechaliśmy dalej na północ do Estonii i Finlandii.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: