Krakowiacy i Górale – KRZYSZKOWICE

img_2947

Krakowiacy i Górale to zajazd urządzony w typowym, góralskim stylu. Dominuje drewno, kamień i kute elementy kowalskie. W środku jest bardzo dużo stołów i ogrom miejsca. Karczma oprócz tego że karmi, prowadzi również sklep w którym można kupić różne staropolskie specjały: wypieki, warzywne przetwory, dżemy, powidła, serki, pierogi, czekoladki, mięsa i kiełbasy. W trakcie oczekiwania na zamówienie polecam sprawdzić wypełnione po brzegi witryny, szafki i lodówki.

Do Krakowiaków po spędzeniu połowy dnia na snowboardzie w marcu 2018. Kiszki marsza grały, więc wraz z F. postanowiliśmy zjeść coś bliżej Krakowa.

Zamówiliśmy dwie zupy: kwaśnicę oraz żur z kiełbasą (10 PLN). Ziomek skusił się na placki ziemniaczane z gulaszem, a ja nie miałem ochoty na nowości i poprosiłem grillowany filet (22 PLN) w którym zakochałem się rok temu w marcu 2017. Dodatkowo domówiłem zestaw surówek  za dziewiątkę, który własnoręcznie  skomponowałem z lodówki w głębi lokalu.

Nie wiem czy minęło pięć minut od zamówienia kiedy kelnerka przyniosła nam zupy. Obydwie smaczne, mój żur bardzo treściowy i obficie wypełniony białą kiełbasą

Na drugie dania również nie czekaliśmy długo, bo maksymalnie dziesięć minut po skończeniu zup. F. ocenił swój gulasz bardzo dobrze – miał sporo chudego mięsa, a placki były miękko – chrupiące.

img_1310

U mnie niestety lipa. Filet był strasznie słony, bardzo mocno przyprawiony i nic a nic nie pachniał tym wspaniałym drewnem tak jak kiedyś. Porcja owszem  – bardzo duża (ze 200g), ale gdyby nie sosy, to przez tę okrutną słoność nie dałbym rady podołać temu kurakowi.

img_1309

Szkoda, bo pewniak przy Zakopiance stał się sporo mniejszym pewniakiem. I tak jak za pierwszym razem było perfekcyjnie, tak teraz już sporo gorzej. Zresztą za trzecim również się nie popisali (recka poniżej)


Dwa tygodnie później wpadliśmy tam znowu – tym razem sporą 8 osobową ekipą wracając ze słowackiego chilloutu. 

Zamówiliśmy co poniżej i ku naszemu zdziwieniu większość dań zaczęła pojawiać się na stole już po 10 minutach.

  • żur z kiełbasą i ziemniakami (10 PLN) – poprawna wkładka, ciepły wywar, średnia kiełbasa, świeże ziemniaki.

img_3405

  • pierogi z mięsem (15 PLN) i pierogi ruskie (12 PLN) smaczne, z bardzo dobrze wyczuwalnym i doprawionym farszem zarówno serowo-ziemniaczanym jak i mięsnym. Ciasto było delikatne, okrasa też okej. M i K stwierdzili, że mogliby takie jeść codziennie. W porównaniu do innych potraw oba zestawy wydawały się mniejsze.

img_3407

  • grillowany szaszłyk „Zbój” (22 PLN) – skusiłem się na wieprza z grilla. Porcja mięsa była godna, ale nie było ono na pewno grillowane od początku dla mnie – w środku było ledwo ciepłe. Kawałki cebuli zjarane na węgiel. Świnka przełożona dodatkowo grubymi plastrami boczku, który miejscami był super zgrillowany, a miejscami ledwo muśnięty. Takie sobie – bez rewki.

img_3408

  • grillowane żebro w zalewie miodowej (20 PLN) – tym razem spory zawód. Podczas ostatniej wizyty żebro było wyśmienite, teraz tylko w porządku. Mięso już nie było takie idealne i miękkie, nie łechtało kubeczków, nie wyniosło na najwyższy level – zawiodło nas.
  • grillowany karczek „Kasprowy” (19 PLN) – pachnący i soczysty, niczego mu nie brakowało.

img_3406

  • grillowana polędwica wołowa w sosie kurkowym (60 PLN) wypadła blado. Po pierwsze polędwica pływała w ogromnej ilości tłustego, śmietanowo-grzybowego sosu, co wyglądało bardzo nieapetycznie – nie ma zdjęcia uwierzcie widok był tragiczny. Po drugie wołowina miała być medium, a wysmażono ją bardzo dobrze. Mięso było miękkie i bardzo mocno pachniało drewnem na którym zostało przyrządzone. W cenie około 40 PLN dałoby radę, jednak za 60 PLN spodziewaliśmy się petardy, a wyszedł niewypał.
  • placki ziemniaczane po zbójecku z gulaszem wołowym (22 PLN) były chrupiące na zewnątrz i miękkie w środku – zbyt miękkie, aż zielone. Mięso chude i nieżylaste. Danie po podaniu wyglądało jakby ktoś już 1/4 zjadł… przydałoby się popracować nad estetyką… 

img_3409

  • 5 letni Dawid swoje naleśniki (12 PLN) skwitował jako smaczne i słodkie 🙂

img_3410

Niestety muszę stwierdzić, że druga wizyta nie była już taka fantastyczna jak pierwsza. Poziom potraw był bardzo nierówny, co zostało opisane powyżej. Krakowiacy i Górale dalej jest karczmą w której będę się zatrzymywał, ale tą wizytą trochę się rozczarowałem.

P.S. Na blogu jest również recenzja Karczmy Bidy oraz oberży Wilczy Głód które zajdują się dosłownie parę minut dalej


http://www.krakowiacyigorale.pl/


OCENY (1-TRAGEDIA  2-SŁABO  3-OK  4-BARDZO DOBRZE  5-REWELACJA):

lokal / wystrój 3
wielkość porcji 4
smak 2
obsługa 3,5
cena / jakość 2

OCENA KOŃCOWA: 2,9 / 5  (tutaj sprawdzisz co się składa na oceny)

Screenshot 2020-06-03 at 00.26.30


Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.

 

Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.

 


RECENZJE SPRZED PONAD TRZECH LAT: 

O Krakowiakach i Góralach wspomniała mi kiedyś koleżanka J., która bez wahania stwierdziła, że jest to jedna z najlepszych karczm w jakich była. Miałem to w głowie wracając  w któryś weekend (marzec 2017) z deski i wraz z D. postanowiliśmy zatrzymać się tam na późniejszy obiad. 

Po zajęciu miejsca i zajrzeniu w kartę morda wyszczerzyła mi się jak u Jokera, gdy zobaczyłem całą stronę dań z grilla. Nie był to jakiś elektryczny Zelmer, ale prawdziwy, dymiący bukowym drewnem mocarz. A na owym grillu skwierczały kiełbasy, kaszanki, szaszłyki i różne mięsa. Pełne menu dostępne jest tutaj.

Jako, że na stoku coś tam konsumowaliśmy, postanowiliśmy „polecieć” tylko z daniami głównymi – bez zup czy przystawek.

U mnie fit standard, czyli pierś z grilla (18 PLN) wraz z pieczonymi ziemniakami (6 PLN). D. jako miłośnik żeberek wybrał takowe w zalewie miodowej (20 PLN) z frytkami (6 PLN).

Na zamówienie czekaliśmy 20 minut, w międzyczasie nie dostaliśmy żadnego czekadełka. Szkoda, w większości karczm/zajazdów to norma, a dwie kromki chleba i smalczyk to fajny gest.

Tuż po tym jak kelnerka postawiła na stole nasze zamówienia, zapach przypraw i buku wdarł się bez pardonu w moje nozdrza i zrobił w nich niezły bałagan. Dawno nie czułem czegoś takiego – pełna ekstaza. Mięso ciągle skwierczało, było turbosoczyste, mokre po przekrojeniu i zabiło mnie smakiem. W życiu bym nie pomyślał, że kurczak z grilla może mnie tak pozytywnie zaskoczyć. Cztery sosy w zestawie nie były w 0góle chemiczne, a ziemniaki wraz z masłem i sosem czosnkowym smakowały i pachniały jak z ogniska. Coś pięknego.

img_2944

img_2946

Żeberkowe mięso łatwo odchodziło od kości, co prawda nie było bardzo delikatne, ale smakowało superfantastycznie. Porcja ważyła 400-500g, opcja tylko dla zuchwałych. D. któremu ciężko byłoby zliczyć gdzie i ile razy jadł żebra, podsumował powyższe jako jedne z najlepszych w życiu – dla mnie to najwyższa możliwa ocena.

Frytki, zaraz po podaniu, wyglądały na tłuste. Okazały się jednak chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku i co najważniejsze pozostały takie do samego końca. Nie stwardniały ani nie sflaczały, nie śmierdziały fryturą. Często spotyka się frytki nijakie – niby chrupiące, ale bez smaku. W tych ewidentnie czuć było dobrego ziemniaka, a nie jakąś ziemniaczaną masę.

img_2945

img_2943

Frytki  znalazły się na stole kilka minut wcześniej od mięs – tego nie lubię. Na rachunek też czekaliśmy dłuższą chwilę. Przy zbieraniu pustych talerzy, kelnerka zainteresowana była opinią zwrotną – to plus.

Spróbowaliśmy tylko dwóch staropolskich dań z grilla – tak to fakt, niemniej jednak, nie boję się ich podsumować jako wybitnie porywających i niesamowicie udanych w swojej prostocie. Jestem sto procent pewny, że jak tylko będzie okazja znowu się tam zjawię i poszerzę horyzonty o inne grillowane specjały. Szczerze polecam.

Jedna odpowiedź do „Krakowiacy i Górale – KRZYSZKOWICE”

  1. W Krakowie nie brakuje knajp z prawdziwym grillem węglowym, czego okolicznym mieszkańcom zazdroszczę. Czemu nie mogę tego zobaczyć w innych miastach? Ehhh jestem zdany na siebie a nie zawsze się chce wszystko rozpalać 🙂 Też uważam, że grill elektryczny to nie grill 🙂 coś co w smaku przypomina potrawę z grilla można zrobić na patelni żeliwnej z grubym dnem. Temperatura jest zbliżona do właściwej, brakuje smaku dymu drzewnego za to dymu w domu jest zdecydowanie za dużo. Szaszłyk: jeśli będziesz kiedyś w Szczawnicy, wpadnij do karczmy Szlachtowska. Zjadłem tam przepysznego szaszłyka z baraniny i również świetną golonkę. W trakcie oczekiwania na danie podszedł do mnie husky mający różnobarwność tęczówki. Sam przynosił do mnie patyk i wpatrywał się „wypraszając” rzut.

    Polubienie

Dodaj komentarz

NASZE SOCIALE

NEWSLETTER

Zapisz się do naszego newslettera, a od razu po publikacji nowego posta dostaniesz od nas maila.

Nie martw się nikomu nie przekażemy Twojego adresu

PRZESZUKIWANIE BLOGA PO KATEGORIACH LUB TAGACH

burgery covid19 deser Foodtruck frytki gdzie zjeść w krakowie gdzie zjeść w nowej hucie Hotele kaczka kanapki Kanapki na ciepło Karczmy na trasie Kazimierz Kraków krewetki Kuchnia azjatycka Kuchnia polska Kuchnia włoska kurczak makarony Nowa Huta owoce morza pierogi pierogi ruskie pierś z kurczaka Pizza Pizzeria Podgórze prezent Restauracja restauracja włoska restaurant week rosół rybka rynek sałatka schabowy smażona ryba Stare miasto stek steki Streetfood Sushi tatar wołowina współpraca zupy Śniadanie śledź żeberka żurek