W pewne lutowe, niedzielne 2020 południe rozmyślając o obiedzie, przypomniała mi się pewna restauracja – Del Papa przy Placu Szczepańskim.
Zerknąłem do bezfarmazonowej recenzji i okazało się, że od mojej ostatniej bytności w tym lokalu minęło już ponad 700 dni! Więcej argumentów nie potrzebowałem – chwyciłem za mobila i dokonałem bukingu. Dobrze że to uczyniłem, bowiem jak się tam zjawiliśmy godzinę później, to jedyną wolną dwójką była ta zarezerwowana.
Istniejąca od 2005 roku restauracja chwali się odznaczeniem Gault & Millau oraz symbolem jednego widelca od Michelin – wobec powyższego tłumy mnie wcale nie zdziwiły.
Zasiedliśmy naprzeciwko baru …
… z widokiem na taki winny arsenał …
… przy mniej więcej takim jak ten stoliku.
Kelnerka po niecałej minucie podała karty, a chwilę po zamówieniu napoje wraz z posypanymi sezamem, domowymi paluchami grissini w towarzystwie oliwy i balsamico.
Na pierwsze dania nie kazano nam długo czekać. Otrzymaliśmy je po piętnastu minutach.
- w zupie dnia – kremie z jabłka i selera (15 PLN) wyczuliśmy tylko warzywo i ani krzty wymienionego w pierwszej kolejności owocu. Nie przepadam za selerem, jednak ku mojemu zdziwieniu w głębokim talerzu ten korzeń jedynie subtelnie akcentował smak – nie narzucał się – być może złagodziło go to jabłko? K. zjadła ze smakiem.
- grillowane plastry bakłażana przełożone mozarellą (23 PLN) to taka trzypiętrowa „budowla” spoczywająca na niewspomnianej w karcie ogromnej ilości rukoli oraz świetnej pietruszkowo – czosnkowej gremolacie. Melanzana, którą przygotowuje od czasu do czasu teściowa smakuje zgoła inaczej, ale zarówno od L. jak i ta w Del Papa bardzo mi smakują. W tej drugiej chwała za pomysł z owocami granatu, które przełamują lekko mdłą mozzarellę. Aha no i nie da się nie wspomnieć o dzikiej przyjemności wycierana talerza za pomocą podawanych do zestawu domowych, świeżych, puszystych bułeczek z czarnuszką i sezamem. Palce lizać!
Decyzja co do kolejnych pozycji nie należała do najłatwiejszych. Makaron? Risotto? Mięso? A może ryby? Menu skrywa po kilka pozycji w każdej z kategorii, ale przecież nie da się spróbować wszystkiego. Wybraliśmy rybkę i młode parzystokopytne.
- przed K. spoczęła ogromna, okoniokształtna grillowana dorada (44 PLN). Jej wielkość bardzo, ale to bardzo nas zaskoczyła. No spójrzcie sami – porządny okaz nieprawdaż? A do tego nisko kaloryczny i zawierający mnóstwo wartości odżywczych. Jej zwarte i soczyste mięso łatwo odchodziło od kręgosłupa i doskonale się komponowało z aksamitnym musem z mango oraz sałatą z cukinii.
- eskalopki cielęce z szynką parmeńską na różowym risotto z grillowanymi pomidorkami owiniętymi w plastry kalarepy (54 PLN) zaskoczyły różnorodnością smaków. Idealnie przyrządzone trzy kawałki mięsa z zasmażonymi plastrami parmy, spoczywały na zdumiewająco pysznym, odrobinę słodkim, kleistym ryżu (być może z dodatkiem soku z buraka?). Nutkę pikanterii wnosiła peperonata czyli pieczona papryka z kawałeczkami mocniejszych chili. Danie godne grzechu i obżarstwa. Jedno z tych które je się powoli, kawałek po kawałku żeby jak najdłużej istniało na talerzu. Bez wątpienia, szlagier podniebienia.
Najedliśmy się wystarczająco, ale kurcze ciężko tak wyjść z lokalu bez słodkiego akcentu. Dwóm nie dalibyśmy rady, ale jeden deser zmieścił się bez problemu – poprosiliśmy o czekoladowy, bezglutenowy suflet z chałwowymi lodami (21 PLN).
Czy warto na niego czekać piętnaście minut? Za dotknięciem łyżeczki i minimalnym użyciu siły, środek ciasta ukazał gorące, czekoladowe, płynące wypełnienie. Chyba nie muszę pisać, że ta ciepła, super czekoladowa masa wraz z wspaniałymi lodami oraz owocami tworzyła kompozycję doskonałą 🙂 A więc tak, warto!
Wydaliśmy niemało, bo około 180 złotych z tipem, ale nie żałowaliśmy ani złotówki.
Del Papa na krakowskiej gastromapie działa już tyle lat ile mają niektórzy instagramowi influencerzy. Tego miejsca nie trzeba reklamować, ono nikomu nie musi niczego udowadniać – to po prostu solidna firma! Pewniak na którym można polegać nie tylko w kwestii kuchni i jedzenia, ale również miłej i profesjonalnej obsługi. Elegancko ubrana ekipa jest zainteresowana opinią zwrotną i bardzo dobrze orientuje się w karcie oraz używanych w potrawach składnikach.
Liczymy na to, że jakość i smak zawsze będą na tak wysokim poziomie. Będziemy wracać, będziemy polecać.
A jeśli macie jeszcze czas i ochotę to zapraszamy do lektury starszych recenzji poniżej…
W grudniu 2017 miałem przyjemność organizować kolację wigilijną dla około pięćdziesięciu osób z zespołu IT z mojego korpo. Na tę okazję wybrałem Del Papa.
Wieczorne menu przedstawiało się następująco:
Po zajęciu miejsc przez wszystkich gości, kelnerzy stolik po stoliku zaczęli zbierać zamówienia. Po kilkunastu minutach na stołach pojawiły się gorące i esencjonalne zupy.
W kremie z dyni z pancettą wyraźnie przebijał się boczek. Druga zupa smakiem przypominała polską jarzynową. Obydwie smaczne, ale jakoś nadzwyczajnie nikogo nie porwały (szczególnie warzywna). Pieczywo czosnkowe nie załapało się na zdjęcia – bułeczki były bardzo smaczne i zniknęły szybciej niż się pojawiły.
Po rozprawieniu się z zupami i będąc już po kilku kuflach piwa / karafkach wina, rozmowy rozkręciły się na całego i nawet nie wiem ile minęło czasu kiedy to na stołach pojawiły się dania główne:
- kilka kawałków super delikatnej duszonej wołowiny w pysznym winnym sosie wraz z ugotowanym w punkt makaronem oraz warzywami i szpinakiem – smaczne i sycące danie wywołało uśmiech na twarzach biesiadników.
- idealnie miękka i delikatna polędwica z dorsza wraz z klawą w smaku kontrastującą, lekko twardą czarną soczewicą oraz warzywami julienne (ugotowanymi i pokrojonymi w cienkie paski: marchewką, pietruszką, porem).
Zwieńczeniem takiej kolacji musiały być desery, więc na sam koniec upajaliśmy się pyszną i fantastyczną pod kątem smaku i tekstury panacottą z nutką ziołową i karmelowaym sosem oraz tartą bezową, która pierwszemu deserowi, nic a nic nie ustępowała.
Z tego co rozmawiałem z ludźmi, zdecydowana większość zaliczyła kolację do udanych i smacznych. Duże podziękowania należą się także obsłudze lokalu, która bez najmniejszych problemów radziła sobie z bandą wyluzowanych korpoludzi i natychmiastowo reagowała na wszystkie zgłoszenia i życzenia.
Firmowa Wigilia w Del Papa? Jak najbardziej owszem TAK.
- www: http://www.delpapa.pl/pl
- śniadania: brak
- lunche: brak
- parking: publiczny płatny pon-sb poza Rynkiem
- kącik dla dzieci: brak
- ogródek / taras: jest
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 4
wielkość porcji 3,5
smak 4,5
obsługa 4
cena / jakość 4,5
OCENA KOŃCOWA: 4,1 / 5 (tutaj sprawdzisz co się składa na oceny)
Polub bezfarmazonu na facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.
RECENZJE SPRZED PONAD TRZECH LAT
Parę ładnych lat temu jakoś w 2013-tym, a może 2014-tym przy okazji świętowania Walentynek, wraz z kolegą J. zabraliśmy do Del Papa nasze lube. Zajadaliśmy steki, pasty i mule popijając wódką ze szklanek (tylko panowie). Czas minął szybko i przyjemnie, wspominamy to do dzisiaj 🙂
Tym razem w lutym 2017 obeszło sie bez pijaństwa. Ale zanim o jedzeniu, to dwa zdania o samym lokalu.
Środek restauracji jest całkiem nietypowy. Z jednej strony obdrapane ściany z widoczną czerwoną cegłą i odpadającym tynkiem, z drugiej elegancka elewacja z punktowym oświetleniem. W lecie można zasiąść w zewnętrznym ogródku.
Charakterystyczne dla tego rodzaju kuchni menu można podejrzeć tutaj.
Chwilę po zamówieniu zostaliśmy poczęstowani wypiekanymi na miejscu, lekko twardawymi, słonymi i bardzo uzależniającymi paluszkami grissini.
Na pierwsze dania nie czekaliśmy długo, około 10 minut:
- krem z pasternaku i zimowych warzyw z chili (12 PLN) zgodnie z nazwą powinien zawierać porcję ostrej papryki, ale na prośbę K. kucharz ilość tego czerwonego diabła ograniczył do minimum. Gęsta zupa dobrze grała razem z pietruszką i smażonymi kawałkami boczku. Ostrość okazała się idealna i bardzo rozgrzewająca.
- czarne risotto z ośmiorniczkami i krewetką (28 PLN) wielkością przypominało danie główne. Czarne jak smoła (dzięki transowi kałamarnicy), udekorowane kawiorem z alg morskich, pietruszką oraz krewetką. W kleistym ryżu utopiono sporo sprężystych ośmiorniczek. Wyborna, niesztampowa i oryginalna pozycja.
15 minut po spożyciu powyższych na stołach pojawiły się:
- pizza Appettita (27 PLN), która po polsku nazywać mogłaby się mięsna uczta. Zawierała: pikantne salami, szynkę, boczek i cebulę. Oprócz tego oczywiście sos pomidorowy oraz ser. Od dawna miałem ochotę na specjalność z pieca i ten placek spełnił moje oczekiwania. Przez ogrom mięsnych składników pizza była bardzo tłusta, ale jak łatwo się domyślić jednocześnie bardzo sycąca. Ciasto było cienkie (ale nie do przesady), boczki chrupiące. Sos pomidorowy mógłby być trochę bardziej wyczuwalny, bo wśród wszystkich dodatków po prostu ginął.
- pasta Alfredo (26 PLN) – tagliatelle, szynka parmeńska, ser grana padano, rukola, suszone pomidory, śmietana. Niezła porcja makaronu domowej roboty. Śmietana i ser były bardzo intensywne i jednocześnie niezamulające, co często można zaobserwować w podobnych potrawach. Szynka pierwszej jakości. Paście nie mam nic do zarzucenia.
Kelner, który nas obsługiwał miał gorszy dzień – ze trzy razy w różnych miejscach sali spadły mu sztućce , w trakcie konsumpcji nie podchodził i nie zadawał żadnych pytań. Przy zabieraniu pustych talerzy ani razu nie zapytał czy nam smakowało. Podejrzewam, że widząc wyzerowane talerze znał odpowiedź.
Jest jedna rzecz, która mi się nie spodobała. Nie wypada aby w restauracji tej klasy, zamiast kuchennej pieprzniczki i solniczki stały na stolikach sklepowe młynki wraz z przyprawami od znanego sprzedawcy przypraw. Podobnie sprawa ma się z oliwą i octem balsamicznym. Nie można ich przelać do lepszego szkła, zamiast podawać w sklepowych butelkach? Może to szczegóły, ale nie pasują mi do całokształtu restauracji.
Złego słowa powiedzieć o jedzeniu nie mogę, więc na pytanie czy warto odwiedzić Del Papa, odpowiadam bez wahania – tak warto!