Astrid czyli kawiarnio – śniadnio – brunchownia w skandynawskim stylu. Lokal jest mały, a pierwsze co się rzuca w oczy to bar oraz wydzielona kuchnia. Ta, frontem do gości zbudowana jest z szyb w białych ramkach i dzięki temu można przez nie podglądać pracę kucharzy. Tworzy to również fajny klimat.
Fajny natomiast nie jest ogólny ścisk w centralnej części lokalu. Stoliki zlokalizowane na środku są tak blisko siebie, iż człowiek czuje się jakby dosłownie jadł z ludźmi obok. Całe szczęście przy tych na obrzeżach jest lepiej. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale o komforcie w centrum sali nie ma mowy. Plus za głośno grającą muzykę, wobec czego można bez skrępowania ze sobą rozmawiać.
O daniach z karty nie będę się wielce rozpisywał – wszystkie podglądniecie tutaj.
Nie pamiętam kiedy ostatnio piłem kakao (10 PLN). Gdy zobaczyłem je w karcie, nie było odwrotu. Jak dla mnie okazało się zbyt słodkie, ale mimo wszystko cieszę się że je zamówiłem, bo tym samym przywołałem lata dzieciństwa.

Smorrebrod w prostym tłumaczeniu to posmarowany chleb. W Astrid dostaniecie kilka odmian tej jakże znanej duńskiej przekąski. Czterogryzowe kromki ciemnego chleba kosztują 13 złotych.
Na zdjęciu poniżej wersja z oryginalnym matjasem (czyli młodym śledziem, tzw. dziewiczym jeszcze przed tarłem), rzodkiewką i chrzanową śmietaną.

Risengrod (21 PLN) to nic innego jak ryż na mleku. Tutejszy pudding podaje się z wiśniami – danie ma bardzo wyważoną słodycz, przyjemny smak i dzięki wysokotłuszczowej śmietanie kremową konsystencję.

Rosty – cienkie, świeżo tarte, smażone placki z ziemniaków z super delikatnym, marynowanym łososiem, płynnymi jajkami oraz gęstym holenderskim sosem (34 PLN). Tu i ówdzie miotają się laskowe orzechy.

Obsługa stara się widzieć wszystkich dookoła. Zamówienia są sprawnie zbierane, a na dania należy poczekać około dwudziestu – trzydziestu minut. Każda pozycja przygotowywana jest od zera, tu nie ma drogi na skróty.
Jeśli z moim porannym apetytem miałbym tu jednak przyjść na porządne śniadanie, musiałbym zamówić co najmniej dwa dania i kanapkę. Wraz z kawą i tipem zbliżyłbym się wtedy do stówki. Całe szczęście nie mam tego problemu, gdyż z racji innych porannych aktywności śniadań na mieście nie jadam.
Kuchnia Astrid, jak widzicie powyżej, na pewno nie jest nudna. Prowokuje do powrotu i próbowania kolejnych dań. Finezję wykonania widać tuż po podaniu, miła dla oka jest również zastawa.
Na oceny jest za wcześnie, wrócę jeszcze ze dwa razy na brunch i wtedy się takowe wystawi.
- fb
- śniadania: dostępne
- oferta lunchowa: brak
- parking: publiczny płatny przy ulicach obok
- kącik dla dzieci: brak
- ogródek / taras: brak
- miejsce przyjazne zwierzakom: tak
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
*** BRAK OCEN PRZEZ WZGLĄD NA DOTYCHCZAS TYLKO JEDNĄ WIZYTĘ ***
lokal / wystrój
wielkość porcji
smak
obsługa
cena / jakość
OCENA KOŃCOWA: (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.