W listopadzie 2018 wybraliśmy się na Dolny Śląsk. Po zdobyciu kolejnych dwóch szczytów Korony Gór Polski i zwiedzeniu kompleksu Podziemne miasto Osówka złapał nas głód. Nie mając pojęcia gdzie się wybrać, sięgnąłem po telefon i rozpocząłem poszukiwania po czeluściach internetu .
Natknąłem się na wpis o miejscu w okolicy w którym „czas się zatrzymał” i gdzie serwują „powalające porcje„. Te dwa określenia wystarczyły do podjęcia decyzji.
Zjawiliśmy się tam chwilę po 19tej i widząc taką oto tabliczkę przed wejściem, trochę się wydygałem czy ktoś nas jeszcze zechce obsłużyć.
Całe szczęście obawy okazały się bezpodstawne i tuż po przekroczeniu progów przejęła nas kelnerka i zaprowadziła do stolika.
Nie no żartuję 🙂 Dostał się nam taki przyjemniaczek.
Kelnerka zostawiła karty, poinformowała o wyprzedaniu 1/3 dań (a jednak!) i dała nam czas na zastanowienie. Kiszki marsza grały i chociaż łatwo nie było decyzje zapadły szybko. Tutaj możecie podejrzeć menu z fikuśnymi nazwami dań – jest bardzo sprytnie napisane i podzielone na różne sekcje.
Pani pojawiła się z powrotem po około pięciu minutach, a my przekazaliśmy nasze prośby. W trakcie oczekiwania na jedzenie zdążyłem się przejść po lokalu i wyłapałem takie oto smaczki 🙂
Po dosłownie chwili na stole pojawiła się herbata (spójżcie na ten koszyczek i cukiernicę) oraz gratisowe czekadełko.
Smalczyk dosolony i świetnie przyprawiony, z malutkimi kawałkami mięsa – doskonały. Taki typu „wiem, że zaraz czeka mnie porządny obiad, ale nie mogę się opanować i jem dalej” 🙂
Po chwili na imprezę wbiła pomidorowa (8 PLN). Świetna, śmietanowa, aromatyczna, kompletnie nic jej nie brakowało. I jeszcze te wypasione lane kluchy. Kosa.
Ja upolowałem grillowany schab z zestawem surówek oraz smażonymi ziemniorami za UWAGA 26 złotych. Dwa obficie podlane sosem kawałki mięsiwa, podane wraz z chyba połową kilograma pachnących czosnkiem i pietruszką ziemniaków. Wszystko to na gorącej, żeliwnej patelni. Porcja nie duża, ale przeogromna! Mięso jak na schab miękkie – przy krojeniu obyło się bez walki. Smażone węgle świeże i gdzieniegdzie tak jak lubię mocniej przyjarane. Burczaki słodkawe, surówce z czerwonej kapusty przydałoby się więcej soli – była całkowicie nijaka.
K. pierogi kresowe prezentowały się nieźle. 11 sztuk wraz z surówką z kapusty z bardzo małą ilościa oleju kosztowało 15 złociszy. Miały średniej grubości ciasto i dobrze przyprawiony mięsno – kaszowy farsz. Kucharz nie pożałował smalczyku oraz bardzo drobno posiekanej pietruchy.
W kwocie niecałych sześciu dyszek najedliśmy się przestraszliwie – takie interesy to ja lubię.
Na rachunek się nie doczekaliśmy przy stoliku, więc uiściłem opłatę przy barze. Debatujące tam o wieczornym utargu kelnerki, nawet nie zwróciły na mnie uwagi. Miały taki jakby SCRUMOWy podsumowujący dzień stand-up (ludzie IT wiedzą o czym mówię). Kiedy załatwiłem temat z panią przy kasie, reszta nawet nie oderwała się od rozmowy. No, ale może w Oberży panuje zasada, że nie tylko wystrój jest rodem z PRL 😉
Miejsce zdecydowanie godne polecenia. Prawdziwe, smaczne, przytulne i ciepłe. Będąc w pobliżu na pewno ponownie je odwiedzimy.
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 4
wielkość porcji 5
smak 4
obsługa 2,5
cena / jakość 4
SUMA 19,5 (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)
Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
A tutaj zobaczysz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc. Jeśli jesteś z Małopolski możesz je też sprawdzić na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.
tym schabem to 3 osoby by się najadły:)
PolubieniePolubienie
Byłem w sierpniu. Przypadkiem, przejazdem, zagnany przez głód po zdobyciu jakiejś górki. Okoliczności podobne i wrażenia też. Znaczy zgadzam się z wszystkimi tezami autora. Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie