Dzień przed Sylwestrem 2018/19 przypomnieliśmy sobie o kuponach które dostaliśmy w prezencie podczas otwarcia Mavericsa w połowie 2018 tego.
Tego wieczoru zajęta była może 1/3 stolików, ale jestem niemalże pewien, iż z każdej części sali słyszałem nie polskie języki. Zajęliśmy miejsce przy wygodnej czwórce, a kelner chwilę później pojawił się z kartami.
W ramach czekadałka dostaliśmy pieczywo z tapenadą z czarnych oliwek oraz masłem.
Z menu które zobaczycie tutaj, na rozkręcenie żołądków skusiliśmy się na trzy pozycje:
- taco z wolnopieczoną wieprzowiną (32 PLN) podano z czymś jakby mango salsą oraz super kremową, bardzo gęstą śmietaną. Kukurydziane placki bardzo spoko, ale samo mięso (chyba żeberka) mimo iż miękkie to również przeraźliwie tłuste. Taco nie dało się zwinąć i jeść rękoma, bo fat ściekał po dłoniach. Ta „meksykańska” wariacja nie zaskarbiła naszych serc.
- bisque z homara (22 PLN) jadłem po raz pierwszy i szczerze mówiąc nie wiedziałem czego się spodziewać. Delikatnie kremowa, gorąca zupa miała głęboki i intensywny aromat. Skrywała około 40 gramowy kawałek skorupiaka, który w smaku przypominał krewetkę. Jego mięso było spójne, acz niesprężyste i takie bardzo delikatne. Coś pięknego.
- sałatka z zapieczonym kozim serem, puree z dyni oraz marynowanymi buraczkami z czymś a’la chlebową grzanką (31 PLN). Zielenina była trochę twarda, ser jak na wyrób kozi przystało szalenie intensywny, a dynia słodkawa. W porządku, ale bez większych zachwytów.
Tak między Bogiem, a prawdą to całkiem nieźle powyższymi pojedliśmy. Byliśmy jednak dopiero na półmetku – po około dwudziestu minutach pojawiły się dania główne.
- Club sandwich z domowymi, miękkimi odrobinę tłustymi frytkami (38 PLN) zawierał pomidora, majonez, awokado no i oczywiście chrupiący boczek i kurczaka. Na pochwałę zasługują doskonałe proporcje wszystkich składników. Napchałem się przestraszliwie już pierwszą z tych kanapek, więc z drugiej wybrałem tylko warzywa i białko – pszenny, tostowy chleb mnie pokonał. W zestawie zabrakło mi oddzielnie podanej surówki (np Coleslaw).
- kotleciki cielęce ze świetnymi dyniowymi gnocci (51 PLN) o nierozlazłym i w sam raz twardym cieście podano z jadalnymi kwiatuszkami. Dwa kotleciki z kostkami były świetne, ale pozostałe dwa bez kostek nazbyt przeciągnięte i przez to wysuszone. Talerz dopełniały jędrne pory.
Kolację zaliczyliśmy do udanych i bardzo ale to bardzo sycących. Zdecydowanie przesadziliśmy z ilością zamówionych pozycji, ale chcieliśmy przetestować jak najwięcej dań.
W trakcie naszej wizyty, byliśmy obsługiwani przez dwójkę bardzo miłych kelnerów którym zależało na poznaniu opinii zwrotnej o potrawach. Swoje uwagi przekazaliśmy, a Ci obiecali podać je dalej do kuchni.
Maverics potwierdził wysoki poziom i dbałość o szczegóły, a kremową zupą z homarem przypomniał mi jak fascynująca jest kuchnia francuska. Do zobaczenia następnym razem – w porze lunchu 🙂
W październiku 2018 wpadliśmy męską ekipą do Mavericsa w ramach jesiennej edycji Restaurant Week żeby wciągnąć przystawkę, danie główne i deser plus drin w cenie 49 zeta.
W środku pustki, ale nie ma się co dziwić – był początek tygodnia, po 21ej.
Jako, że jeden z koleżków wypadł nam w ostatniej chwili, a kolacja jest płatna z góry i nie było opcji refundacji, poprosiliśmy o możliwość spróbowania drugiego menu (B) – oryginalnie zamówiliśmy pięć menu (A). Po krótkiej chwili i konsultacji z kucharzami, kelnerka poinformowała nas o pozytywnym rozpatrzeniu prośby 🙂 To się chwali – dziękujemy.
Festiwalowe menu prezentowało się następująco:
- tuńczyk Tataki z sosem ponzu i avocado (menu A). Delikatność ciepłej ryby przełamana kwaśnymi owocami (tylko Sz. kręcił nosem) przypadła nam do gustu. Zielony łagodny krem również na propsie.
- krem z batata z jarmużem (menu B) gorący, gęsty – no świetny co tu dużo pisać!
- kotleciki cielęce z borowikami i salsefią (menu A). Nie ukrywam iż zaintrygowała nas salsefia przez niektórych zwana skorzonerą – moim zdaniem to jednak nie to samo (ale mogę się mylić). Jędrne korzenie ugotowane tak na al dente – doskonale się kroiły i fajnie smakowały. Samo mięso super soczyste i aromatyczne. Sos z borowikami doskonale się komponował z truflowymi ziemniakami, które przynajmniej dla mnie niczym się nie różniły od „normalnych”. Całe danie kozak.
- tacos z tuńczykiem (menu B) uzmysłowił mi jak ciekawym połączeniem jest morska ryba ze słodkim burakiem i jakąś salsą (może mango?). Domowa tortilla też przyjemna 🙂
- Lime Pie z toppingiem mascarpone (menu A). Jak to się teraz po młodzieżowemu mówi – przekot ! Nie za słodkie, minimalnie kwaskowate o idealnej konsystencji. Prima sort !
- lody z koziego sera z bazylią (menu B) nie przekonały nas. Po prostu nie spasowały nam zmarzliny z tego bardzo charakterystycznego sera – nawet w połączeniu ze świetną kruszonką oraz truskawkami. Naszym zdaniem najsłabsza pozycja wieczoru.
Podsumowując w dwóch zdaniach. Jest moc, jest smak, jest pomysł, świetne wykonanie i fajna ekspozycja na talerzach. Maverics’ owi mówimy TAK i wystawiamy ponadprzeciętną ocenę.
W Krakowie powstał nowy koncept – restauracja amerykańska inspirowana kalifornijskim klimatem która znajduje się w hotelu Andel’s tuż obok Galerii Krakowskiej.
Wystrój wnętrza jest ciekawy, przejrzysty i bardzo świeży.
W menu znajdziecie przekąski, kanapki, burgery oraz rybne i mięsne dania główne. Wegetarianie również znajdą coś dla siebie, jest też osobna sekcja dla dzieciaków. W karcie są także doskonałe kalifornijskie wina i piwo. Sprytną propozycją dla tych co lubią się dzielić i eksperymentować jest stół szefa czyli wyselekcjonowane dania z karty w formie degustacyjnej dla kilku osób.
Dużym atutem jest lokalizacja w samym centrum Krakowa, w hotelu Vienna House Andel’s Kraków tuż przy Galerii Krakowskiej i dworcu głównym.
Kuchnia serwuje dania w stylu kalifornijskim z wpływami azjatyckimi, meksykańskimi i europejskimi. Kolację degustacyjną w której miałyśmy przyjemość uczestniczyć przygotowano tak, aby każdy miał możliwość spróbowania jak największej ilości smakołyków 🙂
No dobra dosyć tych opowieści, zobaczcie sami co tego wieczoru (lipiec 2018) podczas kolacji degustacyjnej dla blogerów zaserwował szef kuchni ❤
- Tuna Tataki – tuńczyk z awokado, grejpfrutem i sosem ponzu
- taco z grillowaną wołowiną i salsą cruda
- sałatka z orkiszem, marynowaną gruszką i kozim serem
- stek z antrykotu z grillowaną marchwią fioletową i boczniakami
- ryba z pieczonym fenkułem i grillowanym pomidorem
- orecchiette z zielonymi szparagami, kalarepą i groszkiem cukrowym w pesto bazyliowym z parmezanem
- warzywa szefa, frytki z batatów
- Brownie czekoladowe z konfiturą malinową
- Churros cynamonowe z sosem czekoladowo – orzechowym
- Lime Pie z Mascarpone
Wg informacji właścicieli produkty poddawane są krótkiej obróbce termicznej dzięki grillowi którego temperatura sięga nawet 800 stopni. W daniach znajdziecie wiele warzyw i owoców. To za co należą się brawa to pojawiające się, trochę już zapomniane, ale wracające do łask składniki takie jak orkisz czy pasternak.
Tego wieczoru wszystko było bardzo smaczne, świeże i ładnie podane. Jeśli miałybyśmy wybrać TOP 5 byłyby to: sałatka z orkiszem i serem kozim, wszystkie dania główne oraz Lime Pie z Mascarpone.
Potrawy którymi zostałyśmy poczęstowane przekonały nas całkowicie. Wrócimy tam z całą pewnością powtórzyć smakowe doznania z kolacji degustacyjnej, ale spróbujemy również innych pozycji z menu…
* zdjęcia z kolacji degustacyjnej zostały zrobione przez Andrzeja Skomorowskiego
- www: http://www.mavericksrestaurant.pl/
- śniadania: brak
- oferta lunchowa: zupa + drugie danie = 26 PLN
- parking: publiczny płatny pon – sb wzdłuż albo w środku Galerii Krakowskiej lub w okolicach Kleparza / pl. Matejki
- kącik dla dzieci: nie zauważyłem
- taras / ogródek: nie zauważyłem
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 4
wielkość porcji 3,5
smak 4
obsługa /serwis 3,5
cena / jakość 4
OCENA KOŃCOWA: 3,8 / 5 (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)
Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.
ale pysznie to wszystko wygląda!
PolubieniePolubienie
Piękne zdjęcia 🙂 aż się zrobiłam głodna 🙂
PolubieniePolubienie