Są miejsca które odwiedzam bardzo, bardzo rzadko, należą do nich między innymi cukiernie i piekarnie. Z racji panujących tam zapachów unikam ich jak ognia, żeby nie łamać pewnych postanowień.
Styczniowej 2018 soboty w trakcie spaceru po krakowskim Kazimierzu naszą uwagę przykuła jednak witryna z przefantastycznie wyglądającymi tortami, ciastkami, czekoladkami…
Zanim neurony zdążyły przekazać kaloryczne informacje do mózgu, byliśmy już w środku – bez odwrotu i możliwości ucieczki.
Jak się później okazało to był TEN dzień – dzień w którym lecisz bez opamiętania, zapominasz o wszelakich postanowieniach i ładujesz ZŁO pod sam korek.
O tym co GTA ma „w asortymencie” rozpisywał się nie będę, zobaczcie sami tutaj. Czytając w necie o ciastkach, tortach, czekoladkach głowa zaczyna boleć, ale uwierzcie że w lokalu jest zdecydowanie gorzej! Wszystko wygląda niesamowicie apetycznie i wykonane jest z taką dbałością o szczegóły, że serio można dostać zajoba.
No ale bez jaj, ile można gapić się w witrynę??!! Po chwilowej rozkmince decydujemy się na kawałek tortu składający się z super piankowego musu z białej czekolady, kremu z marakui, dżemu malinowego, lekkiego biszkoptu i maślanego ciasteczka. Godna około 130g porcja w cenie 13,50 PLN o idealnie wyważonej słodyczy. Żywny obłęd!
Drugim strzałem jest brownie z konfiturą z pomarańczy, słonym karmelem z wanilią oraz prażonymi orzeszkami ziemnymi. O ku*** mać! Przepraszam, bo słów mi brakuje.
Pod siłą nacisku widelca, górna, miękka część tego wyrobu prosto z raju ulega i przebijam się mniej więcej do połowy grubości. Późnej przykładam troszkę więcej Niutonów aby przepołowić niższą, bardziej zwartą i gęstą część browniego. Ciastko, które nie pamiętam ile kosztowało (12-14 PLNów) jest obłędnie słodkie i wyraźne. Po prostu cudo – tego nie da się opisać słowami.
Po konsumpcji mózg ciągle ustawiony jest w oszukańczy tryb „cheat”, co powoduje zakup dwóch kolejnych kawałków, celem skonsumowania ich następnego dnia w domu przy kawie.
Najgorsze jest to, że te dwa kosztujące trzy dychy kawałki (pistacjowy i orzechowy) znikają w oka mgnieniu, a kawa nie jest wypita nawet do połowy.
Jeśli zatem szukacie miejsca w którym na pięć minut zapomniecie o Bożym świecie aby zatracić się w cukierniczym orgazmie, to proszę bardzo, wykładam je Wam na tacy.
Celem uśpienia wyrzutów sumienia zróbcie sobie czterokilometrowy spacer przy Wiśle i dookoła „Kazika”, a później odbierzcie nagrodę na Bożego Ciała w Galerii Tortów Artystycznych. Niech moc będzie z Wami!
P.S. Tylko uważajcie, bo ja po jednej wizycie jestem już od ich słodyczy uzależniony.
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 3
wielkość porcji 3,5
smak 5
obsługa 3
cena / jakość 5
OCENA KOŃCOWA: 3,9 / 5 (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)
Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.
wow, to Brownie kusi. Tortów nie lubię, więc pewnie wybór miałabym prostszy, ale to Brownie, wow!
PolubieniePolubienie
Przeczytałam tytuł i przeraziłam się: „Co? Czyli jednak nie warto tam iść?”. Potem wczytałam się w treść i już wiem, gdzie wypiję kawę, i nie tylko, po moim kolejnym spacerze (zwłaszcza, że ta wystawa już od dawna woła mnie zachęcająco;))
PolubieniePolubienie
Jak przeczyłam tytuł to sie przeraziłam! ale wczytywając się w artykul zrozumiałam o co chodzi. Byłam tam w grudniu, miejsce małe ale torty są nieziemskie!
Passion i Pink Parfume to moje nr 1!
PolubieniePolubienie
Tak też się w tych tortach zakochaliśmy :)))
PolubieniePolubienie