Nieraz słyszałem pochlebne opinie o kuchni w tytułowej restauracji. Ciężko mi też zliczyć, ile razy pedałując na rowerze wzdłuż Wisły patrzyłem na to okazałe zamczysko na skarpie. W październiku 2017 wraz z doborową ekipą, udało mi się tam wreszcie dotrzeć.
Kelner zaprowadził nas do uprzednio zarezerwowanego stolika przy którym tak naprawdę średnio wygodnie usiedliśmy. Mimo rezerwacji dla 6 osób dorosłych i dziecka przygotowane zostało 6 miejsc. Nikt nie dopytał ile dziecko ma lat i chyba od razu założył że 5 letni D. usiądzie na kolanach. Wynikiem tego M. siedziała “w przejściu”.
Ale zapomnijmy na chwilę o minusach i spójrzcie na ten widok z tarasu !
Menu jest spore (do wglądu na dole strony tutaj), a oprócz standardowej karty jest też wkładka z daniami polecanymi przez szefa kuchni.
Zdecydowaliśmy się na przystawki oraz dania główne z późniejszym planem na desery. Niestety, nie spodziewaliśmy się iż startery dostaniemy po UWAGA 45 minutach od zamówienia W międzyczasie na stole nie pojawiło się żadne czekadełko, a kelner przeprosił nas za zaistniałą sytuację dopiero wtedy jak już głośno zaczęliśmy manifestować nasze niezadowolenie.
Ale skupmy się na tym, co mniej więcej w tym samym czasie, w końcu pojawiło się na stole:
- terrina z ozora wołowego z chrzanowym remoulade i sosem gribiche (23 PLN). Twarde kawałki ozorów wołowych zamknięte w galarecie super smakowały wraz z francuskim majonezowym sosem z dodatkiem korniszonów, chyba szczypiorku i może cebulki. Ten drugi, biały o konsystencji aksamitnego serka i z wyczuwalnym chrzanem również był niczego sobie.
- ugotowane w punkt cztery krewetki tygrysie w miodzie i pomidorach z roszponką na salsie z mango (31 PLN) były nietypowe, bo przez połączenie miodu i mango bardzo słodkie. Owszem, można było je lekko wyostrzyć cytryną, ale ciągle dominowała bardzo mocna słodycz.
- sałatka „Szachraban” – burak, grejpfrut, pomarańcze, granat, orzechy włoskie (20 PLN) została pozytywnie oceniona przez M. dzięki jej wyrazistości i super połączeniu rukoli i grejpfruta.
- grillowany ser kozi podany z sosem malinowym, orzechami, melonem i gruszką (29 PLN) bardzo ładnie prezentował się na talerzu, smakował również niczego sobie, chociaż mocnego w smaku sera nie wiem czy było tam 40 gramów.
- domowy rosół z wołowiną i makaronem (15 PLN) smakował dokładnie tak jak wyglądał – bogaty, treściwy, z super makaronem, warzywami i delikatnym mięsem w sporej ilości.
Po przystawkach czekaliśmy kolejne pół godziny na dania główne. Nie to jest jednak w tej historii najgorsze, a fakt iż ja zdążyłem już ze swoim drugim daniem całkowicie się rozprawić, kiedy to niektórzy swojego jeszcze nie dostali. Masakra – nie ma to jak jeść kiedy innym cieknie ślinka
- warkocz Kurdyjki z polędwicy wołowej z orientalnym ratatouille (55 PLN) z opiekanymi ziołowymi ziemniaczkami (9 PLN). Mięso w sam raz doprawione, wysmażone bardzo dobrze i zawinięte w warkocz. Bardzo spoko ziemniaczki rzeczywiście opiekane w piecu (a nie smażone w oleju jak to często bywa mimo zapisu w menu „opiekane”). Najsłabszym ogniwem był mix warzywno – orientalny który od razu po podaniu był ledwo ciepły. I cóż, że dobrze smakował i pachniał skoro po trzech kęsach był już zimny i psuł wszelakie walory smakowe reszty kompanów na talerzu…
- argentyński rostbef z dojrzewającej wołowiny z sosem Jack Daniels (65 PLN) z warzywami z woka (12 PLN). Uprzednio popieprzony i posolony gruby kawał mięsa wysmażono idealnie wg prośby, chociaż W. po jego spróbowaniu skwitował iż to nie był jego smak.
Całkowitą porażką okazał się sos, który smakował jak typowy słoikowiec do którego ktoś o chyba nie do końca zdrowych zmysłach dolał na zimno whisky, tak że nie zdążył wyparować alkohol. Spróbujcie tak zrobić w domu – gwarantuję, że pierwszą Waszą myślą będzie „co za ohydztwo”.
Warzywa z woka nie załapały się na zdjęcie – przez zatopienie ich w bardzo dużej ilości oliwy były trochę zbyt mdłe.
- Dolma – faszerowane mięsem i ryżem liście winogron, cebula, bakłażan, cukinia i pomidor (35 PLN). Tutaj to już była porażka na całej lini – całe, dokładnie całe danie było przeraźliwie kwaśne – nie wiem czy komuś się polało za dużo octu czy co, ale było masakryczne. Gdyby nie fakt, że M. była bardzo głodna (jak my zresztą wszyscy) i że czekaliśmy ponad godzinę na dania główne, na pewno by ten „smakołyk” zwróciła na kuchnię, a tak coś tam trochę „podziubała”. Ewidentnie tego dnia coś nie wyszło kucharzowi.
- polędwiczka wieprzowa marynowana w tymianku z sosem winnym i puree z czerwonej kapusty (39 PLN) została podsumowana przez I. jako „bez szału i bez większych zastrzeżeń”
- marynowane żeberka wieprzowe grillowane w miodzie z warzywnymi frytkami (35 PLN) i z dodatkowo zamówionymi ziemniaczanymi frytkami (9 PLN).
Zacytuję konsumenta D.: „Ładnie podane i ułożone w formie piramidy żebra były zbyt przesuszone i sprawiały wrażenie wczorajszych. Frytki warzywne tak dobre, że spokojnie mogłyby zastąpić zwykłe w mojej diecie. Natomiast podany sos to jakiś kiepski żart – smakował jak Pudliszki ze słoika„
- okoń morski z grilla z wakame i czarną soczewicą (43 PLN) z Turszi czyli kiszonymi warzywami: marchewką, kalafiorem, oliwkami, białą kapustą oraz ogórkami (11 PLN) – Trzy kawałki smacznej, wyrazistej w smaku, opiekanej ryby ułożone były na przyrządzonej na sypko czarnej soczewicy. Panierka dobrze trzymała się mięsa i nie była zbyt gruba.
Kiszone warzywa (których K. jest ostatnio wielką fanką) oceniła pozytywnie, mimo że wszystkie smakowały niemalże tak samo. Mi one całkowicie nie podeszły.
- najmłodszy z uczestników biesiady zajadał polędwiczki z kurczaka z kuleczkami ziemniaczanymi – kuleczki nawet ciekawe i zjadliwe, ale te kurczaki
Panierka miękka i jakby oklapła, zero chrupkości – D. zostawił ponad połowę.
Wartym zaznaczenia jest fakt, iż kelner za problem z serwisem przepraszał nas wielokrotnie. Został nam również przyznany rabat w wysokości 12% na niedogodności.
Kończąc tą długą recenzję muszę stwierdzić iż niestety kuchnia nie ogarnęła na równi odbywającej się w tym samym czasie imprezy zamkniętej wraz z przygotowywaniem posiłków dla “zwykłych” gości z zewnątrz. Ledwo ciepłe potrawy i gotowce ze słoików są w takiej restauracji niedopuszczalne.
Nasza ekipa do zamku szybko nie wróci i raczej nikomu Zyiada nie poleci – a szkoda, bo mieliśmy super pozytywne nastawienie i duże oczekiwania…
- www: https://www.facebook.com/ZamekwPrzegorzalach/
- śniadania: brak
- lunche: brak
- parking: prywatny
- kącik dla dzieci: nie zauważyłem
- taras / ogródek: piękny taras ze wspaniałym widokiem na zakole Wisły
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 4 (ocenę podnosi super taras)
wielkość porcji 3,5
smak 2
obsługa / serwis 2 (kelner super, ale ocena niska przez wzgląd na okrutnie długi czas oczekiwania)
cena / jakość 2
OCENA KOŃCOWA: 2,7 / 5 (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)
Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.
miałem też tam się wybrać ale po tej opinii na pewno nie skorzysta. z góry dziękuje i pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
dla pięknych widoków z tarasu można zaryzykować kawkę i deser 😉
PolubieniePolubienie
Też tak myślałam… 😂
Wybraliśmy się z mężem w zeszłe wakacje skorzystać z pięknych widoków jakie oferuje ta restauracja. Zamówiliśmy pucharki lodowe z owocami. W obydwu porcjach znaleźliśmy włosy. Zgłosiliśmy zaistniałą sytuację i zdegustowani opuściliśmy to miejsce. Raczej już tam nie wrócimy.
PolubieniePolubienie
Przykre
PolubieniePolubienie
ok
PolubieniePolubienie
te kurczaki dziecięce wyglądają jakby w ogóle nie były usmażone, takie blade. Najlepiej wygląda rosół:)
PolubieniePolubienie
no i trochę też tak smakowały jakby zabrakło im kilku minut w oleju…
PolubieniePolubienie
Też wiele razy sie tam wybierałam. Czyli nawet widok nie nadrabia?? Niestety w wielu lokalach imprezy odbijają sie na ruchu bieżącym. Dużo pracy, mało rąk do roboty a właściciele myślą, że ludzie się skolonują… Nie wyobrażam sobie żeby jakiś szanujący szef kuchni pozwolił sobie żeby dania z kuchni nie wyszly razem do jednego stolika… Porażka.
PolubieniePolubienie