Wpis gościnny od koleżanki Izy
Wpadliśmy tu kiedyś na obiad przechadzając się brzegiem Wisły w jakieś deszczowe wiosenne popołudnie. Bez problemu znaleziono dla nas wtedy stolik dla ok. 10 osób, pomimo tego, że był weekend.
Trochę zmarzliśmy, więc zdecydowaliśmy się na zupę – krem pomidorowy. Wzięliśmy jeden na spółkę, bo sama nie daję rady zjeść potem obiadu. Co wzięliśmy na obiad? – już nie pamiętam, ale ten krem został mi w pamięci do dziś. Wiedziałam, że jeszcze kiedyś tam wrócę, dlatego gdy padł pomysł żeby zorganizować imprezę teamową właśnie na Barce – byłam bardzo za.
Spotkanie odbyło się na początku sierpnia ’16 w środku tygodnia, nie było problemu z rezerwacją na ok. 25 osób. Tydzień wcześniej dostaliśmy do wyboru listę dań i przystawek i każdy mógł na spokojnie coś sobie wybrać. A wybór jest spory – makarony, sałatki , mięsa i ryby – zróżnicowane cenowo od ok. 26 – 43 zł, desery i przystawki średnio 13zł. Do tego wino – białe i czerwone, piwo, woda i soki.
Na przystawkę zamówiłam bruschettę, ale nie tą standardową z pomidorami lecz z serem gorgonzola, gruszką, rukolą oraz orzechami – pycha! To był dobry wstęp 😉 nie zdecydowałam się na krem, tylko dlatego, że chciałam spróbować czegoś nowego – a koleżanka obok potwierdza, że bardzo jej smakował.
W całej grupie przeważały gnocchi jako przystawki – udało mi się spróbować od drugiej koleżanki i tutaj także miłe zaskoczenie – nie żałowałabym wyboru. Wszystko było ładnie podane, finezyjnie i ciekawie.
Na drugie danie rozważałam łososia na morskiej soli z płatkami róży lub kaczkę. Łosoś był pięęęknie podany, wzięła go koleżanka obok, a dla mnie wygrała kaczka – przepadam za nią i zdarza mi się zrobić ją w domu. Lubię słodko-słone połączenia i nie zawiodłam się.
Udko confit oraz smażona pierś z żurawiną, pieczonymi ziemniaczkami w ziołach z kiełbasą salsiccia oraz warzywami. Porcja idealna (nie dałam rady zjeść całej), wszystko doprawione, kaczka dobrze przypieczona, na piersi delikatna skóra, którą łatwo można było odkroić. Sama pierś mięciutka i smakowała mi najbardziej (tą część najbardziej z kaczki lubię). Najadłam się do syta popijając białym winem – które kosztowało ok. 12 zł za kieliszek i było naprawdę dobre – pół wytrawne, lekkie, idealnie pasowało do ciepłego wieczoru i atmosfery.
Siedzieliśmy na głównej sali, drzwi na taras były otwarte, a lekki wiaterek wpadał do pomieszczenia, które było dodatkowo chłodzone przez wiatraki na suficie. Nie było ani za gorąco ani za zimno, w przerwie miedzy posiłkami siadaliśmy na tarasie z widokiem na Wisłę i pięknie oświetloną kładkę Bernatka.
Kiedy przyszedł czas na deser – to pomimo późnej pory nie sposób było mu się oprzeć: tiramisu.
Jadłam ich wiele – ale ten przebił wszystko. Podany z pomysłem, przyglądałam mu się chwilę, ale kiedy spróbowałam… zniknął cały w oka mgnieniu.
Dopiliśmy wino i z uśmiechami na twarzy wróciliśmy do domów. Gdyby następnego dnia nie trzeba było iść do pracy z pewnością zostalibyśmy tam dłużej… Wszystko ładnie podane, na wysokim poziomie. Byliśmy bardzo zadowoleni. Myślę, że to było nasze najlepsze wyjście do tej pory.
Polecam, warto. /Iza
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój
wielkość porcji
smak
obsługa
cena / jakość
SUMA (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)
Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.