YŌKO i Nu to koncepty, które wystartowały w maju 2024.
Pierwszy – YŌKO – japońska restauracja / ramenownia z wyrabianymi na miejscu makaronami, dashi, pastami oraz pieczywem shokupan.
Drugi – NŪ – koktajl bar serwujący również azjatyckie przekąski do alkoholu (sushi, sashimi, tatary).
YŌKO
Wnętrze przywodzi na myśl japońskie izakaya, które znam z filmów i dokumentów (sam w Japonii nie byłem).


Nie robiłem wielu zdjęć, bo lokal pękał w szwach, a ja staram się nie uwieczniać obcych ludzi.. Sporo rycin znajdziecie na ich socialach.
W listopadzie 2024 wpadliśmy z chłopakami do YOKO na wieczorne posiedzenie. Od pierwszej wizyty minęło kilka miesięcy. Czy jest lepiej? Owszem.
O ramenach Tantanmen (50 PLN) oraz Yoko (52 PLN) wypowiem się tylko tyle iż chłopaki byli bardzo ukontentowani. Nie zanurzyłem w nich łyżki, ani pałeczek, więc na tym stwierdzeniu poprzestanę.


Parę słów o tatarze, kosztującym teraz nie 42 złocisze, lecz 49 znajdziecie kilka akapitów niżej, bo nic od pierwszej wizyty się w nim nie zmieniło. Mi on nie leży.

Świetnym wyborem będzie kanapka Katsu z panierowaną, bardzo chrupiącą kurzęcą piersią, colesławem z japońskim majonezem oraz słono – słodko – kwaśnym sosem Tonkatsu. W cenie 39 złotych to szczerze dobry, smaczny i sycący deal.

Kanapka Kamo natomiast rozbraja fenomenalną, powtórzę jeszcze raz – FENOMENALNĄ piersią z kaczki. Tenże drób jest sezonowany i nie da się tego nie zauważyć: w skoncentrowanym smaku mięsa oraz jego teksturze.
Czuć też ogień na którym została ugrillowana. Po ułożeniu kawałka na doskonałym shokupanie oraz posmarowaniu całości dżemem gruszkowo – waniliowym z dodatkiem szalotki jesteście w niebie. Ową ozycję za 59 złotych traktujcie jednak jako przystawkę – nie pojecie nią wcale.

Niebawem wrócę na ponowne testy ramenów, tymczasem poniżej pod kreską zainteresowani mogą się zagłębić w relację z pierwszej wizyty jeszcze przed wakacjami.
Promocja YOKO i NU poszła Internetem tak szeroko, że w maju 2024 złamałem swoją zasadę niechodzenia do nowych miejsc przed upływem miesiąca. Eh i trochę tego pożałowałem…
Na stolik poczekaliśmy dosłownie kwadrans. Obsługa przygotowała go w mig, równie szybko dostaliśmy karty.
Minusem lokalu są bardzo małe przerwy pomiędzy niektórymi stolikami przez co zarówno klienci jak i kelnerzy chcąc odwiedzić stoliki obok, non stop ocierali się o naszą towarzyszkę bądź jej krzesło. Słabe i wymaga natychmiastowych zmian!
Zamówiliśmy trzy rameny i tatar na rubasznym kawałku słodkiego shokupana z kilkoma piklami i ogromną ilością majonezu (42 PLN). Smakował okey, ale przez gruby kawał super dobrego trzeba przyznać wypiekanego na miejscu pieczywa oraz tonę majo, w żaden sposób nie szło poczuć delikatności mielonego mięsa. Taki tatar / nie tatar. Lubujący się w klasykach nie będą zadowoleni.


Rameny hmmm – o poszczególnych smakach się jeszcze nie wypowiem, bo rozumiem że to dopiero początki, lecz moim subiektywnym zdaniem do krakowskiej świętej trójcy (Akita, Ramen People i Kinki Ramen) jeszcze im daleko.
Po pierwsze brakowało złożoności i wielowymiarowości smaków, po drugie zostały podane nie gorące, a raptem ciepłe. In plus fakt, że do różnych ramenów podaje się inne rodzaje makaronów (nie były posklejane). Należy również wspomnieć o perfekcyjnie przygotowanych jajkach.



Do swojego Asakusa Shoyu (49 PLN) zamówiłem opcjonalne smażone w głębokim oleju kurczaki (12 PLN) oraz wołowe pulpety (18 PLN) i poprosiłem je nie w środku, a obok na talerzyku.
Na początku kelnerka bez mrugnięcia okiem odpowiedziała oczywiście, żaden problem. Po 25 minutach dostałem ramen z dodatkami już w misce bez żadnego komentarza, tak jakbym o nic nie prosił. Kiedy przypomniałem kelnerce o mojej prośbie, ta odpowiedziała, że jednak tak się nie da... Za ową sytuację, należy jasno tutaj wspomnieć, przeprosiła. Interpretację podejścia do gościa pozostawiam Wam.
P.S. Pulpety smakowały mistrzowsko, kurczaki również, ale wolałbym je skubać na sucho z talerzyka, aniżeli właśnie z mokrego wywaru.
Zgodnie stwierdziliśmy, iż w drinki alko potrafią, ale już bezalkoholowy Hikari (biała herbata, guava i biały grejpfrut – 25 PLN) był okrutnie nudny, jałowy i z dosłownie mikro kwaskową nutą.




Czujemy spory niedosyt i po pierwszej wizycie koncept oceniliśmy 5,5 / 10.
Rozumiem, że to początki, a te są zazwyczaj bardzo trudne, aczkolwiek patrząc na szerokie doświadczenie właścicieli w gastro oraz marketingową pompę oczekiwaliśmy, iż od samego początku będzie fenomenalnie.
NŪ
Również i tutaj wnętrza robią mega robotę. Klimat niesamowity zarówno nocą jak i za dnia. Rośliny, rzeźby, wygodne kanapy i bar skrywający bardzo drogie alkohole. Chce się tu siedzieć.




Jako, że byłem kierowcą raczyłem się zmorą barmanów czyli bezalko mojito.
Reszta ekipy testowała poszczególne pozycje z koktajlowej karty speciality (wszystkie za 38 ziko) i wypowiadali się o nich w samych superlatywach.





Na słowa pochwały zasługuje darmowa filtrowana woda w karafkach (co de facto powinno być standardem wszędzie), natomiast ceny piw i herbat zwalają z nóg.
- fb Yoko / fb Nu
- śniadania: brak
- oferta lunchowa: brak
- parking: publiczny bezpłatny przy ulicach obok
- kącik dla dzieci: brak
- ogródek / taras: dostępne stoliki na zewnątrz
- miejsce przyjazne zwierzakom: tak
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
*** OCENY DOTYCZĄ TYLKO YOKO ***
lokal / wystrój 4,5
wielkość porcji 3,5
smak 3,5
obsługa 4
cena / jakość 3,5
OCENA KOŃCOWA: 3,8 / 5 (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.





Dodaj komentarz