Steakhouse na wszelakie okazje – Cargo Grill & Deli – KRAKÓW, Plac Nowy

W maju 2024 miałem coroczną przyjemność bycia hostem wspaniałej pracowej ekipy etatującej na codzień zarówno w Polsce jak i niemalże każdym kontynencie na świecie.

Na pierwszą kolację poszliśmy do Cargo.

Menu skroiliśmy pod siebie. Składało się z talerzy wędlin i serów do podziału, zupy lub przystawki, dania głównego i deseru.

Gęsta i słodkawa zupa cebulowa bardzo okey, podobnie jak rosół z warzywami julienne, aczkowiek ciastu w pierożkach brakowało sprężystości. Szparagi bez zarzutów.

Drugie dania oceniliśmy pozytywnie. Jako faworyta wskazaliśmy turbo soczystego kurczaka supreme oraz niesztampowego steka z kalafiora, który w opinii kilku osób był jednak zbyt gruby i odrobinę za słodki. Makarony i burger także in plus.

Z deserów pochwaliliśmy creme brule, a kompletnie zanegowaliśmy coś co nazywało się w karcie sernikiem, a w rzeczywistości było serkiem mascarpone z kilkoma owocami, kruszonką oraz bliżej nieokreślonym czekoladowym spodem.

Pomimo deserowej wpadki, trzy godziny minęły jak z bicza strzelił, a dzięki miłej obsłudze spędziliśmy je w przyjemnej i gwarnej atmosferze.


Po zamknięciu Dolnych Młynów, aż do teraz (kwiecień 2023) Cargo było nieczynne.

Po trzech latach otworzyło się w samym centrum Kazimierza – na Placu Nowym. Wraz z chłopakami, w ciągu dwóch tygodni odwiedziliśmy je dwukrotnie.

W weekendowe wieczory wypełnione po brzegi tętniło życiem aż miło. Gwar rozmów, pracujący w pocie czoła kucharze i kelnerzy oraz managerowie sali, szumiące okapy otwartej kuchni, buchający zza patelni żar, rozpalony do czerwoności piec do pizzy. Atmosfera nie do podrobienia.

Mimo iż kelnerki uwijały się jak pszczoły, na karty musieliśmy chwilę zaczekać. Kilkukrotnie nas za to później przeproszono, a my nie żywiliśmy żadnej urazy.

Na start cztery przystawki. Zanim się pojawiły, poczęstowano nas hummusem z buraka z groszkowym puree.

Po niecałych dwudziestu minutach przyniesiono nam co opisane poniżej.

Sprężyste krewetki w odrobinę pikantnym sosie z chili i szpinakiem (36 PLN), klasyk nad klasyki – tatar z polędwicy wołowej z oliwą truflową i dodatkami (45 PLN), mule zapiekane w czosnkowej panierce z kolendrą i chili z cytrynowym sosem aioli (29 PLN). Ostatnią pozycją był marynowany kalafior z masłem orzechowym i dipem z pistacji, granatu i kolendry.

Wszystkie godne polecenia, najwięcej owacji zebrały mule oraz kalafior.

Skoro chłopy idą w miasto, to w takim miejscu nie mogliśmy nie wziąć steków. Na ruszt poszły: 250g polędwica (105 PLN) oraz 300g sezonowane na sucho rostbefy (95 PLN) i antrykoty (99 PLN).

Mięcha pachnące ogniem, wysmażone tak jak sobie zażyczyliśmy, podane w jednym czasie na sporych, wygodnych talerzach.

Solidne mięsa poprosiliśmy oczywiście z sosami (12 PLN) i dodatkami których ceny wahają się w granicach 16 – 24 PLN. Porcje dodatków solidne, na szczególne słowa uznania zasługują grillowane warzywa.

Tego wieczoru nie chcieliśmy wódki, ale nie bylibyśmy sobą gdybyśmy przy weekendzie nie spróbowali koktajli. Oprócz autorskich, których w karcie jest raptem kilka, można oczywiście poprosić o ulubione klasyki. Long Island Ice Tea dają tu za 28 PLN! Nie jest duży – ale o idealnych proporcjach wszystkich pięciu alkoholi.

Tydzień później, tym razem nie w pięciu, a we trzech wraz z M. i D. celebrowanie awansu przyjaciela, otworzyliśmy trzema talerzykami.

Nie do końca perfekcyjną, bo trochę gumowatą ośmiornicą z pieczonym ziemniakiem, papryką i czarnymi oliwkami (39 PLN), chrupiącym arancini z mozzarellą i borowikami (26 PLN), których to grzybów nie wyczuliśmy wcale, pieczonym hiszpańskim chorizo z karmelizowaną gruszką, granatem, orzechami włoskimi i słoną ricottą – talerzyk bez dwóch zdań najsuperowszy.

Dania główne pojawiły się dosłownie dziesięć minut po uporaniu się z przystawkami.

Ziomek M. zajadał się świetnym 250g. stekiem z tuńczyka na sałatce ze szpinaku, grejpfruta i pomarańczy (95 PLN), fundator kolacji D. soczystą jagnięcą giczą (chyba sous – vide’owaną) wraz z grillowanymi warzywami, a ja 250g. filet mignion (105 PLN).

Do dań poprosiliśmy o widoczne na ostatnim zdjęciu dodatki.

To były dobre i smakowite kolacje, również dzięki uprzejmej obsłudze, która mimo ogromnego ruchu, nie dała po sobie poznać ogromnego zmęczenia tymi weekendowymi późniejszymi wieczorami. Brawo dla nich!

Wróciło stare, dobre Cargo. Oby jakość i smak utrzymały się dłużej niż kilka miesięcy po otwarciu. Wrócimy za jakiś czas sprawdzić jak się sprawy mają.


  • www / fb
  • śniadania: brak
  • oferta lunchowa: brak
  • parking: publiczny płatny przy ulicach obok
  • kącik dla dzieci: ?
  • ogródek / taras: ?
  • miejsce przyjazne zwierzakom: ?

OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):

lokal / wystrój 4
wielkość porcji 3,5
smak 4
obsługa 4
cena / jakość 4

OCENA KOŃCOWA:  3,9 / 5  (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Ocena: 4 na 5.

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.

Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.

 


RECENZJE SPRZED PONAD TRZECH LAT, Z CZASÓW LOKALIZACJI NA DOLNYCH MŁYNÓW

Wraz z J. i P. w lutowy 2020 wieczór zawitaliśmy do Cargo na kolację. Przy samym wejściu zostaliśmy przywitani przez kelnerkę i odprowadzeni do zarezerwowanego stolika.

Zanim przejdziemy do jedzenia, spójrzcie na zdjęcia wnętrz – skoro mogę Wam je pokazać, to nie będę się w temacie rozpisywał.

img_1714

Karty dostaliśmy natychmiast – Wybraliśmy dwie przystawki, zupę i kilka dań głównych.

Nic mnie tak nie drażni jak 10 złotych za 200 ml butelkę wody. W Cargo jest uczciwie – za litr wody w karafce (prawdopodobnie przefilttrowanej kranówki) jest się szczuplejszym tylko o pięć złotych.

img_1717

Czas przejść do strawy.

  • tatar ze strusia (38 PLN) zaskoczył wielkością. Myślę, że nie skłamię jeśli napiszę, że na talerzu znajdowało się co najmniej 150 gram świetnego mięsa. Tak między Bogiem, a prawdą to gdybym nie wiedział, że pochodzi od ptactwa to sam, ot tak bym się tego nie domyślił. Czerwone, idealnie posiekane i doprawione mięsiwo świetnie grało z marynowanymi borowikami i truflowym majonezem. Podaje się do niego rillettes z gęsi, masło i przecudnie chrupiące, wypiekane na miejscu, arcyświeże pieczywo.  Wyśmienity starter. 

img_1718

img_1720

  • delikatne, szafranowe risotto o zwartych ziarnach skomponowano z podmsażonym tofu i fasolą edamame (24 PLN). Odrobinę cytrynowa (dzięki owocowi yuzu) przystawka, nie należała do małych. Oceniona przez K. pozytywnie.

img_1721

  • czarny makaron, krewetki, kalmary, mule, fasola edamame (39 PLN) P. wyjadł do zera. Zestawienie ugotowanej w punkt pasty z orientalnymi warzywami to świetny pomysł – w końcu jakaś rześka propozycja na owoce morza, a nie oklepany sos pomidorowy.

img_1727

  • pikantny bulion wołowy, pieczone warzywa z czosnkiem i chorizo, kukurydziany chrust (24 PLN) – te składniki uczyniły J. niezdolną do dalszej konsumpcji. Wywar pyszny, składniki również świetne, ale skandalicznie dobra zupa (tak stoi w menu) okazała się bardzo, ale to bardzo treściwa, a biedna J.  zamówiła jeszcze drugie danie…

img_1723

  • pieczeń cielęca w pieprzowo – porowym sosie z podsmażanymi kopytkami i chutney z gruszki i żurawiny (41 PLN) rozczarowała. Po pierwsze przez owszem miękkie, ale całkowicie okradzione z jakiegokolwiek smaku mięso, po drugie przez strasznie mdły sos, a po trzecie przez gorącą i ciapowatą żurawinę.

img_1732

  • policzki wołowe (42 PLN) wręcz przeciwnie – cudeńko. Arcymiękkie, pływające w gęstym, mocnym, aromatycznym sosie z kawałkami leśnych grzybów w towarzystwie twardawych, pasiastych rustykalnych warzyw otworzyły kulinarne niebiosa. Niby proste, ale przygotowane wzorowo. Pod stertą wymienionych ingredientów spoczywały cztery wielgachne czosnkowo – ziołowziemniaczane talarki. Zaiste bezbłędny talerz. 

img_1725

  • polędwica z dorsza na chrupiąco (52 PLN) nie miała sobie za grosz chrupotania – skąd więc taka nazwa skoro owinięto ją pączkowym, bardzo miękkim ciastem? Ryba  bez zastrzeżeń – super delikatna i smaczna. Frytki z batata z odrobinę słodkim, dzięki dodatkowi mango majonezem. Sałatka z cytrusów, rukoli i groszku orzeźwiająca. Uczciwa i wielka opcja – trzy kawały ryby to nie przelewki.

img_1730

Po takiej biesiadzie z deseru nici – nie wcisnęlibyśmy w siebie nawet jednego ciastka.

Ależ się w Cargo od czasu mojej ostatniej wizyty ponad dwa lata temu zmieniło. Wtedy porcje należały do mikrych, teraz są uczciwie duże. 

Poprawiła się również obsługa, której wyraźnie zależy na wysłuchaniu opinii gości oraz ich dobrym samopoczuciu.


W czerwcowy wieczór 2017 roku zawitaliśmy wraz z kumplami do nowo otwartej restauracji należącej do grupy ScandaleCargo Grill & Deli. Znajduje się ona w kompleksie Tytano przy bardzo popularnej ostatnimi czasy ulicy Dolnych Młynów.  Więcej o tej lokalizacji przeczytacie w poście o Międzymiastowej.

Był ciepły wieczór, więc zajęliśmy miejsce na zewnętrznym, podwyższonym tarasie przy bardzo zakurzonym i brudnym od spadających z drzewa pyłków stoliku.

img_4855

Po zwróceniu na to uwagi kelnerce, dziewczyna przetarła nam krzesełka, ale samego stolika już nie – poradziliśmy sobie sami serwetkami. O wymianę sztućców na czyste również musieliśmy poprosić. W okresie ogródkowym przydałoby się mieć nad tym kontrolę.

Dostaliśmy menu „reprezentujące kuchnie z różnych stron świata”, ale ponadprzeciętnej liczby państw się tam nie doszukałem. Doszliśmy do wniosku, że zaczniemy od dwóch przystawek do podziału na nas czterech. Próbując  dowiedzieć się od kelnera o sery jakie znajdują się na desce tych przysmaków, dostaliśmy informację tylko o jednym z nich (innych nie pamiętał). Testu wiedzy o terrine z serca i policzków też nie zdał, gdyż poinformował nas, że póki co tej pozycji nie możemy zamówić „bo nie przyszła maszyna do ich przygotowywania„. Gdy zapytaliśmy cóż to za maszyna, nie usłyszeliśmy odpowiedzi. Nie chcąc już go bardziej męczyć zamówiliśmy to co było dla nas jasne:

  • krewetki z chorizo i masłem czosnkowym – 34 złote za 3 sztuki wydaje się lekko przesadzoną kwotą – kelner wiedząc, że jest nas czterech mógł szepnąć o tym kucharzowi to może dałby chociaż jedną więcej. A tak serio, to całkiem poprawne połączenie owoców morza z wieprzowym mięsem.

img_4848

  • tatar wołowy (32 PLN) – dobry, całkiem dobry, nieźle posiekany, podany wraz z żółtkiem, czerwoną cebulką, ogórkami i grzybkami oraz dwiema kromkami świeżej bułeczki, które na oko miały ze 20 gramów. Minimalizm, ah minimalizm.

img_4845

Połechtaliśmy żołądki, wypiliśmy po piwku, przyszedł czas na konkrety. Restauracja specjalizuje się w mięsie, owocach morza i rybach. Ciekawostką jest to, że sami możemy wskazać ze „sklepo-wystawki”, która ryba się nam podoba i wtedy kucharz ją dla nas przyrządzi (możemy również zakupić ją do domu, podobnie sprawa ma się z sezonowaną w Cargo wołowiną).

Na ryby nikt nie miał ochoty. Zamówiliśmy dwa burgery (jeden za 30, drugi za 33 PLN) i dwie polędwice wołowe.

Jeśli chodzi o te pierwsze, to chłopakom smakowały i szybko się z nimi uporali. Smaczne frytki, ale znowu malutka ich porcja nie posiliły jednak ich brzuchów tak dobrze jak robią to streetfoodowe burgery.

img_4849

Wraz z F. skusiliśmy się na 200g. polędwicę wołową (53 PLN). 

img_4851

Mięsa usmażono dokładnie wg naszych życzeń. Moje medium bardzo dobrze się kroiło (również dzięki super drewnianemu, masywnemu nożowi). Było intensywne w smaku i czerwoniutkie w środku z delikatnie chrupiącą otoczką. Dookoła rozsypano kolorowy pieprz oraz gruboziarnistą sól. Zamówiony do zestawu ziemniak ze śmietaną (7 PLN) był po prostu smacznym przepołowionym, pieczonym w skórce ziemniakiem z kwaśną śmietaną – dokładnie takim prostym dodatkiem jak ten opisany w menu – nie spodziewałem się fajerwerków i takowych też nie było.

img_4852

img_4853

Skończyliśmy jeść i wszyscy mieliśmy niedosyt. Nie smakowy, lecz ilościowy. Morał tej opowieści jest prosty – jeśli w Cargo facet chce się najeść musi zamówić co najmniej trzy dania (przystawka/zupa, danie główne, deser)

Obsługa kelnerska musi się jeszcze troszkę podszkolić, chociaż trzeba przyznać iż na wejściu goście są bardzo miło witani przez sztab pracowników. Jest potencjał i czuję, że niebawem wszystko będzie tykać jak w szwajcarskim zegarku.

Kolacja z kumplami byłaby całkiem spoko gdyby nie fakt, że nikt się zbytnio nie najadł. Porcje należą do małych i trzeba mieć to na uwadze.


Po tej jednej wizycie coś jednak nie dawało mi spokoju i nie do końca wiedziałem jak finalnie ocenić Cargo. Następnego dnia wpadłem więc punkt 12:00 na trzydaniowy lunch w cenie 29 złotych.

Gęsty i zimny arbuzowy chłodnik z prawdziwym serem feta (raczej nie marketowa Favita) i miętą smakował bardzo dobrze. Idealna opcja na upalny dzień.

Podane z warzywami z patelni i sezamem dwa kawałki kurczaka w panierce panco bardzo dobrze chrupały. Jarzyny były świeże i sprężyste, słodko ostry sos chili idealnie pasował do panierowanej kury.

Mistrzem jednak okazał się deser – brownie z burakami. To amerykańskie ciastko w takiej dziwnej niejako wariacji było nieziemskie. Owy specyfik utwierdził mnie w przekonaniu, iż warto raz na czas zjeść inny deser. Mięciutki buraczany mus nie narzucał się smakiem, a chrupiąca czekoladowa góra łatwo poddawała się krojeniu pod naporem widelca. Coś pięknego!

W kwestii serwisu i czasu muszę napisać dwa zdania. Podczas konsumpcji byłem jedynym gościem w lokalu i nie ukrywam miałem nadzieję na szybką szamę. Niestety zupę dostałem po 20 minutach, drugie danie po kolejnych 20-tu, na deser też poczekałem kolejne dziesięć. Trochę za długo jak na szybki lunch.

Lunch zarówno smakowo jak i wielkościowo spełnił w 100% pokładane w nim nadzieje.

Jedna odpowiedź do „Steakhouse na wszelakie okazje – Cargo Grill & Deli – KRAKÓW, Plac Nowy”

  1. rzeczywiście ten lunch ma normalne porcje i można się najeść. Tym kawałkiem wołowiny to ja na pewno bym się nie najadła. Dla mnie to przystawka raczej 🙂 Ale za tyle pieniędzy? I to czyste mięso, dodatki płatne osobno… Przesada.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

NASZE SOCIALE

NEWSLETTER

Zapisz się do naszego newslettera, a od razu po publikacji nowego posta dostaniesz od nas maila.

Nie martw się nikomu nie przekażemy Twojego adresu

PRZESZUKIWANIE BLOGA PO KATEGORIACH LUB TAGACH

burgery covid19 deser Foodtruck frytki gdzie zjeść w krakowie gdzie zjeść w nowej hucie Hotele kaczka kanapki Kanapki na ciepło Karczmy na trasie Kazimierz Kraków krewetki Kuchnia azjatycka Kuchnia polska Kuchnia włoska kurczak makarony michelin Nowa Huta owoce morza pierogi pierś z kurczaka Pizza Pizzeria Podgórze prezent Restauracja restauracja włoska restaurant week rosół rybka rynek sałatka schabowy smażona ryba Stare miasto stek steki Streetfood Sushi tatar wieprzowina wołowina współpraca zupy Śniadanie żeberka żurek

Start a Blog at WordPress.com.