Kiedy wyszła recenzja Śląskiej Prohibicji, ludzie zaczęli pisać, że następnym razem obowiązkowo i koniecznie należy odwiedzić Żurownię.
Nadarzyła się okazja, to nie mogło być inaczej jak się tu pojawić.
Początek sierpnia 2023, środek tygodnia, godzina kolacyjna, dwa wolne stoliki. Usiedliśmy przy mniejszym i chwilę później otrzymaliśmy karty, a piesek miskę wody.
Co do wystroju to nazwałbym go hmm… dziwnym. Krzesła, które są inne niż wszystkie, ale mają tak pochylone oparcie, iż nie da się na nich wygodnie oprzeć… Ściany albo łyse, albo na jednej jakieś talerze i kubki, a na innej metalowa instalacja z zębatkami. Jeśli miało być surowo, to się udało.


W karcie gości głównie mięso. Vege też się coś znajdzie, ale szału nie ma.
Lokal jak sama nazwa wskazuje specjalizuje się w żurze. Należało więc takowy zamówić. Tak jak pizzę zawsze testuję podstawową, tak i tutaj na pierwszy ogień poszedł klasyk z boczkiem i ziemniakami (17 PLN). Do zupy za kilka dodatkowych złotych od sztuki można dobrać jajko, kiełbasę, chrzan, śmietanę.
Na żur czekaliśmy 25 minut! Na zupę! Wszystko przyszło niemalże razem, ale kurcze prawie pół godziny na polewkę?!
Smak? Dobry, ale nie rewelacyjny. Rzadki i nie bardzo kwaśny. Być może jakby go uposażyć w opcjonalne dodatki to byłby lepszy, ale wtedy również i cena skoczyłaby do trzech dyszek…
Szczerze? Żur ze Śląskiej Prohibicji smakował mi dużo bardziej.

Innymi specyfikami, które do tej pory widziałem tylko w jednej restauracji w Krakowie (patrz: Kluska) są kulebele. Można je zamówić jako pełnoprawne danie (38 PLN), wtedy będzie ich sztuk trzy, a można i jedną wybraną kulę (14 PLN).
W środku super miękkiego i kleistego ciasta schowano szarpaną wołowinę dosmaczoną kiszonym oraz cebulą i boczkiem. Dookoła rzeczonej kuli zasmażana oraz modro kapusta. A wszystko spoczywające na pieczeniowym sosie. Dla mnie bomba.


Innym smakołykiem, który przypadł mi do gustu, ale towarzyszce K. nie bardzo, był klasyczny hajer (30 PLN).
Wygląda to jak kebs, tyle że w tortilli na zakwasie żurowym znajdziecie nie mięsą mielonkę, a tą samą treść co na talerzu z kulebele czyli: super delikatna szarpana wołowina, dwie kapuchy modro i zasmażaną, kiszonego, cebulę oraz boczek.


Bez dwóch zdań czymś naprawdę interesującym była przepyszna domowa kiełbasa śląska z boczkiem, pieczarkami, żółtym serem i cebulą (38 PLN) otulona ciastem na żurowym zakwasie. Obok dwie miseczki: łagodna musztarda i okrutnie słodki ketchup.
Jadło się to super wygodnie – jak hot-doga. Micha się uśmiechała i to jest najważniejsze – w końcu jedzenie, oprócz spełniania swojej roli jako pożywienie powinno również cieszyć!
Żurownia to luźne miejsce z prostą i pomysłową kuchnią. Wypełnienia poszczególnych dań są do siebie bardzo podobne, ale opakowane w różnych formach potrafią zdobyć sympatię.
Ah no i wszystko podawane jest piekielnie gorące, dzięki czemu nawet po zrobieniu zdjęć i nagraniu filmów, fudisy wciąż mogą się delektować ciepłymi daniami 😉
Śląskiemu streetfoodowi przybijam piątkę i zapewne jeszcze kiedyś tu zawitam.
- fb
- śniadania: brak
- oferta lunchowa: brak
- parking: publiczny płatny przy ulicach obok
- kącik dla dzieci: brak
- ogródek / taras: brak
- miejsce przyjazne zwierzakom: tak
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
*** BRAK OCEN PRZEZ WZGLĄD NA DOTYCHCZAS TYLKO JEDNĄ WIZYTĘ ***
lokal / wystrój
wielkość porcji
smak
obsługa
cena / jakość
OCENA KOŃCOWA: (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.











Dodaj odpowiedź do Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi