Chwilę nam zajęło, aby z Łukaszem który wygrał licytację bezfarmazonu dla WOŚP stawić się na kolacji w Hotelu Relais & Châteaux Copernicus*****
W połowie marca 2023 po przekroczeniu progów pałacu, oprócz eleganckiego kelnera który odebrał nasze odzienia, przywitały nas takie oto piękne widoki z zapierającymi dech w piersiach wewnętrznymi balkonami.



Klasa i elegancja – cóż tu wiele prawić, czas jednak przejść do konkretów.
7 daniowe menu degustacyjne
350 PLN
Kolację zapoczątkował poczęstunek szefa kuchni w dwóch odsłonach. Ultradelikatne bavarese z fenkuła z dynią, ricottą i łososiem (📸 lewe) oraz chips z tatara z łososia (📸 prawe).


Kolacja w tak eleganckim miejscu nie mogłaby się oczywiście odbyć bez domowego pieczywa zaserwowanego ze słonym masłem z oliwą pietruszkową, hummusem oraz wegańskim pasztetem z sezamem.

Pierwszy starter – plastry gruszki sapieżanki we wnętrzu których ukryto mięso homara. Na talerzu tu i ówdzie kapnięto majonezem z tegoż skorupiaka oraz perłami z białka jajka. Całość dekorował jarmuż. Słodki i rześki początek – to lubię.

Kolejne danie – szafranowe risotto z cukinią udekorowano kawiorem z jesiotra i nasturcją. Tej konkretnej pozycji akurat zapomniałem zrobić zdjęcie, ale sytuację uratował kolacyjny towarzysz który całe szczęście również dokumentował przebieg kolacji.
Wybornie kremowe risotto tylko odrobinę pachniało i smakowało drogą, karmazynową przyprawą, a obróbka cieplna cukinii oznaczonej w karcie jako grillowana wydała się nam wątpliwa albowiem nie było na niej choćby minimalnego śladu spotkania z jakimkolwiek rusztem.
Pro tip: jeśli będziecie mieli kiedykolwiek do czynienia z kawiorem, a nie dostaniecie do niego kryształowej łyżeczki, spróbujcie go zjeść z palca (bo myjecie ręce przed posiłkiem prawda!) – smakuje zgoła inaczej niż jedzony sztućcami.

Ravioli z mięsem z ogonów wołowych kelner zalał wybitnym, charakternym bulionem z tegoż samego mięsa. W bulionie taplały się boczniaki oraz brukselka, a mięso występujące w pierożkach pukało do bram kulinarnych wyżyn.

Po delikatnym połechtaniu żołądków pojawił się dorsz. Morskiego drapieżnika przygotowano dokładnie tak jak można sobie tego życzyć, a w zestawieniu ze słodkim czosnkowo – miodowym musem oraz pikantnym chorizo, talerz prezentował nad wyraz oryginalne walory smakowe.

Tuż po nim ujrzeliśmy mięciutką kaczą pierś z jeżynami, gotowaną w czerwonym winie cebulę oraz mus z czerwonej kapusty. Ciekawy zabieg wykonano na kaczej skórce, mianowicie uprażono ją do mikro ziarenek o konsystencji popcornu. Świetny pomysł i co najważniejsze owy twór jak najbardziej skórką smakował.

Odpoczęliśmy około dziesięć minut po których poczęstowano nas pre-deserem w formie lodów waniliowych z octem balsamicznym w dwóch stanach skupienia: na dole zwykłej ciekłej, a na górze w formie mini perełek (aczkolwiek w nich owego octu wcale nie wyczuliśmy).
To intrygujące połączenie słodko – słonych lodów z lekko gryzącym octem odtworzę kiedyś w domu gościom.

Po około dwóch godzinach od kiedy zasiedliśmy przy stoliku przyszedł czas na prawowite desery.
Lody o smaku pinacolady z wybornym nieprzesłodzonym makaronikiem, kruszonym miodem, ananasowo – marakujową konfiturą i waniliowym kremem okazały się dla mnie gwiazdami wieczoru.
Waniliowy crème brûlée z gruszką sapieżanką między innymi w formie perełek chował się za chrupiącym karmelowym kapeluszem. Zjedliśmy z aprobatą, lecz bez nadzwyczajnych ahów czy ohów.


W trakcie kolacji wymienialiśmy się spostrzeżeniami i doszliśmy do wspólnych wniosków.
Niemałym zaskoczeniem był fakt niepodania na sam koniec petit fours… To chyba pierwsza kolacja typu fine dining na zakończenie której zabrakło owego finalnego mini poczęstunku, który zazwyczaj jest w formie czekoladek, ciasteczek lub cukierków.
Niespodzianką numer dwa był brak obowiązkowej opłaty serwisowej, która w granicach 10-12,5% doliczana jest z automatu w większości fine diningowych eleganckich restauracji.
Kelner z wyjątkiem jednej pomyłki posiadał dobrą znajomość serwowanych potraw i dało się z nim na luzie i bez jakiejkolwiek spinki porozmawiać o daniach. Serwis odbywał się sprawnie i bez zarzutów.
Każde z dań prezentowało wysoki poziom, a użyte produkty epatowały wysoką jakością. Poza rewelacyjnym pinacoladowym desererem oraz pikantniejszym dorszem nie doszukaliśmy się wybuchów, ekstra niespodzianek czy wyjątkowej zabawy smakami i teksturami. Nie zaliczam tego in minus, ale z rozmów z kolegami i koleżankami foodies wiem, iż wiele osób wydając kilkaset złotych na kolację liczy na dużo odważniejsze doświadczenia.
W dobrym towarzystwie czas leci szybko i złapaliśmy się na tym, iż wychodząc z restauracji zegarek pokazywał godzinę niemalże 22-gą. To były bardzo miłe trzy godziny.
P.S. Podziękowania dla Łukasza za towarzystwo i szerzenie dobra poprzez wpłatę 360 PLN na WOŚP. Razem możemy więcej 💝
- www / fb
- śniadania: dostępne a’ la carte ale kompletnie nieatrakcyjne cenowo
- oferta lunchowa: dostępne w cenie 89 PLN za zestaw
- parking: publiczny płatny przy ulicach obok
- kącik dla dzieci: brak
- ogródek / taras: brak
- miejsce przyjazne zwierzakom: tak można przyjść ze zwierzakiem
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
*** BRAK OCEN PRZEZ WZGLĄD NA DOTYCHCZAS TYLKO JEDNĄ WIZYTĘ ***
lokal / wystrój
wielkość porcji
smak
obsługa
cena / jakość
OCENA KOŃCOWA: (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.