RESTAURACJA NIECZYNNA – Małopolski Wagon Rodzinnie – KRAKÓW, ul. Bolesława Czerwieńskiego

RESTAURACJA ZAKOŃCZYŁA DZIAŁALNOŚĆ W PAŹDZIERNIKU 2022


Zacznę od tego iż opisywana restauracja rodzinna zlokalizowana jest nie w Rynku, Kaziku czy Podgórzu, lecz Krowodrzy. Dowiedziałem się o niej jakiś czas temu, ale moja prędkość odwiedzania nowych lokali jest równa prędkości uczestniczącego w maratonie żółwia, wiec pierwszy raz dotarłem tu dopiero rok po otwarciu (recenzję z pierwszej i drugiej wizyty znajdziecie kilka akapitów niżej)

W listopadzie 2021 korzystając z inwitacji pojawiliśmy się w Wagonie celem sprawdzenia nowego menu. Zajęliśmy stolik w zewnętrznym, ogrzewanym zimowym ogrodzie, a na nogi zarzuciliśmy dostępne na krzesłach koce.

Z obszernej, niesztampowej karty poprosiliśmy o dwie przystawki oraz tyle samo dań głównych. Chwilę później uprzejma kelnerka przyniosła wypiekane na miejscu świeże pieczywo – UWAGA nie z oliwą, lecz naturalnym olejem rzepakowym z wędzonymi warzywami.

Pierwszą przystawką była miękka, marynowana ośmiornica (29 PLN) w towarzystwie czosnku i sporej ilości masła oraz ziół prowansalskich. Na języku pogrywały chili oraz prażona cebula. Całość skąpana oliwą i emulsją tymiankową. Rarytasowy starter!

Po drugiej stronie stołu, na domowym hummusie spoczywała pieczona dynia (24 PLN). Anturaż w postaci pesto z suszonych pomidorów i słonecznika, kiszonej cytryny oraz miętowej oliwy śpiewająco wydobywał głębię tego wegańskiego zestawu.

Potężna macka ośmiornicy (49 PLN) mimo iż technicznie przygotowana bez zarzutu, nie zaskarbiła naszej miłości. Podanie owocu morza na smażonej na maśle wraz z garam masalą białej kapuście oraz w towarzystwie sosu paprykowego to bardzo odważne posunięcie. Zapewne znajdą się amatorzy takowych połączeń, my jednak do nich nie należymy.

Duży plus za ziemniaki z ogniska, które rzeczywiście pachniały i wraz z solą smakowały jakby z niego pochodziły.

Kolejne danie główne w menu widnieje jako żebro wieprzowe bbq (39 PLN), lecz z racji wielkości powinno być nazwane żebruniem. Mięso przygotowano perfekcyjnie – za dotknięciem widelca odchodziło od dwóch kostek – wraz z tłuczonymi orzechami laskowymi i peperoni przywodziło na myśl Azję. Na zębach chrupała prażona cebula, a tej przeciwstawiała się biała kapusta (ta sama co przy ośmiornicy) i dymny, domowy sos bbq. Węglowodany w formie pieczonych w ognisku ziemniaków zamieniłem na ich smażone ćwiartki.

Danie smakowało mi i zjadłem je z nieskrywaną satysfakcją, patrząc jednak pod kątem wielkości, bez wcześniejszej przystawki, samą taką porcją na pewno bym się nie najadł.

Czy zwróciliście uwagę na zastawę? Nie? To wróćcie na chwilę do góry – nudy nie ma.

Oprócz smacznej kuchni, Wagon może się również pochwalić prywatnym parkingiem oraz sporym, zewnętrznym placem zabaw dla dzieciaków w którym są ustawione pełnoprawne stoliki. Rodzice mogą zatem cieszyć się jedzeniem, mając w tym samym czasie swoje pociechy na oku. W lecie to idealna opcja!

Właściciele czworonogów mogą dla nich liczyć na miskę wody.

Jeśli chodzi o obsługę to w trakcie już trzech wizyt nie zauważyłem żadnych uchybień: uśmiech, zainteresowanie opinią zwrotną, uprzejmość oraz znajomość karty – to się ceni.

Z ręką na sumieniu wciąż polecam Małopolski Wagon Rodzinnie wszystkim – to miejsce do którego warto przyjechać nawet z drugiego końca miasta.

Jeśli wciąż Wam mało, czujcie się zaproszeni do lektury postu poniżej.


W sierpniu 2021 restaurację odwiedziliśmy po raz drugi. Również i tym razem wszystkie dania otrzymaliśmy w ramach prezentu.

Z obecnej wagonowej karty przetestowaliśmy inne niż za pierwszym razem pozycje. Zajęliśmy jeden z wolnych zewnętrznych, zadaszonych stolików, a kelnerka w mgnieniu oka podała karty.

Parę minut po zamówieniu dań, wraz z napojami (polecam nieprzesłodzoną pomarańczową lemoniadę 0.4l za 10 PLN) …

… dostaliśmy w ramach czekadełka cztery wielkie zielone oliwki – prawdopodobnie Bella di Cerigniola.

Kontemplowanie dań zaczęliśmy dziesięć minut później od sekcji przystawek.

Osiem albo dziewięć sporych, jędrnych krewetek w przepysznym sosie na czosnku, maśle, białym winie i tymiankowej emulsji w towarzystwie pepperoni, super słodkich pomidorów koktajlowych, pietruszki i karczocha uderzało po nozdrzach tak mocnym zapachem, że ciężko było skupić się na zdjęciach! Danie przyzdobiono domowym chipsem z barwionej kałamarnicą tapioki, a w pakiecie podano świeże i lekkie domowe pieczywo.

Zapewne znacie to uczucie maczania wypieków w pysznych maślanych sosach? No to nie muszę nic więcej tłumaczyć 🙂 Owoce morza smakowały perfekcyjnie, ale są też wysoko wycenione – 47 PLN. Ich ilość wraz z bułkami jest jednak wystarczająca na zaspokojenie średniego głodu. Według nas to pozycja na granicy przystawek i dań głównych.

Drugą przystawką były zielone szparagi z podsmażonym wędzonym boczkiem, gęstym sosem holenderskim, żółtkiem (najpewniej konfitowanym), startymi! orzechami laskowymi oraz koktajlowymi pomidorkami (27 PLN). Nie wiedzieć czemu danie od razu skojarzyło mi się ze śniadaniem. Smakowało bardzo dobrze i równie mocno syciło, gdyż i tutaj porcja nie należała do wybitnie małych.

Po co najmniej dwudziestominutowym oddechu pojawiły się dania główne: wołowe mięsa, lecz w różnych odsłonach i anturażu.

Sałata (szpinak baby, rukola, lodowa) ze świecą wołową, koktajlowymi pomidorkami i truskawkami w towarzystwie domowych pszennych paluchów (27 PLN) to świetny wybór dla trzymających linię. W tej wersji jest bardzo dużo mięsa, a tym samym łatwo przyswajalnych odzwierzęcych protein. Świeca to znane również jako steka rzeźnika cięcie z przepony – ma wyjątkowy smak i delikatność zbliżoną do polędwicy. W misce znajduje się również papryka, zielony ogórek i czerwona cebula. Całość bazuje na odrobinę słodkim vinaigrette. Bardzo okey.

Stek bavette (44 PLN) spoczywał na ogromnej ilości palonego masła i w parze z ciepłymi bułeczkami z oliwą czosnkową i tajską sałatką z ogórkiem i kiełkami kolendry (to ta powyżej w małym pojemniczku na lewo od sałaty). 200 – 250 gramowa wołowina bez problemu posili nawet największego głodomora. Cięcie z łaty wołowej jest wciąż mało popularne w Polsce – szkoda gdyż to wyjątkowo smakowity kawałek wołu. Stek z Wagonu potwierdza moją tezę, miejcie jednak na uwadze iż jest odrobinę twardszy niż inne popularne stekowe cięcia.

Jeśli macie jeszcze chęci, zapraszam do recenzji poczynionej wiosną 2021.


W kwietniu 2021 ową restaurację wymyśliłem na spontanie, więc o rezerwacji nie mogło być mowy. Konsumpcja, jak w przypadku 90% restauracyjnych dań odbieranych osobiście z lokali w ciągu ostatniego roku odbyła się w mobilnej restauracji zwanej autem osobowym. Tym jednak razem nie na ulicy, lecz prywatnym restauracyjnym parkingu.

Ważną informacją jest to, iż w dobie pandemii #covid19 restauracja jest otwarta dla gości i ktokolwiek ma życzenie może zjeść w środku. Jednak aby w tych dziwnych czasach poczuć odrobinę normalności, należy wcześniej zarezerwować stolik. Decyzji nie oceniam, Was o tym fakcie informuję abyście mieli to na uwadze.

Na początek do czegoś Wam się przyznam. Od wielu lat mam pewne skrzywienie. Jak tylko w karcie dojrzę wołowy tatar to go zamawiam. Nie czytam składu, nie patrzę czy to klasyk czy eksperymentalny wytwór nowych trendów – proszę i martwię lub cieszę chwilę później. W przypadku wycenionego na 31 złotych befsztyka moje odczucia oscylowały zdecydowanie bliżej zadowolenia, aniżeli smutku.

Top mięso o gramaturze 100g potraktowano piklowanymi warzywami, kawałkami borowików i gorczycą. Udekorowano majonezem truflowym, oliwą szczypiorkową, chipsem (parmezanowym?) oraz bliżej nieokreślonymi kiełkami. Do mięsa podano kilka kromek wybornego, ciepłego, podsmażonego na maśle pieczywa oraz dodatkowe masło w oddzielnym pojemniku. Mimo iż daleko mu było do klasyka, to ukontemplował moje wymagające podniebienie.

Z obszernego menu na testach wylądował również reprezentujący azjatycką nutę tatar z łososia (32 PLN). 80 gram wybornego mięsa potraktowano oliwą szczypiorkową, sosem sojowym i olejem sezamowym. Pomiędzy kawałkami ryby ukryto drobno siekane kawałki awokado. Japońska przyprawa Togarashi nakręcała pikantność i dodawała kwaskowatości co by nie było zbyt błogo i delikatnie. Plamki majonezu wasabi delikatnie szczypały w język, a majo szafranowo – marakujowego próbowałem pierwszy raz w życiu, więc ciężko o rzeczową opinię.

Oceniając tę przystawkę jako całość wystawiam mu szkolną piątkę – wielowymiarowość tego tatara dosłownie kipiała. Cóż tu prawić – dla fanów surowych ryb jest to pozycja obowiązkowa!

Na ruszt trafiła też jedna z sałatek, a konkretnie z kaczą piersią (31 PLN). Ślicznie różowy drób przyrządzono idealnie – miękko i soczyście. Skórka chrupała jak chips. No i te dodatki! W końcu jakaś nienudna, wielopłaszczyznowa sałatka! Kwaśność – kumkwat i cytryna. Gorzkość – zielony ogórek i czerwona cebula. Słodycz – mango i miód. Odrobina pikantności – chili. A całość „zaumamiona” sezamowym olejem. Cudo, mówię Wam cudo.

Ostatnia spróbowana pozycja uszczęśliwiłaby niejednego mięsarianina. Po skosztowaniu miękkiego i soczystego pływającego w demi-glace i miętowej oliwie żebra wołowego (39 PLN) pysk uśmiechnął mi się jak małpie do banana. A jak sobie przypomnę przepyszne, podsmażone na masełku kopytka i kontrastującą z nimi twardawą marchewkę to w głowie zaczynam planować kolejną wizytę.

Przeglądając „cennik” można by pomyśleć, że ktoś przesadził z wyceną niektórych pozycji – w końcu to nie restauracja w centrum. Ale moi Drodzy – nic bardziej mylnego! Potrawy pokazują kunszt kucharzy oraz ich miłość i pasję do jedzenia. Dania są oryginalnie, a do ich tworzenia używa się wysokiej jakości składników.

Po jednej wizycie i do tego z obiadem na wynos, nie wystawię ocen, ale lada moment będę tam z powrotem. Internety chwalą ich pizzę, więc ta na pewno wpadnie na tapet. Co jeszcze? To już rychło się okaże.


  • www: https://www.facebook.com/Małopolski-Wagon-Rodzinnie
  • śniadania: brak
  • oferta lunchowa: dostępna w tygodniu; 1 danie do wyboru z trzech: 22 złote (z zupą 28)
  • parking: prywatny na terenie restauracji
  • kącik dla dzieci: tak dostępny spory plac zabaw dla dzieciaków
  • ogródek / taras: tak jest kilka stolików na zewnątrz
  • miejsce przyjazne zwierzętom: TAK zwierzęta domowe są mile widziane w ogródku

OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):

lokal / wystrój 4,5 (plus za spory plac zabaw dla dzieciaków i prywatny parking)
wielkość porcji 4
smak 4,5
obsługa 4
cena / jakość 4

OCENA KOŃCOWA:  4,2 / 5   (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Ocena: 4 na 5.

Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.

Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.

 

4 odpowiedzi na „RESTAURACJA NIECZYNNA – Małopolski Wagon Rodzinnie – KRAKÓW, ul. Bolesława Czerwieńskiego”

  1. te kacze piersi wyglądają wprost wybornie!

    Polubienie

  2. Czy znasz / znacie coś podobnego z jedzeniem na dowóz?

    Polubienie

    1. hej co rozumiesz pod pojęciem ‚coś podobnego’? Na blogu jest około 500 miejsc z Krakowa opisanych 😀

      Polubienie

  3. Wagon Smaków Rodzinnie i to, czego szukam:

    – Dowóz na terenie KRK
    – Menu obiadowe stałe + karta dzienna; zazwyczaj w karcie dziennej były nieco bardziej wyszukane pozycje
    – Bardzo dobra jakość potraw przy dobrej cenie

    Polubienie

Dodaj komentarz

NASZE SOCIALE

NEWSLETTER

Zapisz się do naszego newslettera, a od razu po publikacji nowego posta dostaniesz od nas maila.

Nie martw się nikomu nie przekażemy Twojego adresu

PRZESZUKIWANIE BLOGA PO KATEGORIACH LUB TAGACH

burgery covid19 deser Foodtruck frytki gdzie zjeść w krakowie gdzie zjeść w nowej hucie Hotele kaczka kanapki Kanapki na ciepło Karczmy na trasie Kazimierz Kraków krewetki Kuchnia azjatycka Kuchnia polska Kuchnia włoska kurczak makarony michelin Nowa Huta owoce morza pierogi pierś z kurczaka Pizza Pizzeria Podgórze prezent Restauracja restauracja włoska restaurant week rosół rybka rynek sałatka schabowy smażona ryba Stare miasto stek steki Streetfood Sushi tatar wieprzowina wołowina współpraca zupy Śniadanie żeberka żurek

Start a Blog at WordPress.com.