Jak to się stało, że minęły prawie dwa lata kiedy ostatnio jadłem francuski streetfood w wydaniu Ur’tacos? Nie wiem i nie będę tego drążył, a w zamian od razu przejdę do meritum.

W lipcu 2020 menu przedstawiało się następująco: (sorry za jakość, testowałem zoom w telefonie i nie chciało mi się wstać z krzesła, mam lekcję na przyszłość)

W telegraficznym skrócie opowiem Wam jak wygląda proces zamówienia. Najsamprzód wybieracie rozmiar – jeśli nie jesteście przeraźliwie głodni to M (25 PLN) powinien Wam wystarczyć, L (35 PLN) to konkretniejszy kawał posiłku, XL (45 PLN) polecam tylko i wyłącznie na dwie osoby.
Później decydujecie o mięsie (baranina / kurak) lub falafelu, sosie i jeśli chcecie to extra płatnych dodatkach. Uiszczacie opłatę, czekacie.
Ja poprosiłem o najmniejszą wersję (która moim zdaniem i tak mała nie jest!)

Po około dziesięciu minutach poczułem doskonałą mieloną baraninę, którą właściciel przyrządza i nabija na szpadkę od zera – tak przynajmniej prawił dwa lata temu. Niestety nie wiem czy dalej się to odbywa w ten sposób, gdyż tego dnia nie było go „za sterami”.
Wraz ze smakiem barana doznałem ciągnącego, serowego sosu i dodatkowego wybranego przeze mnie czosnkowo – majonezowego dipu. Podczas pałaszowania przebijały się również miękkie fryty.
Wszystko owinięte jest świetną tortillą, a dzięki dwóm sosom nawilżenie w środku jest idealne.

Proste, dobre, acz również bardzo kaloryczne danie. Według moich wyliczeń, jeden taki posiłek to około 1000 – 1300 kcal – głównie za sprawą frytek. Ale nie ma co kręcić afery – te kalorie spalicie podczas intensywnych 3 godzin na rowerze. Tylko INTENSYWNYCH, a nie oszukanych!
Ur’ Tacos przekonuje mnie smakiem i oryginalnością – jest konkretny, uczciwy, ciężki, pozbawiony jakichkolwiek zdrowych warzyw – całkiem inny niż kebaby dookoła. Spore szanse, że owe tacosy niebawem wpadną do zestawienia najlepszych krakowskich foodtrucków. Reprezentują godny uliczny streetfood i to mi się w nich podoba.
We wrześniu 2018 w mojej dłoni wylądowała tortilla z podwójnym mięsem i frytami – dobre to było, oj dobre !


Oprócz super konkretnego tacosa, DB. z I. zamówili frytki oraz cebulowe krążki.
Te pierwsze zjadliwe, ale to mrożonki, więc nie ma co wymagać, żeby same z siebie wybitnie smakowały. Krążki już strasznie słabe: po pierwsze za mocno spalone, po drugie całkowicie nie chrupiące – miękkie i rozlazłe.
Także przekaz jest jasny: tacosy zdecydowanie i stuprocentowo TAK, dodatki w formie frytek czy onion ringsów NIE.

Końcem lipca 2018 pierwszy raz spróbowaliśmy jedzenia z kolejnej ciężarówki w Truckarni.
To czym jest francuskie tacos, poniekąd wyjaśnia poniższa grafika:

Niesłychanie pozytywny szef kuchni wrzuca mięso na grilla, smaruje placek wybranym przez Was sosem, kładzie kawałek Cheddara, cienkie frytki Julienne (sporo ich tam) i mięsiwo. Całość polewa serowym sosem fromagere i przez kilka minut zapieka w opiekaczu.

Efekt końcowy jest taki jak na zdjęciach poniżej.
Tacos nie powala wyglądem, ale przecież nie o wygląd tutaj chodzi. Smakuje lepiej niż kebs – jest uczciwy, solidny i taki… inny. Skutecznie zabija głód, polubiłem skurkowańca.

Wieczorową porą przy browarze, przekrojony na pół tacos prezentuje się tak 🙂

OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
wygląd trucka 3
wielkość porcji 4
smak 4
obsługa 4
cena / jakość 3,5
OCENA KOŃCOWA: 3,9 / 5 (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.





Dodaj komentarz