Art & Craft Atelier otworzyła swoje drzwi tuż po tym jak zelżały obostrzenia związane z #covid19.
Lokal zlokalizowany jest tuż przy podgórskiej stronie mostu Piłsudskiego na poziomie zerowym nowego budynku w którym znajdują się apartamenty Bridge Suits.
Odbyliśmy ekspresową wycieczkę po jednym z oferowanych apartamentów i muszę przyznać, że poziom wyposażenia odpowiada butikowym czterogwiazdkowcom. Jeśli macie znajomych którzy wybierają się do Krakowa i poszukują komfortowego noclegu z własną kuchnią to szczerze polecamy zapoznanie się z ofertą tutaj.
P.S. Zmotoryzowani ucieszą się z dedykowanego parkingu dla gości.
No dobrze, ale my tu nie o spaniu, a o jedzeniu, więc do rzeczy.
Na samym początku zelektryzowało nas świetne, odrobinę przemysłowe wnętrze. Spójrzcie na zdjęcie sali. Widzicie tę fototapetę na lewo? Albo surowy sufit ze srebrnymi punktami świetlnymi? Oldskulowe rury wentylacyjne, drewno i cegłę zestawione z nowoczesnym ledowym oświetleniem i super wygodnymi fotelami? Jest moc.
W sierpniu 2020 wraz z P. i N. wpadliśmy do opisywanej resto na dwudaniowy lunch w cenie 19 złotych.
W ramach pierwszego dania zaserwowano arancini z wiosenną sałatką i parmezanem. Wszystko ładnie pięknie tylko owa sałatka kipiała kolendrą, a ja wszędzie wyczuję to paskudne zielsko. Od zawsze uważam, że kolendra nawet jeśli występuje w minimalnej ilości, powinna być zaznaczana w menu i w tym temacie zdania nigdy nie zmienię.
Miano reprezentanta dania głównego dzierżył kurczak supreme (czyli pierś ze skrzydełkiem) akompaniowany przez warzywa ratatouille oraz gnochi w sosie pomarańczowym. Drób miękki i soczysty, z jednej strony miękką, a z drugiej przysmażoną skórką. Świetne warzywa, kluski bez zarzutu. Całość apetyczna i zjedzona ze smakiem.
Za sprawą wegetarianki N, sprawdziliśmy jak się mają zapewnienia, że w ramach lunchu kuchnia także i niemięsożernym jest w stanie zaproponować coś ciekawego.
Na talerzu wylądowały te same co u nas kopytka z tą różnicą, że w ilości kilkukrotnie większej i z pikantnym, pomidorowym sosem. Danie, nie oszukujmy się, należało do bardzo prostych, więc N. nie skakała z zachwytu, ale oceniając pod kątem ceny do jakości usłyszałem od koleżanki pochlebną opinię. No i zjadła do zera, więc to też mówi samo za siebie 🙂
Do lunchu można zamówić lemoniadę w promocyjnej cenie pięciu złociszy. Idealnie zbalansowany słodyczowo, rabarbarowy napitek w ten jakże gorący dzień wzorowo chłodził i orzeźwiał.
Taki dwudaniowy lunch z wielką szklaną lemoniady w cenie 24 złotych to bardzo dobry interes.
Wartym wspomnienia jest fakt ciągłego przestrzegania covidowych wytycznych: na wejściu jest dezynfektor, stoliki są czyszczone na bieżąco, a obsługa ogarnia gości w maseczkach.
Art & Craft polecam bez wahania. My wpadniemy jeszcze kiedyś na śniadanie i również z niego zdamy Wam relację, a tymczasem wystawiamy zasłużone oceny i zapraszamy do dalszej części recenzji z początku wakacji w której znajdziecie dużo informacji o standardowym menu.
W lipcu 2020 skorzystaliśmy z zaproszenia i wraz z J. i K. wpadliśmy tam celem sprawdzenia czym kolejne resto na kulinarnej mapie Krakowa może konkurować z resztą podobnych miejsc.
Nasza czwórka zajęła miejsce przy okrągłym stole w drugiej sali, która designem nie ustępuje przedstawionej powyżej. Nie zrobiłem zdjęcia, gdyż oprócz nas znajdowali się w niej również inni goście, a w takich sytuacjach nigdy nie fotografuję.
Zagłębiłem się w jedną z najlepiej zaprojektowanych kart z jakimi miałem do czynienia, a w niej wyczytałem iż w kuchni stawia się na lokalne składniki nierzadko kupowane na zlokalizowanym tuż obok Targu Pietruszkowym. Według karty, dania przyrządzane są na bazie tradycyjnych receptur, a inspiracją szefa kuchni jest bogata historia Podgórza. Szczerze to ja aż tylu nawiązań nie zauważyłem, ale być może chodzi o bazowe receptury, które poddane nowoczesnym metodom obróbki dostają nowe życie. Menu dostępne jest tutaj.
Tuż po złożeniu zamówień na ręce bardzo przyjaznej kelnerki (a raczej do jej notesiku) dostaliśmy czekadełko.
Faszerowane serem papryczki, karczochy, wakame z sezamem, słodkie marynowane cebulki, oliwa z balsamico, ciepłe pieczywo i chips z parmezanu.
Pozycje główne zaczęły się pojawiać po około dwudziestu minutach. Okazało się, że zamówiliśmy dużo, powiedziałbym nawet za dużo.
- tatar z podwędzanej wołowiny / pikle / marynowany borowik / musztarda gruszkowa / żółtko 60 stopni (34 PLN)
- dorsz w cieście katifi / czarna soczewica / pomidory / bób / bisque ze skorupiaków (39 PLN)
Frutti di mare – krewetki z patelni / ciastka rybne / salsa z ogórka / chrupiące kalmary / mięso małży / sos rouille (65 PLN)
- VEGE – falafel / warzywa w tempurze / frytki z batata / hummus z cieciorki / guacamole / pieczywo wege (54 PLN)
Jako, że wizyta nie była wizytą incognito nie będę się szczegółowo rozpisywał o każdym z dań, tylko wysmaruję ogólne podsumowanie.
Panierowane małże ciekawe, krewetki jędrne i soczyste z doskonałym sosem w sam raz do „wylizania” pieczywem, ciasteczka rybne apetyczne. Najsłabszym ogniwem okazały się kalmary – przydałoby się im więcej chrupkości w panierce oraz dłuższe odsączenie z tłuszczu – smakowały jak takie najprostsze gotowce z mrożonki. Ogólnie jako całość niezłe tylko nie do końca rozumiem co w karcie z daniami z Podgórza robią owoce morza…
Opcji wegetariańskiej nie mam nic do zarzucenia – składowe smakowały wszystkim bez wyjątku. Trzymam za słowo, że warzywa w tempurze oraz falafelowa cieciorka rzeczywiście pochodzą od lokalnych dostawców.
Tatar i dorsz przepyszne – obydwa mięsa wraz z „otoczkami” wyborne. Ocena celująca dla każdego z talerzy.
Najedliśmy się przeraźliwie, a przed nami były jeszcze desery. Sporo w tym naszej winy gdyż dwie na cztery wyżej wymienione pozycje zamówiliśmy z sekcji „do podzielenia się”.
Jakby tego było mało wybiła godzina 18-ta, a wraz z nią zabrzmiał magiczny gong. Okazało się że codziennie o 6 PM, ekipa restauracyjna wymyśla gościom jakiś gratis. Czasem alko szot, innym razem jakaś strawa – nam trafiła się taka oto deska słodkości.
Podobno człowieka od zwierzęcia odróżnia fakt, że jak ten pierwszy jest najedzony, a ciągle ma coś na talerzu to mimo wszystko potrafi powiedzieć dość… A jak wie, że zaraz dostanie prawowite desery tym bardziej. Nie wiem które człowieki tak mają, ale my na pewno nie. Zarówno czekoladowe mini pączki, popcorn w karmelu jak i makaroniki zniknęły tak szybko jak się pojawiły…
Po kilkudziesięciu sekundach kelnerka dostarczyła desery – całe szczęście tylko dwa talerze do podziału, bo inaczej ktoś musiałby nas stamtąd wyciągać dźwigiem!
- sernik / popcorn / słony karmel (19 PLN)
- mus z marakui i czekolady / beza / makaronik (19 PLN)
Obydwa pięknie podane, lekkie i nieprzytłaczające.
Po jednej wizycie i do tego nie incognito jest za wcześnie na wystawienie ocen, ale na sto procent wrócimy po więcej – policzki wołowe, Ribeye, czy maczanka po podgórsku – coś czuję, że te dania pokażą klasę i lokalność ingredientów.
A jeśli akurat będę w tamtych rejonach w godzinach lanczowych, bankowo spróbuję zestawu dnia w cenie 19 złotych – intuicja mi podpowiada, że to będzie strzał w dziesiątkę.
- www: https://www.facebook.com/artandcraft.atelier/
- śniadania: cały tydzień; patera wędlin, serów, past, warzyw, pieczywa i słodkości wraz z dwoma daniami na ciepło i napojem 55 PLN lub jedno danie z karty śniadaniowej wraz z ciepłymi i zimnymi napojami za 25 PLN
- oferta lunchowa: codziennie (również w weekendy) zupa + drugie danie 19 PLN
- parking: hotelowy dostępny również dla gości restauracyjnych po wcześniejszym kontakcie i sprawdzeniu dostępności, publiczny płatny pon – sb tuż przy samej restauracji
- kącik dla dzieci: brak, ale krzesełko i kredki z kolorowankami dla dzieci są dostępne
- ogródek / taras: brak
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 4
wielkość porcji 4
smak 4
obsługa 4
cena / jakość 4
OCENA KOŃCOWA: 4 / 5 (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)
Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.
sernik z popcornem? O mamuniu!
PolubieniePolubienie