Wracając z firmowego wyjazdu we wrześniu 2018, koło 17tej w niedzielę zameldowaliśmy się w Burym na obiedzie.
Z racji późniejszej godziny, bez żadnego czekania zasiedliśmy przy wolnym 4 os. stoliku w pięć osób 🙂 A musicie wiedzieć, że znalezienie miejsca w tym przybydku w trakcie weekendu to nie lada wyzwanie.
Kelnerka podała karty z których zamówiliśmy dwie zupy oraz kilka dań. Polewki przyszły po około dziesięciu minutach.
- żur wiejski (15 PLN) niesamowicie kremowy i gorący, z połówką jajka i ogromną ilością białej pokrojonej w plastry kiełbasy. To zdecydowanie jeden z najlepszych jakie jadłem w życiu – i to nie jest tylko moja opinia. Jest tylko jedno ALE… czemu ta metalowa miska wypełniona była raptem w połowie? Wyglądało to tak jakby ktoś wcześniej zjadł 1/2 porcji…
- lekko słodkawy, nie kwaśny czerwony barszcz z kołdunami (15 PLN). Pierogowe ciasto było twardawe, mięsny farsz wporzo – na plus ponadprzeciętna ilość pierożków.
Po około dziesięciu minutach od spałaszowania zup, zaczęły pojawiać się kolejne zamówienia.
- pieczarki w cieście z sosem tatarskim i sałatą były zamówieniem G. Jego włoskie podniebienie przyjęło je z aprobatą.
- moja jagnięcina była miękka i smaczna, aczkolwiek pływała w ogromnej ilości zbyt słonego paprykowo – śmietanowego sosu. Puree ziemniaczane (7 PLN) kremowe i maślane. Ogólnie bez szału jak za danie w cenie 43 złotych.
- kotlet górski (26 PLN) w swoim wnętrzu skrywał tatrzański ser zawinięty w panierowanym schabie z masłem czosnkowym. Opiekanymi ziemniakami (7 PLN) były po prostu „chipsowate” talarki z gorącego oleju. Kotlecior chrupał na zewnątrz i był miękki w środku. Zestaw trzech surówek (7 PLN) nie załapał się na zdjęcie, jedna z nich, ta z czerwonej kapusty była kompletnie niezjadliwa.
- placek zbójnicki z mięsem wieprzowym, śmietaną i serem przez dziewczyny został oceniony jako „przyzwoity i poprawny„. Mięso niestety w 1/4 było tłuste. Jak za 28 złotych i świnkę zamiast woła to średnio atrakcyjna oferta.
Na plus na pewno zasługuje obsługująca nas bardzo przyjazna i zainteresowana opinią kelnerka.
Nie był to obiad który wyrwał z butów, no może oprócz niebiańskiego żurku. Oczekiwania miałem dużo wyższe, a Miś przez zdecydowanie przesolony sos oraz średnie mięso w placku niestety im nie sprostał.
Tym razem z niczyich ust nie usłyszałem ahów czy ohów tak jak miało to miejsce dwa lata temu. W związku z tym odejmuję półtorej punktu od wystawionej ponad dwa lata temu oceny.
W pierwszy weekend marca 2016 po paru godzinach na desce wraz ze znajomymi „zameldowaliśmy” się w Burym Misiu. Mieliśmy farta, bo akurat zwolnił się dla nas stolik.
Lokal nie narzeka na brak gości, więc bez rezerwacji trzeba się liczyć z nawet półgodzinnym czasem oczekiwania – miejcie to na uwadze !
Z zewnątrz miejsce wyróżnia ciekawa architektura i mnóstwo „pierdół”. Różnego rodzaju stare przedmioty, które często nie mają wspólnego mianownika, razem tworzą bardzo ciekawe – dziwne kompozycje. W środku jest podobnie – stare radia, tranzystory, dziwne lampy na stołach tworzą bardzo specyficzną dekorację.
Obsługa szybko przyniosła nam karty i tłumaczyła cierpliwie poszczególne składniki potraw i sposób ich przygotowywania. Zdecydowaliśmy się na zupę, 4 dania główne i deser.
Rosół z makaronem (10 PLN) poprawny, bez dużej ilości tłuszczu o idealnej temperaturze. Solidna porcja podana w ciekawym naczyniu.
Co do dań głównych, były to:
- udziec barani opiekany z masłem czosnkowym w cenie 32 PLN – podany z żurawiną i dodatkowo zamówionym zestawem 4 surówek. Mięso o idealnej, delikatnej konsystencji, które rozpadało się w ustach z bardzo delikatnym nienatarczywym smakiem czosnku. Super.
- polędwica wołowa w sosie śmietanowo – czosnkowym 35 PLN – bardzo delikatne i naprawdę dobrze zrobione mięsiwo. Przed samym zamówieniem P. zastanawiał się jednak czy to dobry sposób na podawanie steków i miał rację – białej zaprawy było o „2/3 za dużo” – dip zamiast być dodatkiem do wołowiny konkretnie fałszował jej smak.
- podany z chrzanem i cytryną usmażony na maśle pstrąg za 24PLN M. bardzo zachwalała – mi również smakował. Jego bielutkie, miękkie mięsko z łatwością odchodziło od skóry i kręgosłupa – rybolubnym będzie smakował.
- placki ziemniaczane z gulaszem 27 PLN – chrupiące na zewnątrz, miękkie w środku, lekko polane śmietaną i posypane kukurydzą. Mięso kruche i soczyste, bez tłustych kawałków, F. był zadowolony.
Na deser ciepła gruszka za 15tkę podana z lodami, posypana bakaliami i oblana słodką polewą. Każdy z nas spróbował i ocenił pozytywnie.
Bury Miś znajduje się przy głównej trasie w Bukowinie – nie będziecie mieli problemu z jego znalezieniem.
Ceny nie są wygórowane, a obsługa sprawna. Miejsce godne polecenia.
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 5
wielkość porcji 3,5
smak 3,5
obsługa 4
cena / jakość 3,5
SUMA 19 (tutaj sprawdzisz co się składa na oceny)
Polub bezfarmazonu na facebooku aby być na bieżąco z nowymi postami.
******Reposted from facebook comments engine******
Kasia Katarzyna Niestety pod względem kuchni z roku na rok gorzej. A tego roku to już nawet nie zatrzymaliśmy się na posiłek pojechaliśmy do Zakopanego karczma Czarci Jar. Polecam i będę oczekiwała recenzji
PolubieniePolubienie
Wnętrze kanajpy (szczególnie toalety) bardzo ciekawe. Jedzenie natomiast mocno przeciętne.
PolubieniePolubienie
20km dalej, na Bachledowkim wzgórzu jest super restauracja z pysznym jedzeniem i pięknym górskim widokiem za oknem. Polecam.
PolubieniePolubienie