W Tatrzańskiej Łomnicy jedliśmy już w kilku miejscach (wszystkie znajdziecie pod tym linkiem). Tym razem jednak miałem ochotę na coś amerykańskiego i błądząc po czeluściach Google odnalazłem Ponderossę.
Po przekroczeniu drzwi okazało się, że zajęte były dwa czy trzy stoliki. Zajęliśmy miejsca, kelner podał karty i po pewnym czasie wybraliśmy naszą strawę.
Po niecałych trzydziestu minutach pojawił się kelner z naszymi daniami:
- grillowana pierś z kurczaka (7.90 euro) z frytkami stekowymi (1.90 euro) i kiszoną kapustą. Mięso było soczyste i jego dwa spore kawałki, tak jak to było to napisane w menu, chyba rzeczywiście ważyły około 200g. Frytki jako takie.
- wyprażany syr (4.90 euro) z frytkami stekowymi w smacznej, chrupiącej i nie bardzo tłustej panierce był w smaku średnio wyrazisty, a w konsystencji raczej zwarty. Dobry, ale nie rewelacyjny.
- burger tatrzański (6.90 euro) z opiekanymi ziemniakami (1.90 euro) oprócz warzyw zawierał dwa konkretne kawałki bekonu. Zamknięte w całkiem smacznej i lekko chrupiącej bułce mięso, niestety było suche, prawie w ogóle nieprzyprawione i prawdopodobnie odmrażane. Nikt też nie zapytał o poziom wysmażenia, który okazał się fastfoodowy czyli bardzo mocno zjarany. Nośnikiem smaku w tej bule była ogromna ilość majonezowo – ketchupowego sosu który przy każdej próbie gryza wylewał się na talerz. I kto by pomyślał, że z całego zestawu najbardziej mi zasmakują smażone na smalcu miękkie ziemniaki ?
A na koniec najlepsza historia! Po zgłoszeniu do kelnera prośby o rachunek, ten zaprosił mnie do baru i wskazał kwotę 37.40 euro na monitorze. Dałem chłopakowi cztery dyszki i poprosiłem o rachunek….
I wtedy zaczęły się schody. „Maszina zamarzła” – usłyszałem, więc odpowiedziałem, że jak odmarznie to niech przyniesie do stolika. Minęło pięć minut, a ziomek się nie kwapił żeby podejść. Przywołałem go i zapytałem co jest grane. Wrócił za dwie minuty z rachunkiem na kwotę 30.70 euro i szybko uciekł. Za chwilę zapytał czy wszystko jest w porządku. Oczywiście nie było, bo na monitorze widniała inna kwota (mimo jego usilnych przeprosin i próbie wmówienia mi, że musiałem źle zobaczyć). Po tym jak mu powiedziałem, że nie ma bata żeby dostał prawie 10 euro napiwku za taką akcję, szybkim tempem i bijąc się w pierś przyniósł resztę.
Jestem na 99% przekonany, że to była próba wała. Co prawda po zgłoszeniu tego przez fb do restauracji, ci nie do końca się przyznali, zaproponowali jednak darmowy posiłek przy kolejnych odwiedzinach. Następnym razem nie omieszkam ich odwiedzić i pogadać sobie z szefostwem lokalu jeśli tylko będą na miejscu.
Lekcja z tego zdarzenia jest jasna. Jeśli nie chcecie zostać wydymani, sprawdzajcie rachunki. Sytuacje podobne do opisanej zdarzają się bardzo rzadko i uważam, że zdecydowana większość kelnerów jest uczciwa (przynajmniej 99,9% tych z którymi miałem do czynienia w Krakowie) jednak jak widać na przykładzie powyższej historii, zdarzają się wyjątki od reguły.
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 3
wielkość porcji 4
smak 3
obsługa 1
cena / jakość 3,5
SUMA 14,5 (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)
Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc
o,, niefajna sytuacja z tym rachunkiem, niefajna…
PolubieniePolubienie