Po godzinie 21-ej w niedziele na Zakopiance, Karczma Bida jest chyba jedynym otwartym miejscem na trasie. Skorzystaliśmy z tego dobrodziejstwa wraz z J. i P. w kwietniu 2017 i wracając z wycieczki wstąpiliśmy tam na obiadokolację.
Karczma o której mowa, nie ma NIC wspólnego z Bidami koło Lublina i na trasie na Olkusz. Sporo osób może mylić nazwa, stąd to wyjaśnienie.
Konstrukcja z bali, w środku ciężkie dębowe stoły i ławy, bardzo dużo miejsca na dolnym i górnym poziomie. Bida znajduje się przy trasie Kraków – Zakopane więc często jest tam sporo gości.
Zamówiliśmy :
- flaki wołowe (12 PLN) – staropolski styl, tradycyjna receptura, J. zachwalała.
- placki ziemniaczane „Bartosza” z mięsem wieprzowym i marchwią (23 PLN) – bardzo chrupiące na zewnątrz, miękkie i dobrze usmażone w środku. Soczyste i lekkie mięso, smaczny niechemiczny sos.
- pierś z kurczaka z grilla (13 PLN) z własnoręcznie komponowanym zestawem surówek (8 PLN). Około 100 gramowy filet był bardzo cienko rozbity i całkiem soczysty. Surówek mamy do wyboru około 8 także całkiem w porządku.
- polskie zrazy zawijane ze słoniną i ogórkiem w sosie (21 PLN) zamówione z kaszą gryczaną z boczkiem (6 PLN) – miękkie mięso bardzo dobrze się kroiło, sos był gęsty i konkretny.
Mimo późnej godziny kelnerka była miła i uprzejma. Jedzenie pojawiło się na stole po około 15 minutach, ale byliśmy w porze zamawiania chyba jedynymi gośćmi w lokalu.
Bida dalej podaje czekadełko w gratisie co jest bardzo przyjemne dla wygłodniałych żołądków.
Karczmę polecam w dalszym ciągu i jeszcze pewnie nie raz się tam zatrzymam.
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 3,5
wielkość porcji 3,5
smak 3,5
obsługa 3
cena / jakość 3,5
OCENA KOŃCOWA: 3,4 / 5 (tutaj sprawdzisz co się składa na oceny)
Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.
RECENZJE SPRZED PONAD TRZECH LAT
W niedzielny styczniowy wieczór (2016) wracając ze Słowacji i ciągle pamiętając kulinarne doznania ze Starej Mamy i Restauracji Bistro przyszedł czas na kolację po polskiej stronie. Jadąc zakorkowaną Zakopianką trochę nas przegłodziło, ale wybór miejsca na kolację dokonany został już wcześniej – musieliśmy dojechać.
Ze wcześniejszych wizyt pamiętam firmowe lekko pikantne placki z gulaszem i smacznego de volaille’a z wylewającym się masłem ze środka.
Tego dnia zupy były zjedzone po stronie naszych słowackich sąsiadów, wiec zamówiliśmy tylko drugie dania z pysznym, zimnym kompotem (0,3 za 4PLN). Schabowy z frytkami 19 PLN oraz grillowana pierś z kurczaka w sosie śmietanowo – kurkowym (specjalność zakładu) z gotowanymi ziemniakami 27 PLN. Chciałem pieczone ziemniaki, ale po zapytaniu Pani czy rzeczywiście są pieczone usłyszałem że są jednak smażone w oleju. Nie rozumiem, więc skąd pieczone w nazwie?
Talerz surówek za 8 złociszy komponujemy w barze sałatkowym. W naczyniu zmieści się spokojnie 5-6 rodzajów różnych opcji. Wszystkie bardzo dobre, w dwóch z nich wyczaiłem kminek którego nie cierpię, ale nawet mimo tego, kiszona kapusta nawet mi podeszła.
Zanim przyszły zamówienia pojawiło się czekadełko. Dwie kromki chleba plus smalczyk i masełko paprykowo – ziołowe. Taka jedna kromeczka na osobę podrażniła żołądek.
OK do meritum. Frytki standardowe, cienkie, chrupiące około 150g. Schabowy rozmiar XL – był zdecydowanie za duży dla K., więc dostało mi się jego 1/3. Chrupiąca panierka i miękkie, soczyste mięso, grubość w sam raz.
Moja pierś z kurczaka niestety wypadła blado. Tzn smakowo całkiem ok – sos intensywny, śmietanowy z wystarczającą ilością grzybów, pierś dobrze doprawiona. Ale wielkość to jakiś żart. Na oko 70g – chłop sobie tym nie poje. Danie zwące się specjalnością karczmy, powinno być minimum 50% większe.
Obsługa mogłaby być trochę żwawsza. Po otrzymaniu karty rozglądając się na lewo i prawo zamówienie złożyliśmy po ok 10 minutach. Panie pewnie już były zmęczone po całym dniu pracy, ale jakakolwiek forma interakcji nawet wymuszonym uśmiechem, byłaby wskazana.
Finalnie wyszliśmy najedzeni (ja tylko dlatego, że K. nie dała rady swojemu schaboszczakowi) i w miarę usatysfakcjonowani. Polecam i jest szansa, że wrócę.