Nieśpiesznie i ze spokojem – Vamos! – KRAKÓW, ul. Kazimierza Brodzińskiego

Ależ to otwarcie zelektryzowało krakowską gastroscenę. Po informacji, iż statki Filo i Mazi tracą kapitana w postaci szefowej Ady, ludzie zaczęli rozprawiać cóż to się podziało.

Po chwili wszystko okazało się jasne – idzie nowe. Nowe i również w formie szeringowej.

Niecałe trzy miesiące później swe progi otworzyła restauracja Vamos! serwująca tapasy i pinxtosy z chłodzonej lady oraz małe dania. Znajdziecie tu wpływy różnych kuchni: greckiej, hiszpańskiej, włoskiej i zapewne jeszcze jakiejś, której nie wymieniłem. Degustatorzy win bankowo ucieszą się z etykiet. Oprócz nich z alkoholi dostaniecie wermuty, piwa i cydr.

Końcem sierpnia 2024 wybraliśmy się tu we trzech pogadać przy przekąskach i browcu.

Zamówiliśmy wszystkie wówczas dostępne w liczbie trzech pity (18 – 26 PLN). Pyszne! A do wylizywania sosów z talerzy wręcz niezbędne.

Jeśli chodzi o talerzyki to poprosiliśmy:

  • tuńczyka crudo z kalarepą, koprem i emulsją z jogurtu z bergamotką (46 PLN),
  • fasolkę szparagową ze smażoną bułką, sosem parmezanowym, anchois i nektarynką (41 PLN),
  • labneh z konfitowanymi krewetkami i salsą z grillowanych oliwek z cytrusami (42 PLN) oraz
  • ziemniaki z serem tallegio i szczypiorkiem (26 PLN).

Wszystko było wybitne, a po więcej informacji i szerszej recki dań z wcześniejszej karty czujcie się zaproszeni do recenzji poniżej.


Jak zwykle, po oficjalnym otwarciu chwilę odczekałem, co by później w razie potknięć nikt nie mówił, że kuchnia i kelnerzy nie zdążyli się jeszcze dotrzeć.

Początkiem grudnia 2023 nadszedł ten czas. Wbiliśmy w czwórkę i wraz z tipem i butelką wina wydaliśmy pięć stówek. Czy wyszliśmy zadowoleni i czy hałas dookoła Vamos! jest uzasadniony? Czytajcie dalej, jeszcze chwilę potrzymam Was w niepewności.

Stolik, który dostaliśmy w ramach wcześniejszej rezerwacji, był zdecydowanie najgorszym z możliwych, bo przy samych drzwiach wejściowych. Jeśli nie lubicie kiedy przy każdorazowym otwarciu drzwi wieje Wam po nogach lub plecach, koniecznie przy zapytaniu o rezerwację zwróćcie na to uwagę.

Tuż po zajęciu miejsc kelnerka podała karty. Bez zerkania do środka poprosiliśmy o wodę, lecz nie usłyszeliśmy pytania czy chcemy darmową w karafce, czy włoską Filette. Dostaliśmy tą drugą (15 PLN za 0,7 litra).

Zaczęliśmy od talerzyka z witrynki w formie oliwek, słodkich papryczek faszerowanych kremowym serkiem oraz plastra dojrzewającej szynki w towarzystwie domowego pieczywa:

  • świeżutkiej i pachnącej focacci z solą, oliwą i olejem z pestek dyni (16 PLN),
  • nadmuchanej pity z masłem z karmelizowaną cebulką, anchois i lubczykiem (14 PLN).

Jeśli lubicie finiszować sosy do gołego talerza (nie ma się czego wstydzić!), zamówcie obydwie wyżej wymienione.

Zaraz za nimi na imprezę wjechały pozycje mięsne, ale z racji diety pescovege wypowiem się o ich smaku słowami współbiesiadników.

Tatar z jagnięciny (46 PLN) ekipa określiła bardzo świeżym i z racji występowania złotych rodzynek oraz kruszonego ciastka intrygującym.

Barania kofta (44 PLN) z melasą w towarzystwie jogurtu i małosolnych z anyżem oceniona wzorowo głównie przez wzgląd na jej miękkość, soczystość oraz przemocny zapach.

Daniem, które bez dwóch zdań zdobyło serca wszystkich były smażone brukselki ze słodką glazurą z cydru, orzechami pekan (zero goryczki) oraz hummusem z pieczonym czosnkiem (27 PLN). Takich brukselek nie jadłem nigdy w życiu – coś wspaniałego!

Tuż za nimi, a może nawet ex aequo, uplasowały się fenomenalnie sprężyste krewetki saganaki 2.0 z dyniowym sosem oraz serem feta z pestkami dyni (48 PLN). Owoce morza spoczywały na podsuszanych pomidorach oraz oliwie z peperoncino i pomarańczamicudo!

Nieskazitelnie miękkie raviolo (38 PLN) po przekrojeniu nożem uwolniło z siebie żołtko, które wraz z treścią w formie jarmużu z ricottą oraz pierzynki z emulsji serowej z pecorino z wyczuwalną truflą zagrało koncertowo. Dla mnie i A. zgadzało się tu wszystko, płeć piękna nie była aż tak zafascynowana. I dobrze! Nie wszystko każdemu musi smakować tak samo.

Nie obyło się bez deserów.

Pierwszy kontrowersyjny, bo kto to widział żeby pod ciastem filo z orzechowym crunchem (28 PLN) schować konkretny kawał mocnego i agresywnego pleśniowego sera, a obok dać słodki a’la dżem z fig w winie. Powiem Wam, że w tym szaleństwie jest metoda – to serio dobrze smakowało!

Drugi puszysty, kremowy, wilgotny i nie za słodki 😉 sernik baskijski w towarzystwie konfitury z pomarańczy (24 PLN) zniknął w okamgnieniu.

Jeśli przeczytaliście tę recenzję z uwagą, nie będzie dla Was niespodzianką gdy napiszę iż Vamos! rzeczywiście jest super.

To restauracja żeby posiedzieć przy winie i mniejszych, acz wybornie skomponowanych, śródziemnomorskich talerzykach i ot po prostu na spokojnie i niepośpiesznie gaworzyć.

I na określenie talerzyki zwracam właśnie Waszą uwagę albowiem nie przyszedłbym tu z moją samczą ekipą turbogłodomorów. Czemu? To proste – całe menu musielibyśmy zamówić co najmniej kilkukrotnie. A i tak spore szanse, że chwilę po wyjściu poszlibyśmy do Jamry na kebaby 😉

Nie ma się co oszukiwać – Vamos! kupiło nas smakiem, a nie wielkością, bo rozmiar nie zawsze ma znaczenie! Wszystkie, powtarzam wszystkie pozycje w szkolnej skali dostały od nas minimum czwórki z plusem, niektóre z nich piątki, a krewetki i brukselki nawet szóstki.

Jestem pewien, że to nie koniec podbojów tego nowego podgórskiego konceptu i za kilka miesięcy zamelduję się tu z ekipą z pracy.


  • facebook
  • śniadania: brak
  • oferta lunchowa: brak
  • parking: publiczny płatny przy ulicach obok
  • kącik dla dzieci: brak
  • ogródek / taras: brak
  • miejsce przyjazne zwierzakom: tak

OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):

lokal / wystrój 4
wielkość porcji 2
smak 5
obsługa 5
cena / jakość 4

OCENA KOŃCOWA:  4 / 5    (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Ocena: 4 na 5.

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.

Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.

 

2 odpowiedzi na „Nieśpiesznie i ze spokojem – Vamos! – KRAKÓW, ul. Kazimierza Brodzińskiego”

  1. Okamgnieniu.

    Polubienie

  2. Troszke ich zawialo z tymi cenami… bez przesady.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

NASZE SOCIALE

NEWSLETTER

Zapisz się do naszego newslettera, a od razu po publikacji nowego posta dostaniesz od nas maila.

Nie martw się nikomu nie przekażemy Twojego adresu

PRZESZUKIWANIE BLOGA PO KATEGORIACH LUB TAGACH

burgery covid19 deser Foodtruck frytki gdzie zjeść w krakowie gdzie zjeść w nowej hucie Hotele kaczka kanapki Kanapki na ciepło Karczmy na trasie Kazimierz Kraków krewetki Kuchnia azjatycka Kuchnia polska Kuchnia włoska kurczak makarony Nowa Huta owoce morza pierogi pierogi ruskie pierś z kurczaka Pizza Pizzeria Podgórze prezent Restauracja restauracja włoska restaurant week rosół rybka rynek sałatka schabowy smażona ryba Stare miasto stek steki Streetfood Sushi tatar wołowina współpraca zupy Śniadanie śledź żeberka żurek