W lipcu 2018 wpadłem po siłce sprawdzić jak się sprawy mają w Championie. Zamówiłem bugsa i stwierdzam, że mają się dobrze 🙂 W końcu zauważyłem tabliczki „samoobsługa” i chyba jest jasne gdzie trzeba zamawiać jedzenie.
Ne da się nie zauważyć że od ostatniej wizyty w marcu 2017 ceny poszły sporo w górę. Teraz wszystkie bugsy wraz z frytami i surówkami kosztują 21 PLN-ów.
Jeśli chodzi o smak jest ciągle dobrze. Wołowinka pachnąca, bułka taka jak trzeba, a Colesław świeżutki. Tak trzymać. Relacje z poprzednich wizyt znajdziecie poniżej.
Pewnego sobotniego południa końcem października 2017 chwyciłem za telefon celem rezerwacji stolika na wieczór dla 4 osób. Niestety, Pani po drugiej stronie, zasmuconym tonem oznajmiła, że nie ma już miejsc, bo „będzie wieczór karaoke”. Kilka godzin później zadzwonił telefon i ktoś oznajmił, że zwolniła się jedna loża. WOW to znaczy, że mój numer został wpisany na listę oczekujących. Z propozycji oczywiście skorzystałem i zabookowałem stolik.
Do Championa dotarliśmy o godzinie 19tej. Zajęta była połowa lokalu i rzeczywiście na każdym pustym stoliku wystawione były karteczki informujące o rezerwacji. Kelnerka przyniosła menu z którego chwilę później zamówiliśmy polędwiczki z kurczaka (10 PLN) oraz sajgonki (8 PLN). Pierwsze bardzo chrupiące, świeże, w sam raz z delikatnym, niechemicznym, lekkim czosnkowym dipem (1 PLN). Sajgonki o super cienkim i sprężystym cieście z grzybowo – kapuścianym wypełnieniem chrzęściły między zębami aż miło – do nich doskonale pasował słodko-pikantny sos (1 PLN).
Champion od niedawna serwuje również pizzę i to właśnie ona była głównym powodem wizyty. Zamówiliśmy Borussię (szynka, pieczarki, mozarella, parmezan i rukola) – 25 PLN. Niestety… czekaliśmy na nią około 70 minut gdyż jak to zaznaczyła kelnerka: „coś tam się zepsuło z komputerem„. Gdyby nie fakt, że po 40 minutach pofatygowałem się do baru (bo Pani już do nas ani razu nie podeszła po podaniu przystawek) i zapytałem o co chodzi, pewnie czekalibyśmy na nią do zamknięcia lokalu Warto zaznaczyć, że kelnerka za zaistniałą sytuację nas przeprosiła, ale od momentu zwrócenia Jej uwagi na to przy barze, do czasu kiedy przyszła pizza, minęło kolejne pół godziny (a zapewniała mnie o „maksymalnie 15 minutach„).
OK na chwilę o powyższym zapomnijmy, bo pachnąca, podana na gorącej (granitowej?) tacy pizza, w końcu się pojawiła. Ciasto było cienkie, szynki, pieczarek i lekko oklapniętej rukoli miała wystarczająco dużo, ale parmezanu nikt z naszej czwórki nie wyczuł. Jak dla mnie trochę zbyt sucha (sos pomidorowy nie był prawie w ogóle wyczuwalny) ale na upartego dało się to „załatwić” podanymi w dzbanuszkach dipami. Zniknęła szybko, posiliła nas dobrze, ale do finalnej jej oceny muszę jeszcze spróbować kilku innych smaków – złość spowodowana oczekiwaniem na nią mogła mi trochę wypaczyć odczucia smakowe.
Przez czasowe opóźnienie nie mogę też podnieść wcześniej wystawionej niskiej oceny za obsługę (a serio na to liczyłem). Mimo lekkiej, niby żartobliwej podpowiedzi pani kelnerce o jakimś może minimalnym rabacie albo kuponie za tak ogromny czas oczekiwania, ta nie usłuchała naszej prośby, pozostała niewzruszona i rachunek wcale nie odzwierciedlił naszych smutków.
Atmosfera karaoke była super – mam wielką nadzieję, że następnym razem w końcu będę mógł to samo powiedzieć o serwisie.
P.S. Recenzja z pierwszej wizyty w tym miejscu kilka akapitów niżej pod mapą.
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 4,5
wielkość porcji 4
smak 4
obsługa / serwis 2
cena / jakość 4
OCENA KOŃCOWA: 3,7 / 5 (tutaj sprawdzisz co się składa na oceny)
Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Chełma i okolic.
RECENZJE SPRZED PONAD TRZECH LAT
Całkiem świeże miejsce na browarniczo-jedzeniowej mapie Chełma zostało otwarte końcem listopada 2016 roku w budynku Chełmskiego Parku Wodnego. Na tyłach ciekawej bryły aquaparku jest spory parking, a w środku oprócz tego że popływamy, to zagramy też w squash oraz poćwiczymy w nowoczesnej siłowni.
Champion zyskał już grono zwolenników, gdyż znalezienie miejsca w piątkowy albo sobotni wieczór graniczy z cudem. Dzięki W., który wykonał kilka godzin wcześniej telefon do pubu, mieliśmy rezerwację jednej loży i w połowie marca 2017 punkt 21-sza zjawiliśmy się w tłumnie obleganym barze.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wszechotaczający kolor zieleni. Uderza on z kanap, ścian i neonów. W sali barowej zawieszone zostały 3 płaskie telewizory, dzięki którym z każdego miejsca w lokalu można wygodnie obserwować wyświetlane w nich sportowe zmagania. Poza salą jadalną jest też sala gier, na której znajdziemy: 3 stoły do bilarda, piłkarzyki, flippery, dartsy (lotki) i shuffle ball. Jakby komuś było mało, jest też kilka gier planszowych i Scrabble.
W menu oprócz alkoholi znajdziemy też coś na ząb. Panini, frytki, burgery, zapiekanki, tortille i różnego rodzaju przekąski w bardzo przystępnych cenach zachęcają do spróbowania.
Długo nad wyborem nie myślałem – Baconburger był mi pisany. Podawany w towarzystwie frytek oraz sałatki Colesław w atrakcyjnej cenie 16 złotych. Mimo przebicia go patykiem wyglądał bardzo smakowicie. Wołowina usmażona była well done (chociaż kelnerka nie pytała o preferencje), mięso doprawione tak jak trzeba. Minusem była lekko za duża ilość sosu barbecue który niemalże całkowicie przyćmił inne smaki. Całe szczęście spora jego ilość wraz z mięsnymi sokami wylała się na deskę po pierwszych dwóch gryzach. Zacząłem wtedy wyczuwać smak ogórka, chrupiącej sałaty, cebuli i żółtego sera. Puszysta bułka nie poddała się i do samego końca dobrze trzymała dodatki w ryzach, bekon chrupał jak zwariowany. Dobry kozak.
Nigdy nie zrozumiem po co do jedzenia hambuksa podaje się w pubie sportowym sztućce? Próby krojenia i jedzenia go nożem i widelcem przez gości wprawiają mnie zawsze w dobry humor. Kiedykolwiek widzę towarzystwo, które na siłę chce „kulturalnie” poradzić sobie z tym niemieckim wynalazkiem, szukam w głowie wyjaśnienia tego procederu.
W zestawie były też podane w metalowym koszyczku, chrupiące, niezbyt grube belgijskie frytki. Ładnie pachniały i nie ociekały olejem. Śmietanowo-majonezowy Colesław w małym szklanym słoiczku był w porządku.
Szwagier zamówił tortillę hawajską (9 PLN). Zaznaczył, iż kawałki panierowanego kurczaka były smaczne i soczyste, dodatki wystarczające, ale sosu majonezowego było zbyt wiele.
Siostra miała ochotę na zwykłe frytki z ketchupem (6 PLN). Okazały się sklepowe, karbowane, usmażone na chrupiąco średniaki.
K. skusiła się na panini z szynką parmeńską, rukolą, suszonymi pomidorami, mozarellą i płatkami migdałów (8 PLN). Pieczywo chrupało należycie, a każdy składnik był dobrze wyczuwalny. Bardzo dobry pomysł z dodaniem migdałów, które idealnie uzupełniały smak mocnej rukoli i parmeńskiej szyny. Dzięki majonezowi na talerzu nie ma mowy o jedzeniu „na sucho”.
W międzyczasie na stole pojawiły się krążki cebulowe (6 PLN) w chrupiącym, pachnącym i tłustym cieście. Dla mnie jest to najlepsza możliwa przegryzka do piwa, w Champion’owym wykonaniu była wyborna.
Jeśli chodzi o browar to jest w czym wybierać. Głównym dostawcą chmielowych napojów jest Grupa Żywiec – chętnym nowych smaków polecam deskę trzech 0.2l piwek w cenie 8 złotych.
Jedzenie było zdecydowanie na plus, ale niestety obsługa i kuchnia nie do końca ogarniała temat. Na start zamówiliśmy dwa drinki i wspomnianą powyżej deskę piw. Drinki podano, o desce zapomniano. Mimo iż wszystkie przekąski zamówione zostały razem, pozycje przychodziły w bardzo nierównych odstępach czasu: burger po 20 minutach, ale tortilla już po 45. Bar działa 3 miesiące, więc nie do końca wiem czy pełne obłożenie tego wieczoru może być usprawiedliwieniem.
Przydałaby się jednolita, jasna decyzja czy obowiązuje samoobsługa czy pełna obsługa kelnerska, gdyż do jednych stolików przychodzili kelnerzy, a do innych nie. My zostaliśmy poproszeni o zamówienie przy barze. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale lubię przejrzystość.
Zapominając o niedociągnięciach ze strony obsługi, nie ma to jak wspólne przeżywanie wydarzeń sportowych popijając piwkiem i przegryzając kaloryczne przekąski – Champion jest idealnym do tego miejscem. Jedzenie jest świeże, smaczne i w bardzo dobrych cenach. Zasłużona wysoka ocena. Polecam na wieczorne posiedziska.
Reblogged this on Chełmski serwis konsumentów.
PolubieniePolubienie
No cóż, obsługa w tym lokalu pozostawia wiele do życzenia. Pani, która wczoraj rano „pracowała” za barem przywitała nas…. w zadymionej kabinie i wrocila dopiero po wypaleniu całego papierosa. Po dłuższym oczekiwaniu przyjęła zamówienie i cóż okazało się, że w zamowionym grzańcu plywa pokaźnych rozmiarów piórko świeżej cebuli. Długo nie czekając poprosiłam Panią o wymianę herbaty i nie spodziewalam się takiej reakcji. Po chwili przyszła pani z dziwnym grymasem twarzy i doslownie rzuciła kubkiem, wylewajac na stolik część herbaty….nie wypilam jej…musze stwierdzic jednak ze jedzenie jest smaczne, ciasta genialne, ale radzę właścicielom postarać się o bardziej profesjonalną obsługę, bo to oni tworzą głównie wizerunek firmy!
PolubieniePolubienie
Sam lokal bardzo mi się podoba, kuchnia też jest okey, ale z obsługą bywa bardzo różnie. Czasem jest uśmiechnięta, a czasem obrażona na cały świat, że strach o cokolwiek zapytać….
PolubieniePolubienie
Ojoj jeżeli ktoś bierze się za recenzowanie i tak opisuje mrożone gotówce i bułki jak ze znanej sieciówy to jednak już tu nie potrzebuje zaglądać.
PolubieniePolubienie
Hej weź tylko proszę pod uwagę że pierwsza recka z tego msc jest u nas z marca 2017, a ostatnia z połowy 2018 czyli sprzed ponad 2,5 roku. Być może w tym czasie zaszły jakieś zmiany których jesteśmy nieświadomi.
PolubieniePolubienie