W dwa ostatnie dni pobytu w Marriott Hotel Asia, Stanbuł zasypał śnieg. Spadło go tyle, że nastąpił niezły paraliż miasta. Wiedzieliśmy z internetu i wiadomości, że lotnisko też ma spore problemy i niestety po przybyciu na nie godzinę przed odlotem przyszła informacja, że nasz samoLOT nie wyleciał nawet z Wawy (warunki pogodowe)
Po około godzinie uzbierała się spora ekipa ludzi z mojego lotu, a linie podstawiły autobus, który miał nas zawieźć do hotelu. Nie wiadomo było jaki hotel i ile będziemy musieli dodatkowo spędzić czasu w Stanbule, ale innych opcji i tak nie było. Po 10 minutach jazdy autokar podjechał pod hotel. Ku mojemu zdziwieniu okazał się nim 5* Renaissance (szacunek dla LOTu).
Hotel ogromny, położony nad samym morzem (Marmara). Dokoła pare modnych restauracji i klubów. Często przejeżdżające „lamba”, sportowe „merce” czy „beemki” nie są tam niczym nadzwyczajnym.
Pokój dla ludzi z odwołanych lotów raczej nie różni się od pokoi dla pełnoprawnych gości. Jeśli jesteśmy w pojedynkę są tam na ogół mniejsze łóżka (nie king size’y), ale bardzo wygodne. Nie ma szklanej ściany pomiędzy salonem a łazienką jak to bywa w wielu 5*, mini-barek jest zamknięty na klucz, telefon wyłączony tak samo jak opcja płatnych kanałów TV. Zawsze możemy w recepcji podać numer naszej kredytówki, wtedy wszystko zostanie odblokowane.
Pare słów o JEDZENIU. Dostaliśmy voucher na kolację i śniadanie. Wybór potraw przeogromny. Nie będę wymieniał wszystkiego, ale na kolację było około 5 ciepłych dań plus multum opcji z zimnej płyty.
Śniadanie również full opcja, wszystko o czym sobie pomyślałem to było. Z sali jadalnej można bezpośrednio wyjść na patio zewnętrzne, gdzie jest bardzo silne ogrzewanie kierunkowe – jakby ktoś się uparł wypiłby kawę w krótkim rękawku przy zerowej temperaturze. 10 / 10 punktów – ja nie widziałem jeszcze takich udogodnień.
Jeśli chodzi o SPORTY to ten Renaissance był zdecydowanie najlepszym hotelem w jakim byłem. Siłka wielkości paru siłowni krakowskich z nowym sprzętem i ogromną ilością maszyn i wolnych ciężarów.
Wielki zewnętrzny basen i dwa duże wewnętrzne pozwalają się należycie odprężyć.
Dodatkowo sauny, jacuzzi, ping pong, centrum SPA itp. Wszystko do dyspozycji gości bez dodatkowych opłat.
To co jeszcze zapamiętałem to apartamenty/pokoje w stylu campingowym. W lecie można wynająć sobie taki pokój przy basenie i mieszkać tam zamiast w głównym budynku. Oczywiście standard w nich jest taki sam albo nawet wyższy niż w pokojach regularnych. A teraz najlepsze… Dla osób posiadających jacht jest bezpośrednie hotelowe molo do samego morza. To się nazywa klasa.
Pobyt trwał jedną nockę i LOT zorganizował powrót już popołudniem kolejnego dnia.
Jak dla mnie hotel nr 1 ze wszystkich 5* w których dotychczas miałem okazje być. Wszystko supersatysfakcjonujące oprócz odległości do centrum – około 40min taxi, a w pobliżu nie ma metra.