Jak nazwa wskazuje restauracja powstała w miejscu niegdysiejszej, ale już od dłuższego czasu nieużywanej strzelnicy garnizonowej zbudowanej jeszcze przed wojną w 1887 roku!
Zabytkowy budynek po gruntownym remoncie pomieści chyba z setkę gości. W centrum znajduje się bar, a nad nim drewniano-szkieletowa antresola. Bez zbędnych błyskotek, kiczowatych aranżacji czy niepasujących do niczego przedmiotów. W sezonie letnim goście mogą zająć miejsca przy stolikach na zewnątrz.









fot. Emilia Stec / MORA Design Studio
Ostatni raz miałem przyjemność zawitać tu w sierpniu 2025.
Taki na przykład śledź matjas z sałatką z kopru włoskiego i zielonego jabłka z creme fraiche i oliwą to wydatek 49 PLN. Porcja jak na przystawkę jest spora, smakowo okey.
Konsumowaną przez koleżankę sałatkę z kozim serem wyceniono dokładnie na tyle samo.
Policzki wołowe w demi glace na puree ziemniaczanym z warzywami (69 PLN) to klasyk klasyków. Mięso perfekt, ziemniaki też, ale nie oszukujmy się – tutaj nie ma czego zepsuć 🙂



Obsługa jest miła, a serwis szybki. Smakowo nic nie zaskoczyło, ale przyjemnie się tam siedzi.
- www / FB / IG
- śniadania: brak
- oferta lunchowa: pon – pt: zupa, danie i mini deser za 39 PLN
- parking: prywatny restauracyjny
- kącik dla dzieci: dostępny
- ogródek / taras: dostępny
- miejsce przyjazne zwierzakom: tak
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 4,5
wielkość porcji 3,5
smak 3,5
obsługa 4
cena / jakość 3,5
OCENA KOŃCOWA: 3,8 / 5 (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.
RECENZJE SPRZED PONAD TRZECH LAT
Wcześniej do Strzelnicy zajrzeliśmy z przyjaciółmi w połowie grudnia 2018.
Dziewczyny zamówiły menu świąteczne (przystawka, zupa, drugie danie i deser) w cenie 79 złotych, a chłopaki popuścili wodze fantazji i powybierali to na co mieli ochotę z ogólnej karty.
Żurek z jajkiem (13 PLN). Gorący, z połową jajka, bez ziemniaków, ale z bardzo dużą ilością kawałków kiełbachy.
Krem z pieczonych warzyw (12 PLN). Przez pieprz i inne przyprawy charakterny i zapadający w pamięć.
Barszcz czerwony (ze świątecznej wkładki). Kwaśny, intensywny, mocny i pieprzny. Uszka z miękkim ciastem i niezłym mięsnym środkiem.



Pierożki z krewetkami i imbirem z sosem sezamowym (22 PLN) pomysłowe i nieoklepane. Ciemne, miękkie ciasto skrywało zmielone krewetki i zioła.


Carpaccio z kaczki z wiśniowym dressingiem (ze świątecznej wkładki) zmyślne, aczkolwiek przez sporą ilość kwaśnego sosu, smak drobiu był niemalże niewyczuwalny.


Śledź z chlebem piernikowym, przyprawami korzennymi i oliwkami (18 PLN) był jednym z lepszych rybnych talerzy jakie ostatnio jadłem (a trochę ich teraz w trakcie grudniowej #pescovege diety probuję). Ryba niezbyt słona, twarda i nie rozlazła. Z doskonale słodkim sosem z rodzynkami oraz kontrapunktującymi je oliwkami i świetnym chlebkiem dobrze pieściła podniebienie. Brać w ciemno!


Spaghetti z mulami, pomidorkami koktajlowymi i papryczką chili (28 PLN) pływało w ogromnej ilości palonego masła. Dzięki temu danie świetnie pachniało. Pasta ugotowana w punkt, całość dzięki papryczkom lekko pikantna.

Bigos z karczkiem wieprzowym, karkiem z dzika, wołowiną, suszonymi grzybami oraz śliwką (25 PLN). W kapuście znajdowało się sporo chudnych mięs. D. był zadowolony i pochwalił.

Wiener Schnitzel z gotowanymi ziemniaczkami i sosem holenderskim (52 PLN) swoje kosztuje, ale to nie jest wieprzowina tylko cielęcina, a za dobrej jakości mięso trzeba kilka złotych więcej zapłacić. Także nie porównujcie go do świńskich schaboszczaków. DB nie podołał całej porcji.


Sandacz z marynowanym burakiem, gotowanymi ziemniaczkami i sosem z białego wina (ze świątecznej wkładki). Delikatne mięso właściwie komponowało się z białym, gęstym sosem. Porcja mogłaby być większa.



Na zdjęcie nie załapał się tatar francuski (24 PLN). Talerz wyglądał podobnie do tego z pierwszej wizyty, jednak pewna składowa bardzo go od pierwowzoru odróżniała. Chodzi o truflową emulsję, która nie występowała w październikowej wersji, a w tej nadawała siekanej polędwicy cudny aromat.
Dziewczyny zakończyły kolację jabłkowym crumblem ze świątecznego menu, a chłopaki wódką ze Spritem. Tym sposobem każdy był szczęśliwy.

Apetyczne smaki i pierwszoklasowa obsługa są receptą na dobre spędzenie czasu. Nie inaczej było w naszym przypadku. Dzięki gustownym i nienachalnym dekoracjom w resto panował ciepły, świąteczny klimat.

Kolację zgodnie zaliczyliśmy do ponadprzeciętnie udanych.
Pierwszy raz do tej resto wpadliśmy tam w kilkanaście osób. Tak dobrze czytacie – KILKANAŚCIE! Wyszło całkiem niechcący – rodzina i znajomi z dziećmi wszyscy w jednym czasie spotkali się na Błoniach i tak się jakoś uzbierało. Całe szczęście chwilę wcześniej udało się zabookować stoliki i obsługa była na takie stado przygotowana.
Uprzejmy kelner w listopadzie 2018 wskazał miejsce i rozpoczynając od kobiet podał karty. Do wyboru mamy kilka przystawek i sałatek, dwie zupy, parę makaronów i dań głównych oraz desery.
Fejsbukowe menu znajdziecie tutaj.
No dobrze po kilku akapitach wstępu zapraszamy na małą kulinarną wycieczkę po tym czego udało nam się spróbować:
- krem grzybowy z oliwą pietruszkową (13 PLN) pokazał jak różne mogą być gusta. B. uznał tą polewkę za przypaloną i niedobrą, a inna konsumentka swoją miskę oceniła bardzo dobrze – jako intensywną i aromatyczną 😉 I weź tu człowieku bądź mądry hehe.


- sałatka z kozim serem i musztardą pomarańczową (27 PLN) na plus – M. nie miała żadnych zastrzeżeń.


- tatar francuski (23 PLN). Czemu francuski? Nie wiem może przez musztardę i kapary? Mięso świetne, dodatki wyważone. Bez zastrzeżeń.


- tagliatelle z kurczakiem i portobello (23 PLN). Sporo mięsa i kawałków pieczary, bardzo dużo sosu (niektórzy rzekliby iż za dużo), kilkanaście gramów aromatycznego sera. Ocenione przez siostrzyczkę słowem „super”.


- polędwiczki wieprzowe w cieście francuskim z sosem z palonego czosnku i białymi truflami podane z gotowanymi ziemniakami (31 PLN) zarówno przez K. jak i drugą konsumentkę ocenione celująco. Mięso idealnie w punkt, niesamowicie wonny sos, przedoskonały zielony groszek, ziemniaki ugotowane na tip top. Pyszne danie.


- polędwica wołowa z pieczarką portobello, szpinakiem oraz gotowanymi ziemniakami (56 PLN) równie dobra jak danie poprzednie. Super soczysty i pełny w smaku wół przyrządzony dokładnie wg życzenia, spoczywał na niemdłym szpinaku oraz specyficznym estragonowym sosie. Jedyne co bym ulepszył to ekspozycję na talerzu.


- papardelle z karczkiem z dzika (26 PLN) B. ocenił wysoko. Mięso wyróżniało się smakiem i nie było przytłamszone przez al-dente makaron ani ser. Pasta godna polecenia.

- maczanka po krakowsku z ogórkową sałatką (24 PLN) oceniona przez kolegę dostatecznie. Nie spodobało mu się to, iż cała bułka zamoczona była w bardzo mocnym, ziołowym sosie którego nachalny smak czuł jeszcze chwilę po skończeniu jedzenia. Mięso ultradelikatne i rozpadające się za dotknięciem widelca.

- pierś z kurczaka kukurydzianego z rumianym sosem z marchwią, rozmarynem oraz gotowanymi ziemniakami (28 PLN) posmakowała nie tylko szwagrowi, ale również 2 letniemu K. 🙂 Była soczysta, miękka i nie brakowało jej przypraw. Doskonale komponowała się z słodkawą marchewką i świetnymi ziemniakami. Idealny niedzielny obiadowy talerz 🙂

Po tych świetnych daniach nie sposób było nie spróbować choćby kilku deserów:
- Creme brulee z Żubrówką oraz sorbetem z antonówki (15 PLN) zgodnie ze sztuką, o poprawnej konsystencji i z twardą ale ulegającą pod naporem łyżki skorupką. Sorbet pierwsza klasa, żubrówkowego aromatu nie wyczułem.


- krem mascarpone z musem czekoladowym (13 PLN) jak dla mnie mistrzowski. Serek nie bardzo słodki i dobrze, bo słodycz nadganiała doskonała gęsta czekolada. Miska „wylizana” łyżeczką do zera 😉

- po dwie gałki lodów dla dzieciaków (10 PLN) – bez oceny, bo weź daj dziecku loda i niech powie że niedobry 😉

O kelnerze złego słowa powiedzieć nie można. Doglądał nas i co jakiś czas sprawdzał czy czegoś nam nie brakuje. W kwestii serwowania dań na pewno jeszcze trzeba popracować, bo sam czas oczekiwania na dania główne wyniósł około 45 minut, a rozpiętość pomiędzy pierwszym, a ostatnim niecałe dziesięć. Całe szczęście dzięki świetnemu czekadełku z drożdżowych chlebków daliśmy radę 😉
Samo jedzenie? No cóż tu więcej pisać. Jeśli przeczytaliście uważnie to już wiecie, że jest świetne – aromatyczne, smaczne, ciekawe i miłe dla oka. Dania są odpowiedniej wielkości, a ich jakość odpowiada cenom w karcie.
Zmotoryzowanych na pewno zainteresuje informacja, że resto posiada spory parking, a rodzice ucieszą się z kącika zabaw dla swoich pociech.
Ze spojonym sumieniem polecamy Strzelnicę nie tylko na szybki obiad, ale również na dłuższe posiedzenie np imprezy rodzinne czy firmowe. Zasłużona wysoka ocena końcowa.





Dodaj komentarz