Wybitne smaki – Kapłony i szczeżuje a’la carte – KRAKÓW, ul. Izaaka

Restauracja imienia Adama Gesslera chwilę temu zmieniła nazwę oraz szefów kuchni. Wnętrze Kapłonów i szczeżui pozostało jednak nietknięte.

Końcem maja 2025 wybraliśmy się tu na późną kolację. Zamówiliśmy po przystawce oraz daniu głównym.

Na start otrzymaliśmy pyszny chleb z paprykowym masłem. Przystawki pojawiły się po dziesięciu minutach.

Siekane śledzie, jabłka, jajo na twardo, orzechy włoskie – to jest forszmak odeski serwowany na toście z chałki (39 PLN).

Na tej samej chałce znalazł się również kawior po żydowsku z siekanych białych szparagów, jaja, czosnku niedźwiedziego, orzechów laskowych, oleju rydzowego i skórki z cytryny (39 PLN).

Obydwie przekąski świetne – zapadające w pamięć i w krakowskim gastro rzadko spotykane.

Eskalopy cielęce w cieście w sosie śmietanowym z borowikami i tymiankiem, muślinowym puree ziemniaczanym oraz nowalijkami z rosołu przepyszne, ale kurcze za prawie sto złotych! Porcja niestety jak dla wróbelka i nie ma szans, aby się nią najeść.

Kugel grzybowy z borowikami, podgrzybkami, serem wędzonym z Wiżajn, kiszoną kapustą, podany z prażonymi orzechami laskowymi, siekanymi kiszonkami, ziołami i kwaśną śmietaną (58 PLN) był kompletnie nowym przeżyciem. Zabraliśmy się za testy tak szybko, że zapomnieliśmy o zdjęciu.

Smakowo była to bardzo udana kolacja, jednak wielkość porcji pozostawia wiele do życzenia. Podobnie sprawa ma się z obsługą, której zebranie zamówienia zajęło około piętnaście minut. Podobnie z oczekiwaniem na rachunek…

Sam nie wiem co myśleć. Zostawione wraz z tipem trzy stówki wydają się trochę na wyrost. Wydaje mi się, iż za czasów Adama Gesslera serwis funkcjonował o wiele lepiej – aczkolwiek może zwyczajnie miałem teraz pecha?


W połowie sierpnia roku 2022-ego swe drzwi otworzyła restauracja Adama Gesslera.

Dla jasności – nie zamierzam zgłębiać tematu osoby restauratora oraz jego przeszłego i obecnego podejścia do biznesów i finansów oraz długów czy podobnych historii.

Na początku chciałbym przedstawić Wam obiady klubowe w cenie wręcz niespotykanej.

Za 30 polskich złotych od poniedziałku do piątku w godzinach 12 – 16 zostaniecie najpierw poczęstowani świeżym, domowym pieczywem z masłem i pastą oraz kompotem.

Pełnoprawny obiad zawsze otwiera zupa. Owego dnia pan Adam nalał niezwykle słodką, szalenie intensywną cebulową na warzywnym wywarze. Posypał ją startym serem Gruyere oraz zaserwował doń grzankę z tym samym nabiałem.

Pachnąca goździkami i imbirem gorąca cebulowa na razowym chlebie nosi nazwę „Przypkowskiego” i jeśli zapytacie o jej genezę to usłyszycie piękną historię, której Wam tutaj nie zdradzę 🙂

W ramach dania drugiego dostępna jest opcja mięsna oraz wege.

Na gorących talerzach, prosto z garczka szef zaserwował gołąbki cielęce. Zachwyciła nas mięsno – ryżowa treść, jędrna kapusta i maślane ziemniaczane puree. No i ten wyborny sos – palce lizać (a raczej talerze!)

A. wybrała pierogi polskie znane również gawiedzi jako ruskie. Fenomenalne wyroby, kucharz podał wprost z ruchomej kuchni, jeszcze skwierczące – wprost z patelni. Pan Adam okrasił je dodatkowo gęstą śmietaną i żurawiną.

Treść twarogowo – ziemniaczano – cebulowa boska, ciasto perfekcyjne. Bez dwóch zdań same achy i ochy.

Zestaw obiadowy zawsze wieńczy deser. Arcymiłe posiedzenie sfinalizowały obficie cynamonem obsypane śliwki węgierki z domowym ciastem.

Obiad klubowy rozkłada na łopatki. Wyzwala super pozytywne kulinarne endorfiny i świetnie nastawia na cały dzień.

Nie zastanawiajcie się długo – koniecznie spróbujcie – bankowo mi później podziękujecie 🙂


A jak się z tym miejscem poznałem? Ano pewnego wieczoru, kilka dni po otwarciu restauracji, zaprosiłem tu dobrego kolegę S.

Wczesny wieczór był przyjazny temperaturowo, więc zasiedliśmy na zewnątrz.

Befsztyk tatarski (46 PLN) przygotowywany jest na oczach gości. Specjalnie dla nas wyniesiono na zewnątrz regał wraz z produktami potrzebnymi do jego wykonania.

Do drobno siekanej wołowiny dodawane są marynowane ogórki, pieczarki, cebula i kapary, a kucharz miesza to z kurzym żółtkiem oraz odrobiną oliwy. Zdjęcie poniżej przedstawia połowę porcji.

My poprosiliśmy o dodatkową sól i pieprz, gdyż każdy z nas potrzebował podkręcić tatara do własnych smaków. Specjalność podano chyba z masłem oraz pszennym i żytnim pieczywem. Piszę chyba, albowiem paczuszka pieczywa przyszła sporo przed tatarem i nie do końca wiedzieliśmy czy jako poczęstunek czy właśnie do tatara (bądź śledzia).

Drugą przystawką był śledź a’la Adam Gessler (32 PLN). Sam właściciel polecał go zdecydowanie bardziej od wersji w trzech smakach. Kazał nam obowiązkowo zamówić doń kieliszek wódki żeby śledź nie myślał iż je go kot. Bez mrugnięcia okiem zaordynowaliśmy dwie czterdziestki zwykłego białego Bociana w przeszacowanej kwocie 16 PLN za lufę.

Śledź na talerzu nie prezentował się nadzwyczajnie, ale musicie wiedzieć iż smakował wybitnie. Śledzie sprowadzane są w beczkach, a po obróbce macerowane co najmniej 24 godziny w głogu, goździkach oraz oleju lnianym, który to olej tłoczony jest na zimno z siemienia na Mazowszu

Najpierw na oczach gości na talerzu ląduje ryba. Chwilę później zostaje polana przytoczonym wcześniej olejem wraz z cebulką. Tuż obok niej pan Adam kapie wiejską śmietanę z kawałkami jabłka oraz parzoną cebulką. Zwieńczeniem dania jest świeży ziemniak.

Za tą przystawkę A.G. swego czasu otrzymał nagrodę najlepszej zakąski świata i jest to definitywnie jedno z najważniejszych dań w restauracji.

Po zakąskach przyszedł czas na dania główne, ale zaczęło lekko padać i mimo iż byliśmy pod parasolem zostaliśmy poinformowani przez restauratora iż nie będzie nas tam obsługiwał oraz że musimy się przenieść do środka lokalu. Kwestia jest zrozumiała, jednak sposób przekazania informacji mógłby niektórych wyprowadzić ze strefy komfortu.

Danie z gulaszem cielęcym (58 PLN) rozpoczęło podanie chrupkiego i nietłustego ziemniaczanego placka. Tuż po nim pan Adam wprost z garczka nałożył kilka porządnych łyżek genialnego cielęcego paprykarza (nie mylić z paskudnym paprykarzem rybnym z puszki) oraz udekorował łychą gęstej śmietany.

Młode mięso okazało się zarówno łagodne jak i odrobinę ostre o fantastycznie miękkiej konsystencji. Duszenie w palonej papryce ze świeżymi pomidorami i wyczuwalnym winem nadawało jej doskonałego aromatu. Dodatki w formie ogórków z cebulką i koperkiem chrupały co nie miara. Cóż tu dużo gadać – gulasz doskonały.

W Cordon Bleu (85 PLN) oprócz pierwszorzędnej cielęciny znajdziecie szynkę westfalską oraz doskonały zachodnioszwajcarski dojrzewający ser Gryuere. Wraz z nim na talerzu wylądował pieczony pomidor z jajkiem oraz aksamitne i kipiące od masła ziemniaczane puree. Obok wdzięczyły się świeże sałaty.

Ceny w owej restauracji są bardzo zróżnicowane. Za kieliszek wina zapłacicie mniej niż za 200 ml butelkę Coli (o zgrozo 20 PLN!). Kwoty za dania widzicie niżej. Karty są dwie – dzienna i wieczorna.

Sama w tym miejscu bytność, nie patrząc nawet pod kątem smakowym, jest doświadczeniem iście nietuzinkowym. Z jednej strony mówimy o nienagannie eleganckim lokalu z białymi obrusami i serwetami, z drugiej pan Adam we własnej osobie wita i żegna każdego z gości oraz serwuje na ich oczach dania wprost z kuchennych garów.

Tutejsze posiłki się nie tylko je, lecz również celebruje. Nierzadko przy muzyce na żywo, a restaurator sypie anegdotami i historiami jak z rękawa. Już same nazwy dań prowokują do rozmowy, bo ile osób rozwikła zagadkę cielęciny a’la Nowina, kaczki Kucharskiego czy śledzia a’la Adam Gessler.

Nie znam w Krakowie drugiej restauracji z taką atmosferą oraz tak autentyczną i smaczną polską kuchnią. W żadnym razie to nie jest fine – dining. Ceny są wysokie, lecz tym samym adekwatne do fenomenalnych odczuć smakowych oraz jakościowych spróbowanych dań. Tu nie chodzi o estetykę na talerzach, lecz o historyczne kulinarne nuty zamknięte głównie w polskich szlagierach.

Szczerze polecam wybrać się tu każdemu bez wyjątku na kolację, lub przynajmniej na przystępniejszy finansowo obiad klubowy. Jeśli nie boicie się rozmawiać, szanujecie polską kuchnię bez nadęcia i wyrachowania, chcecie odpocząć od nowoczesności – koniecznie tu zaglądnijcie. Ręczę że wyjdziecie nakarmieni – fizycznie i duchowo.


  • www / FB / IG
  • śniadania: brak
  • oferta lunchowa: ?
  • parking: publiczny płatny przy przy ulicach obok
  • kącik dla dzieci: brak
  • ogródek / taras: tak dostępnych kilka stolików przy ulicy
  • miejsce przyjazne zwierzakom: ?

OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):

lokal / wystrój 4
wielkość porcji 2
smak 4,5
obsługa 3
cena / jakość 4

OCENA KOŃCOWA:  3,6 / 5  (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Ocena: 3.5 na 5.

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.

Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.

 

Dodaj komentarz

NASZE SOCIALE

NEWSLETTER

Zapisz się do naszego newslettera, a od razu po publikacji nowego posta dostaniesz od nas maila.

Nie martw się nikomu nie przekażemy Twojego adresu

PRZESZUKIWANIE BLOGA PO KATEGORIACH LUB TAGACH

burgery covid19 deser Foodtruck frytki gdzie zjeść w krakowie gdzie zjeść w nowej hucie Hotele kaczka kanapki Kanapki na ciepło Karczmy na trasie Kazimierz Kraków krewetki Kuchnia azjatycka Kuchnia polska Kuchnia włoska kurczak makarony Nowa Huta owoce morza pierogi pierogi ruskie pierś z kurczaka Pizza Pizzeria Podgórze prezent Restauracja restauracja włoska restaurant week rosół rybka rynek sałatka schabowy smażona ryba Stare miasto stek steki Streetfood Sushi tatar wołowina współpraca zupy Śniadanie śledź żeberka żurek