Flario jest duża. Nawet bardzo. Na dwóch piętrach w wielu salach pięknie urządzonego lokalu, spokojnie zmieści się kilkaset osób.
Z ogromnego tarasu na pierwszym piętrze poleca się obserwacja zachodów słońca. Siedząc na dole Waszej uwadze nie umknie piec do pizzy oraz kucharze przy opalanym drewnem i buchającym żarem majestatycznym grillu.
Co w ofercie? W sumie wszystko. Rano bufetowe śniadania, od południa a’la carte dania mięsne i wege: klasyczne przystawki, zupy, makarony, pizze, burgery, steki i sałatki. Wieczorami tapasy.
Mnogość w żadnym wypadku nie oznacza nijakości – wręcz przeciwnie!
No dobrze pokażę Wam co degustowaliśmy w trakcie firmowej Wigilii w grudniu 2025.
Deski serów oraz wędlin (56 PLN każda) jakości premium czekały już na stole.


Grillowany kalafior z sosem truflowym, palonym masłem, olejem sezamowym, majonezem wasabi i posypką panko z orzechami laskowymi (36 PLN) bluźnierczo drogi, lecz zachwycił każdego.
Fuczki – placuszki z kapusty kiszonej z sosem gram masala i piklowaną rzepą (35 PLN) również perfekt i także kurewsko drogie.
Kaszanka z concasse pomidorowym, demi-glace, miso, piklowaną gorczycą i natką pietruszki (36 PLN) została określona małą, acz wybitną.



Sałatki z grillowaną kaczką oraz Cezar z krewetkami (obie 48 PLN) nie wywołały ponadnormatywnych zachwytów.
Co innego burger Flario (49 PLN) w bułce brioche w którym zapach mięsa z ognia zuchwale wbijał się w nozdrza.



Kolację zakończyliśmy deserami.
Rachunek za 11 osób wraz z napojami soft oraz alko i 10% serwisem zamknął się kwotą niecałych 2400 PLN co dało 220 PLN za osobę.
Czuję, że to będzie jedno z największych gastro otwarć 2025-tego. W połowie maja wraz z ekipą mieliśmy przyjemność uczestniczyć w pre-openingu.
Tatar dobry, ale bardzo majonezowy – nie z kategorii klasycznych, więc również nie z palety moich ulubionych. Krewetki świeże, jędrne i soczyste. Zupa rybna z kawałkami dorsza i dwoma raczkami turbo aromatyczna.



Fuczki z kapusty fenomenalne, a carpaccio z papryki z anchois i smażonymi kamarami iście niebiańskie.


Porterhouse w porcji dla konia ze wspomnianego na początku grilla poezja! Zapach, konsystencja, kruchość! Perfekcja! Do steka weźcie koniecznie gotowane ziemniaczki ze szpinakiem.


Żebro z ognia super. Carbonara z guanciale jak we włoskiej trattori. Burger ze smażoną cebulką w słodkiej bułce brioche tłusty jak skurczybyk i trochę nazbyt przytłaczający – brakowało mu jakiegoś przełamania w formie ogórka albo papryki – czegokolwiek o kwaśnym smaku lub chociaż twardszej teksturze.



Pomimo strasznego się najedzenia, nie odmówiliśmy dwóm deserom. Beza była lekka i dzięki obecności owoców nieprzesłodzona. Zdekomponowane tiramisu niesztampowe i godne sprawdzenia.


Na sam koniec głośno tu zaintonuję. Ich oranżady to sztosy!

Restauracja otwiera swe drzwi już 22 maja. Idźcie i testujcie 🙂
- IG
- śniadania: codziennie w formie bufetu
- oferta lunchowa: brak
- parking: osiedlowy płatny przy samej restauracji
- kącik dla dzieci: ?
- ogródek / taras: dostępny
- miejsce przyjazne zwierzakom: tak
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 5
wielkość porcji 4
smak 4
obsługa 5
cena / jakość 4,5
OCENA KOŃCOWA: 4,6 / 5 (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.




Dodaj komentarz