Końcówką 2023-ego restauracja Biała Róża ogłosiła zmiany mające na celu wprowadzenie mniej formalnego klimatu. Rok później stery kuchni przejął nowy szef – Grzegorz Sroka.
Końcem listopada 2024 w ramach zaproszenia od właściciela zabrałem tu na sobotni obiad rodzinkę.
Obiad otworzyło amuse – bouche oraz domowe pieczywo z ziołowymi masłami.
Kulinarne testowanie rozpoczęliśmy od przystawek, które serwuje się w formie food share’ingu. Pomysł świetny i od kilku lat w Krakowie szeroko znany – tutaj na plus przemawia ich polskość.
Pasztet z gęsi, chałka, jarzębina, tymianek (38 PLN), ser kozi w panko, gruszka marynowana, brioszka, miód lipowy (46 PLN), tatar wołowy, pikle, gorczyca, siano z ziemniaka, suszone żółtko (68 PLN), grzyby leśne, kasztany, blin z ciecierzycy, popcorn z kaszy gryczanej (58 PLN).





Smakowało nam wszystko bez wyjątku i szczerze bardzo ciężko wybrać faworyta.
Z daniami głównymi nie było inaczej – niedość, że duże to również smakowite.
Macka ośmiornicy, arancini, curry, suszone pomidory, dynia, sos beurre blanc (93 PLN), polędwiczki wieprzowe w ziołach, puree z grzybami, papryka pieczona, cukinia, zielony pieprz (63 PLN), wołowina duszona w czerwonym winie, moskole, kapusta czerwona, morela, zielony groszek (83 PLN) oraz comber jagnięcy, gratin szafranowe, burak marynowany, jabłko, pietruszka, rozmaryn (152 PLN).




Uśmiech od ucha do ucha widniał na twarzy każdego.
Biała Róźa, dzięki ciekawym daniom oraz obsłudze z nienagannym serwisem, kolejny raz okazała się strzałem w dziesiątkę.
W maju 2024 miałem coroczną przyjemność bycia hostem wspaniałej ekipy pracowej etatującej na codzień z niemalże każdego kontynentu na świecie.
Na jedną z kolacji zabrałem ich do Białej Róży.


Na stole pojawiły się: pasztet z królika, chałka, sos tymiankowy, rukola (34 PLN), gołąbki z jagnięciną podhalańską, młoda kapusta, kasza krakowska, oscypek (42 PLN), pstrąg marynowany, ogórek, kalarepa, ocet jabłkowy, cytrusy, mięta (38 PLN), ser kozi w panko, truskawka , szalotka, miód akacjowy (45 PLN), kiełbasy: biała i jagnięca, jabłko z chrzanem, ziemniak (38 PLN).





Polędwiczki wieprzowe w ziołach, rozmaryn, ziemniak w popiele, warzywa wiosenne , zielony pieprz (52 PLN), wołowina duszona w czerwonym winie, młody ziemniak, wiosenne warzywa, oscypek (79 PLN), schabowy ze świni złotnickiej z kością, młody ziemniak, młoda kapusta (69 PLN), pierś z kaczki, ptyś z kiełbasą od Gawora, groszek cukrowy, marchewka baby, porto (98 PLN), pierogi z nowalijkami i kolendrą, sos z ogórka małosolnego, szalotka (38 PLN).





Porcje nie należały do małych, więc nikt nie miał już miejsca na desery. Wyszliśmy bardzo ukontentowani.
Korzystając z zaproszenia od właściciela, wybraliśmy się wraz ze znajomymi w listopadzie 2023 na kolację. Kelnerkę poinformowaliśmy o zaproszeniu dopiero po skończonym jedzeniu, więc jesteśmy sto procent pewni iż ani kuchnia, ani obsługa nie wiedziała, że goszczą kogoś kto o nich napisze.
Luźniejszą atmosferę czuć po przekroczeniu progu. Zniknęły białe obrusy i odsłoniły drewniane blaty stołów, sala zazieleniła się od kwiatów, a w tle leci swobodna muzyka.
Po zajęciu miejsc otrzymaliśmy amouse bouche – tatar ze śledzia w foremce z kruchego ciasta.

Kozi ser w panko rozbił bank – jego intensywny smak przełamano słodyczą gruszki w miodzie z Pasieki Morawskich oraz waniliowej brioszki z kruszonką (42 PLN). Pozycja obowiązkowa – spróbujcie koniecznie!
Kolejny starter stanowił tatar wołowy z udźca z ogórkiem i majonezem z pieczonego czosnku posypany chrupiącą przy każdym kęsie prażoną cebulką (48 PLN).


Wybraliśmy również pasztet z gęsi ułożony na rewelacyjnej smażonej na maśle i karmelizowanej na miodzie chałce (32 PLN). Kolejne przełamanie smaków i kolejny plus.
Ostatnią z przystawek były panierowane boczniaki z dipem z papryki pieczonej z tabasco (29 PLN). Tutaj sos okazał się nijaki – brakowało ostrości, brakowało soli. Ba, nie było żadnej wyczuwalnej przyprawy. Natomiast grzybki przygotowano bez zarzutu.


Nadszedł czas na dania główne.
Pierwsze z nich stanowiła mięciutka butcha z szarpanym karczkiem wołowym w kminkowym sosie (48 PLN). Mięciutkie mięso rozpływało się w ustach, natomiast kucharz chyba się zakochał, bo nie szczędził mu soli.
Wołowinę na miękko z pieczonymi warzywami podano na wysmażonym w punkt placku ziemniaczanym (69 PLN). Zaskakującym pomysłem okazała się rozsmarowana na jego wierzchu pasta z zielonego groszku.


Danie numer trzy – dorsz w panko, mango chutney oraz brukselka na miodzie i maśle z chilli (58 PLN).
Warzywo stanowiło najciekawszy element dania z racji przygotowania go w niecodzienny sposób – po upieczeniu przyjemnie chrupało, a słodycz otulającego miodu przełamywała ostra papryka. Ryba w porządku – mięciutka, a panierka delikatna, cienka i o małej chrupkości. Kremowe chutney fajnie współgrało z
resztą.
Na ostatnim talerzu królowała macka ośmiornicy w towarzystwie harrisy i tym samym co wyżej mango chutney, jednak wzbogaconym o pikantną kiełbasę od Gawora (89 PLN).
Morski owoc przygotowano świetnie – był mięciutki i delikatny, czyli taki jaki być powinien, niestety kiełbaska pozostawiała przez dłuższą chwilę na języku wyraźną ostrość, a to skutecznie zabijało smak najważniejszego elementu potrawy. Pomijając ten fakt, połączenie jej ze słodyczą mango okazało się dobrym pomysłem.
Minus dla czerwonej papryki – brakowało jej wyrazu i podano w miękkiej, totalnie saute formie – postawilibyśmy na grilla i odrobinę soli.


W karcie istnieje również coś takiego jak degustacja deserów (59 PLN). Poprosiliśmy o nie bez zawahania.
Dostaliśmy sernik z białą czekoladą, cynamonem i wanilią; prażone jabłko z kremem z ciemnej czekolady i mirabelką; tiramisu w formie kuli.
Każdy z deserów potraktowano obficie kruszonką. Jeśli to były porcje degustacyjne, to nie wyobrażam sobie tych pełnoprawnych – serio były duuuuże.



Kreatywność to cecha, której szefowi kuchni Białej Róży odmówić nie można. Większość dań stworzono w niebanalny, zaskakujący sposób, łącząc różne faktury oraz nierzadko kontrastujące smaki.
Duży plus za interesującą, świadomie ułożoną kartę win.
Wprowadzone zmiany są wyczuwalne i mamy nadzieję, że restauracja w dalszym ciągu będzie podążać w mniej formalnym kierunku – zapowiada się naprawdę dobrze.
Za jakiś czas wpadniemy ponownie sprawdzić jak się sprawy mają.
We wrześniu 2022 roku, również w ramach zaproszenia wpadliśmy przetestować menu degustacyjne.



Kilka dni wcześniej zarezerwowaliśmy stolik (incognito) i zaznaczyliśmy iż chcielibyśmy spróbować menu sześciodaniowego: mięsnego i pescowegetariańskiego z wyłączeniem glutenu.
Poniżej przedstawiamy fotorelację z wizyty.
Amuse bouche 1 – miks polnych ziół, śmietana ze Skały, olej rzepakowy.

Amouse bouche 2 – podpłomyk z wędzoną słoniną; chlebek szwedzki z marynowaną marchwią i kalarepą.

Amuse bouche 3 – marynowany arbuz, sałatka śledź jabłko w ciastku / na plastrze kalarepy, bryndza, ciasto marchewkowe z półgęskiem.


Pieczywo z dwoma rodzajami masła.

Kurs 1 – carpaccio z tuńczyka z marynowaną gruszką i oliwami: pietruszkową i marchewkową.

Kurs 2 – zapiekany kozi ser z kiszonymi pomidorkami; chałka z foie gras – w obydwu wersjach kurki na miodzie wrzosowym.


Kurs 3 – krem z dyni ze śliwką.

Kurs 4 – dorsz na ragu z kalarepy, pomidorów i curry.

Intermezzo – lizak mirabelkowy z pyłkiem pszczelim.

Kurs 5 – schab z dzika z ziemniaczanym puree z oliwą truflową, marynowanymi warzywami i jagodowym sosem; marynowany karczoch z puree z batata i marynowanymi warzywami oraz mlekiem kokosowym.


Kurs 6 – krem patisierre z bezą i owocami lata; ciasto ucierane z jagodami, wiśnie – w obydwu przypadkach sorbety milaberkowe.


- www / fb
- śniadania: brak
- oferta lunchowa: brak
- parking: publiczny płatny przy ulicach obok oraz prywatny płatny przy samej restauracji
- kącik dla dzieci: brak
- ogródek / taras: kilka zewnętrznych stolików
- miejsce przyjazne zwierzakom: ?
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 4,5
wielkość porcji 4
smak 4,5
obsługa 4
cena / jakość 4
OCENA KOŃCOWA: 4,2 / 5 (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Zaobserwuj profil bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.
RECENZJE STARSZE NIŻ TRZY LATA
Na kolację do Białej Róży wybraliśmy się podczas Restaurant Week – Fine Dining – jesień 2016.

Dlaczego tam? Oczywiście przekonała nas recenzja w żółtym przewodniku Gaullt & Millau Polska, świetne opinie internautów i przede wszystkim bardzo ciekawie skomponowane festiwalowe menu.

Czy było warto? O tak!
Na ulicy Straszewskiego zastaliśmy elegancki, wytworny ale nie onieśmielający lokal. Od samego początku wyczuwalna była cudowna, intymna atmosfera z nutą wysublimowania a jednocześnie pozwalająca na rozluźnienie i zapomnienie o codzienności. Lepszego połączenia nie mogliśmy sobie wymarzyć.
Przywitała nas i przez cały wieczór towarzyszyła w pełni profesjonalna obsługa. Nienarzucająca się ale stale służąca pomocą. Każde danie było nam bardzo dokładnie opisywane co sprawiło że kolacja okazała się ucztą dla wszystkich zmysłów.
- Halibut lub boczniak, chałka, burak, sos Aurora
Pierożki zarówno z rybą jak i grzybami były fantastyczne. Delikatne, sprężyste ciasto rozpływało się w ustach. Wielbiciele charakterystycznego smaku halibuta na pewno nie będą tym daniem rozczarowani. Chałka w postaci małych drobinek, soczysty burak oraz sos Aurora sprawiły, że staliśmy się świadkami a nawet uczestnikami absolutnej eksplozji smaków.
W wersji wegetariańskiej boczniaki dzięki swojemu lekko mięsnemu posmakowi godnie zastępowały rybę.
- Grillowane ozory cielęce lub pak choi, puree soczewicy, kasztany
Delikatne mięso w towarzystwie świetnego, aksamitnego puree z soczewicy, „tajemniczego” czarnego chipsa i kasztanów stanowiło bardzo smaczne danie.
Grillowany pak choi ciekawy w smaku ale zdecydowanie postawiliśmy na wersję mięsną.
- Bulion wołowy lub consomme z karczocha, suszone żółtko
Przy tym daniu pozazdrościłam Michałowi wersji dla mięsożerców.
Bulion wołowy – wspaniały, intensywny – genialny. Być może trudno uwierzyć, że tymi słowami opisuję mięsny wywar, ale tak – bulion był obłędny! Każda kolejna łyżka udowadniała ogromny talent i perfekcjonizm kucharza.
Consomme z karczocha esencjonalne i bardzo smaczne, jak dla mnie odrobinę zbyt kwaśne.
W obu przypadkach suszone żółtko wspaniale komponowało się z jakże cudownym płynnym daniem.
- Bażant lub ser owczy, kremowe ziemniaki, oliwa truflowa, smardze
Wizualnie kucharz dopracował to danie w najmniejszym szczególe i zarazem rozpieścił nasze podniebienia. Wszystkie składniki były tak perfekcyjnie połączone, że bardzo trudno je osobno opisywać. Kęs po kęsie sprawiał, że danie stawało się naszym numerem jeden kolacji. Doskonale przyrządzone mięso bażanta, nieziemsko kremowe ziemniaki ze stopniowo uwalniającym się truflowym aromatem genialnie ze sobą współgrały.
W wersji wege sprężysty owczy ser równie pyszny.
- Wędzone mleko, borowik, pieczona cytryna, karmel
Podanie deseru było najbardziej oczekiwanym przeze mnie momentem i nie dlatego , że jestem łasuchem ale z powodu tak brawurowo dobranych składników.
Wygląd samego dania ciekawy, smak intrygujący. Chapeau bas dla Szefa Kuchni. Kremowe, rozpływające się w ustach wędzone mleko przełamane cudownym, lekko gorzkim smakiem cytryny i słodką, chrupiąca bezą sprawiły, że ten deser stał się nie mającą końca kulinarną podróżą. Pozostaje mi tylko napisać jedno: było warto.
Podsumowując. Idealne miejsce na spędzenie romantycznego wieczoru zarówno dla miłośników jak i amatorów sztuki. Sztuki na talerzach. Szczerze polecam. /Marta*
* wpis gościnny od koleżanki Marty













Dodaj komentarz