Restauracja i bistro Filipa 18 mieszczą się w Starym Mieście w czterogwiazdkowym Hotelu Indigo Kraków.

W kwietniu 2022 kierowani całkowicie spontaniczną decyzją przekroczyliśmy progi Filipa 18 i tym razem padło na część bistro.

Uprzejmego kelnera poprosiliśmy o dwie pozycje, lecz po chwili zastanowienia domówiłem jeszcze trzecią z prośbą aby wszystkie podano razem.
Po około dwudziestu minutach cała trójka prezentowała się jak poniżej.

Tatar ze śledzia (32 PLN) podano na pajdzie wypiekanego na miejscu żytniego pieczywa w towarzystwie turbo kremowej śmietany. Mini tasak pomógł w łatwym przepołowieniu kromki.
Rybkę zmieszano z ogórkiem, papryką, cebulką i emulsją z koperku. Pyszność. Dla lubujących się w rybnych tatarach pozycja obowiązkowa.

Sałatka z krewetkami (36 PLN) oprócz ekstra jędrnych siedmiu czy ośmiu sztuk bezkręgowców zawierała chrupiące liście rzymskiej sałaty, słodkie koktajlowe pomidorki, kilka sztuk jadalnych kwiatów oraz odrobinę startego parmezanu. Na plus nie rzucone byle jak kawałki cytryny, lecz uprzednio podgrillowane. Mały szczegół, a cieszy.
Można by się zastanawiać cóż takiego było w tej misce iż tak nas ukontentowało, więc już odpowiadam. Po pierwsze świeżość i liczba sztuk owoców morza. Po drugie w dobie smażonych na maśle z czosnkiem 4-5 sztuk krewetek wycenianych na 40 – 50 PLN, sałatka z odrobinę większą ich porcją z delikatnym a’la winegretem jest według mnie bardzo konkurencyjna.

Serwowane niegdyś na królewskich stołach ozorki cielęce (39 PLN) nie ma co owijać w bawełnę ciężko dostać w Krakowie. Widząc je w karcie, nie mogłem podjąć innej decyzji – musiały pojawić się na stole!
Podano je z ultra kremowym ziemniaczanym puree z chrzanowym sosem oraz sadzonym jajem. Emulsja z pietruszki podbijała walory zapewne długo gotowanych jęzorów. Staropolskie danie smakowało pysznie. Jeśli zobaczycie je w karcie bierzcie w ciemno!

Kuchnia dała się nam poznać jako bardzo, bardzo smaczna i świeża. W daniach poczuliśmy pierwszorzędną jakość używanych składników, które szef kuchni Marcin Sołtys podobno zakupuje od sprzedawców ze Starego Kleparza.
Przesłanie jest jedno – nie bójmy się hotelowych restauracji. Niektóre naprawdę oferują świetną jakość, a Bistro Filipa 18 jest tej tezy 100% potwierdzeniem.
P.S. Jeśli macie ochotę czujcie się zaproszeni do lektury recenzji poczynionej w połowie 2019-tego roku po wizycie w części nie bistro, lecz restauracyjnej.
Kultura chodzenia na lunche czy kolacje do restauracji hotelowych dopiero w Krakowie raczkuje, dlatego wcale mnie nie zdziwiło, że stolik przy którym zasiedliśmy w ten piątkowy wieczór był dopiero drugim zajętym ze wszystkich dostępnych na sali. Bardzo ładnej trzeba przyznać – nie krępującej, żywej, przestronnej i przyjaznej oku.
Po zapoznaniu się z menu i przekazaniu naszych wyborów kelnerowi o miłej aparycji, ten po niecałych pięciu minutach pojawił się wraz z napojami i amouse bouche w formie pianki z rukoli unoszącej się na zielonej (bazyliowej, pietruszkowej, a może koperkowej?) oliwie wraz z kandyzowanymi owocami.
Na stole zagościł również koszyk pieczywa z solonym masłem. Szczerze, to spodziewałem się ciepłych bułeczek i chrupiącego chlebka – tutaj owszem – dostaliśmy smaczne produkty, lecz zimne, a masło bardzo miękkie i zbyt „ciapowate”. Ale jak to mówią darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, więc wystarczy tych wypocin o darmowym poczęstunku 😉
Po wstępnym uciszeniu burczących brzuchów, rozpoczęliśmy pełnoprawne ucztowanie. Na pierwszy ogień poszły cztery przystawki:
- tatar z młodej baraniny | pikle | chrzan | kwaśna śmietana | ikra z pstrąga (42 PLN) – talerz został oceniony przez P. na piątkę.
- burak | ser kozi | czarnuszka | emulsja koperkowa (28 PLN) piękny wygląd, smak po prostu okej.
- sandacz | szpinak | białe wino | kasza gryczana (36 PLN). To danie okrzyknęliśmy najlepszym ze wszystkich przystawek – głównie dzięki fantastycznej, ciepłej, arcydelikatnej rybie spoczywającej na doskonałym gęstym a’ la holenderskim sosie.
- pstrąg | mąka | koperek | jabłka | cydr | kurki (32 PLN) – to jedno z dań serwowanych w ramach inicjatywy Kulinarnego Dziedzictwa Krakowa. Na talerzu się działo, oj działo jednak wszystkie składowe był tak charakterystyczne, że pogubiłem się co powinno tutaj grać pierwsze skrzypce. Zimna, zdecydowanie twardsza od tej wspomnianej powyżej ryba? A może mocna w smaku kiełkowa „zielenina” ? Czy jednak kwaśne jabłko? Danie mimo świetnej prezencji niespecjalnie mnie porwało.
Po przystawkach pojawiły się zamówione przez dziewczyny, wlewane do głębokiego talerza przez kelnera na naszych oczach, ocenione na piątki chłodniki litewskie z koperkiem i kwaśną śmietaną (20 PLN).
Mnie i P. spotkała w tym czasie niespodzianka. Żeby nie gapić się w talerze dziąch, ponieważ nie zdecydowaliśmy się na zupy, dostaliśmy w prezencie od kucharza mini „umilacze” – emulsje / syropy z buraka z marynowaną kostką tego warzywa. Bardzo słodkie i gęste z kapką śmietany i czymś jakby mikro popcornem – miły gest i przyjemny przerywnik.
Po bardzo krótkiej chwili kelner zaserwował dania główne:
- kurczak kukurydziany |miód (48 PLN) wylądował przede mną. Kurak nie był jakiś wyjątkowo soczysty, ale miał chrupiącą sezamową skórkę. Super słodkiemu i lekko pikantnemu musowi z marchwi i chili przeciwstawiał się kwaśnawy sos cytrynowy. Tu i ówdzie obok pełnoprawnego zielonego groszku znajdowałem jego liofilizowane nasiona. Posmakowały mi też bardzo, ekstra chrupiące kulki, skrywające w sobie grysik (albo coś bardzo podobnego). Najsłabszym ogniwem okazał się hummus o zbyt suchej konsystencji.
- biodro jagnięce | ziemniaki | musztarda francuska | marchewki (70 PLN) – K. zachwalała świetne mięso oraz super kremowe selerowe puree, które w połączeniu z usmażonymi w głębokim tłuszczu super cienkimi warzywnymi paseczkami oraz sosem z czerwonego wina tworzyło doskonałą kompozycję. Cena tego dania nie jest niska, ale trzeba przyznać, że zostało przyrządzone naprawdę perfekcyjnie.
- makaron garganelli (38 PLN) ot niby zwykły makaron o cylindrycznym kształcie, ale dzięki słodkim pomidorkom, niegorzkiemu jarmużowi, ziarnom słonecznika i pierwszorzędnemu serowi smakował wybornie.
- ossobuco z jelenia z pokrojonymi w kostkę warzywami (62 PLN) raczyła się J. Pierwszą i zarazem najmocniejszą smakową nutą była ta z czerwonego wina. Mięciutka dziczyzna świetnie komponowała się z kapuścianym gołąbkiem skrywającym kaszę krakowską. Korzennego aromatu całości dodawał jałowiec. To danie jest kolejnym reprezentantem inicjatywy Kulinarnego Dziedzictwa Krakowa.
Najedliśmy się do syta, ale w takim miejscu przecież nie sposób odmówić deserów. Wzięliśmy wszystkie widniejące w karcie – sztuk trzy:
- creme caramel (24 PLN) o konsystencji Pana cotty – bardzo słodki, o kawowym posmaku. W sumie mała porcyjka ogromnej ilości cukru. Kolejny raz bym już tego tworu nie zamówił.
- mleko | wanilia | krem chantilly (26 PLN) reprezentował całkowicie odmienny poziom. Na samej górze znajdowały się twarde lody, a pod nimi kremowa, gęsta bita śmietana o bardzo delikatnej konsystencji. Elementem wartym wspomnienia był malutki waniliowy prostopadłościan o teksturze podobnej do opisanego wyżej wyrobu karmelowego. Deser jako całość wyborny!
- nugat | orzechy włoskie | czekolada | jogurt | mleko | popcorn (26 PLN) reprezentował Kulinarne Dziedzictwo Krakowa. Co tu dużo pisać – był sztosem! Pyszny czekoladowy nugat i doskonała słodka śmietanka zaprezentowały się z bardzo dobrej strony, ale królem imprezy okazało się to niepozorne ciastko. Jego ciepła „skórka” dosłownie chrupała pod naporem widelczyka, a kiedy udało się przebić ten pancerzyk to wylała się z niego gorąca czekolada. Ciepło – zimne cudo!
Przed zakończeniem tej recki, słowa pochwały należą się naszemu kelnerowi. Jegomość od samego początku cierpliwe odpowiadał na nasze pytania i ani razu nie usłyszeliśmy od niego stwierdzenia w stylu „muszę zapytać kucharza„. W trakcie dwugodzinnej kolacji bacznie nas obserwował i reagował natychmiastowo na choćby delikatne spojrzenie. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to byłyby to krótkie czasowe odstępy pomiędzy serwowaniem dań obiadowych poszczególnym biesiadnikom. Od takiego miejsca oczekiwałbym iż dania pojawiają się jednocześnie dla wszystkich.
A jeśli o przygotowywaniu mowa to musicie wiedzieć iż warsztat szefa kuchni znajduje się niejako na sali, więc jak ktoś jest bardzo zainteresowany to może zerkać jak powstaje jego danie lub nawet strzelić sobie pogawędkę z kucharzem.
Jak oceniamy Filipa 18? Świetnie! Mimo iż nie wszystkie dania skradły nasze serca, w każdym z nich wyczuliśmy dbałość o szczegóły i pracę na wysokiej jakości składnikach. A jeśli do smacznego jedzenia dodamy miłą salę i przyjemną atmosferę to czegóż chcieć więcej? Z racji cen, opisywana restauracja nie jest raczej miejscem na częste obiady, ale na randkę czy spotkanie służbowe jak najbardziej tak.
- www: http://filipa18.com/restauracja/
- śniadania: ?
- lunche: ?
- parking: publiczny płatny pon – pt przy ulicach obok
- kącik dla dzieci: brak
- ogródek / taras: brak
- miejsce przyjazne zwierzakom: tak
OCENY (1-TRAGEDIA 2-SŁABO 3-OK 4-BARDZO DOBRZE 5-REWELACJA):
lokal / wystrój 4
wielkość porcji 4
smak 5
obsługa / serwis 4,5
cena / jakość 5
OCENA KOŃCOWA: 4,5 / 5 (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)
Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.
Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.
przepięknie podane, aż ślinka cieknie :)!
PolubieniePolubienie
No I taką reckę to ja rozumiem – w końcu coś exklusiv 😉 Potrawy wyglądają kozacko, doceniam Waszą szczerość i szczegółowość. Dzięki na pewno się wybiorę w październiku.
PolubieniePolubienie
Może i smacznie ale w pierony drogo
PolubieniePolubienie
Dzięki super opis wybiorę się na pewno pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Dzięki super opis wybiorę się na pewno pozdrawiam
PolubieniePolubienie