RESTAURACJA NIECZYNNA – Tempura jak złoto – Musso Sushi & Ramen – KRAKÓW, ul. Sukiennicza

W grudniu 2019 wpadliśmy z C. i R. do Mussi Sushi & Ramen na przedświąteczne posiedzenie. 

Do wyboru mieliśmy wszystkie stoliki gdyż w środku z braku konsumentów niemalże hulał wiatr. W ciągu trzech godzin naszej biesiady do resto zawitała jedynie trzyosobowa grupa, a i oni zamówili na wynos. W „suszarni” owszem z głośników sączyła się muzyczka, ale stanowczo za cicho. Żeby naszymi opowieściami nie zamęczać pracowników, musieliśmy przez cały czas rozmawiać półgłosem. 

Sam lokal jest urządzony z klasą, ale jeśli ktoś lubi obserwować pracę sushi masterów, musi wiedzieć iż tutaj tego nie uświadczy – przy stanowisku pracy kucharzy nie przewidziano żadnej lady czy baru z hokerami. 

W jedzeniowym menu oprócz szerokiej oferty sushi, widnieje kilka ramenów, rybnych tatarów i smakowitych przekąsek. Niestety menu na stronie jest mało czytelne i nie są w nim wylistowane wszystkie pozycje dostępne w lokalu. 

Kolację rozpoczęliśmy od przystawek: 

  • podana na ciepło fasolka edame (13 PLN) dosłownie kipiała sezamem, solą i sezamowym olejem. Smakowała bardzo dobrze, a o jej ilości można wyrazić się tylko i wyłącznie pochlebnie. 

img_0295

img_0296

  • siedem sztuk kalmarów w panko (22 PLN) zaserwowano z lekko słodko – cytrynowym sosem majonezowym. Niestety głowonogi wydłużały się jak kauczuk – nie dało się ich ugryźć bez ciągnięcia nachalnego gumowego „ogonka”. 

img_0297

img_0298

  • sześć sztuk krewetek w panko (39 PLN) swoją teksturą zdecydowanie różniło się od kalmarów, gdyż były super miękkie i delikatnie. Co prawda spodziewałem się sprężystych, ale te również pozytywnie mnie zaskoczyły. Sparowane z paprykowym dipem smakowały wybornie. 

img_0299

img_0300

  • tempura mix (42 PLN) to nic innego jak zestaw owoców morza, ryb i warzyw. Trafiła się papryka, szparag, grzybek. krewetka, kalmar, a nawet kawałki łososia i tuńczyka. Ten miks był iście wyborny i doskonale komponował się z gęstym, słodko – słonym sosem sojowym. Cudeńko. 

img_0301

img_0302

Wpólnym mianownikiem wyżej wymienionych była doskonała panierka – akceptowalnie tłusta, delikatnie chrupiąca, puszysta jak chmurka – po prostu mistrzowska!

W trawieniu pomagały świetnie drinki na bazie słodkiego wina Choya z Frizzante, Aperolem albo Martini.

Tak między Bogiem, a prawdą to przystawkami konkretnie się już posililiśmy. Jednak wieczór był wczesny – nie mogliśmy nie spróbować sushi!

Poprosiliśmy o zestaw futomaki Yasai (26 PLN) z pieczonym pstrągiem, zieloną cebulką, ogórkiem i sosem kimchi. 

img_0307

oraz uramaki EEL (33 PLN) z węgorzem, ogórkiem, kremowym serkiem i sezamem. 

img_0306

Rolki oceniliśmy jako średnie. Pierwszy raz zwróciłem uwagę na proporcję ryżu do dodatków, która wydała mi się lekko zachwiana – tego pierwszego było jednak trochę za dużo. Uramakom zdecydowanie również brakowało ogłady i krągłości, były jakieś koślawe. Mimo wszystko to właśnie im wystawiliśmy wyższą notę, gdyż futomaki smakowały zbyt jałowo i nudno – nic się tam w sumie „nie działo”. 

Serwis odbył się bez pomyłek, zamówienia szybko pojawiały się na stole, a kelnerka co jakiś czas kątem oka sprawdzała czy czegoś nie potrzebujemy – w tej kategorii nie mieliśmy zastrzeżeń. 

Musso Sushi zapodało jedne z lepszych pankowych przekąsek oraz chyba najlepsze fasolki jakie dotychczas jadłem. Jeśli chodzi o sushi to nie kupili mojego serca, ale z drugiej strony w karcie posiadają ze trzydzieści zestawów, a my spróbowaliśmy tylko dwóch i to tych prostszych – być może będzie jeszcze kiedyś okazja do nadrobienia. 

Jako, że od wcześniejszej wizyty minęły trzy lata, końcowe oceny odzwierciedlają tylko wizytę opisaną powyżej. Wszystko co poniżej pozostaje historią, ale jeśli macie jeszcze czas oczywiście zapraszamy do lektury na samym dole. 


 

  • www: http://mussosushi.pl
  • śniadania:  brak
  • lunche: brak
  • parking: publiczny przy ulicach obok, płatny pon – sob
  • kącik dla dzieci: nie zauważyłem 
  • ogródek / taras: brak

OCENY (1-TRAGEDIA  2-SŁABO  3-OK  4-BARDZO DOBRZE  5-REWELACJA):

lokal / wystrój 3
wielkość porcji 4
smak 3,5
obsługa 3
cena / jakość 3,5

OCENA KOŃCOWA:  3,4 / 5  (tutaj sprawdzisz co się składa na oceny)

Screenshot 2020-06-03 at 00.26.30


Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.

 

Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.


 

RECENZJE SPRZED PONAD TRZECH LAT 

Restaurację odwiedziliśmy podczas październikowej 2016 edycji Restaurant Week. 

Przyszliśmy chwilkę wcześniej i każdy stolik był okupowany. Kelnerka „na przeczekanie” zaproponowała miejsca przy barze skąd podziwialiśmy pracę sushi masterów.

Nie trwało to długo, gdyż parę minut później docelowy stolik był już gotowy i przenieśliśmy się do innej sali – bardzo gorącej trzeba przyznać. To co mi się nie spodobało to stoliki w zbyt bliskiej od siebie odległości i brak jakiejkolwiek choćby nawet bardzo cicho grającej muzyczki. Prywatność poziom zero. 

img_1360

Menu degustacyjne RW przedstawiało się następująco:

Przystawki pojawiły się 15 minut po zamówieniu napojów:

  • uramaki z łososiem w trzech odsłonach – dwa kawałki były surowe, trzeci w bardzo delikatnej cytrynowej marynacie i ostatni buraczkowy. Smaczne, świeże, dobrze sklejone, estetycznie podane na granitowej tacy wraz z marynowanym imbirem i w sam raz pikantnym wasabi

img_1355

  • wegetariańskie inaczej niż to widniało w rozpisce na stronie były z awokado i smażonym tofu – złego słowa powiedzieć nie można – zniknęły w oka mgnieniu.

img_1356

Z niecierpliwością czekaliśmy na BOXy z ciekawie brzmiącymi, niektórymi obcymi mi składnikami. Trafiły na stół po 20 kolejnych minutach. Zacznę od wspólnych składników znajdujących się zarówno w mięsnym jak i vege zestawie:

  • chahan – ryż z jajkiem i czosnkiem – bardzo, bardzo smaczny, dobrze sklejony, z łatwością jadło się go pałeczkami;
  • pikle japońskie – marynowane ogórki, papryka i inne warzywka, jedne mniej, inne bardziej pikantne dzięki obecności chili;
  • sos majonezowo – wasabi, ciekawy smak jadłem pierwszy raz takowy, ze wszystkim dobrze się komponował;
  • edamame – bardzo ciekawa przystawka którą są niedojrzałe strąki soi obficie potraktowane solą sezamową, jemy tylko groszki ze środka, strąki są bardzo cierpkie i gorzkie;

W zestawie z rybami miałem łososia w słodkim sosie saiko miso – chudy kawałek, mimo sosu był trochę za suchy w środku. Kolejną rybką była usmażona sardynka – ta smakowała mi najmniej, jej mięso przypominało to ciemne bardzo intensywne mięso z makreli. Ostatnim dodatkiem była krewetka w tempurze która bardzo szybko zniknęła wraz z ogonkiem. A to wszystko popijałem bulionem kimchee czyli ciepłą, średnio pikantną zupą z kapustą i tofu.

img_1357

W vege boxie doszukaliśmy się paru kawałków grillowanego tofu oraz warzyw w tempurze – cienkiej, chrupiącej i troszkę tłustej. Ostatnim komponentem była zupa Miso, która powstaje ze sfermentowanej, biologicznej soi. Była słona i ledwo ciepła czyli chyba taka jaka ma być, ale ze mnie żaden znawca. 

img_1358

Kolację zwieńczył sernik tofu z herbaty matcha. Owa japońska herbata standardowo ma postać pudru i jest ceniona za zawartość antyoksydantów oraz kofeiny. W deserze była bardzo transparentna w smaku, nabrała charakteru po skropieniu cytryną i połączeniu z czekoladą oraz malinowym musem. Spodem zielonej herbacianej kostki był karmel który dodawał całości słodyczy.

img_1359

Oddzielny akapit należy się obsłudze. Po pierwsze kelnerki były bardzo miłe i uprzejme, po każdym odbieraniu pustych talerzy zainteresowane opinią zwrotną o daniach. Po drugie znały idealnie wszystkie składniki zamówień i po kolei recytowały i pokazywały co jest czym. Po trzecie ubrane w schludny strój co nie zawsze jest standardem w restauracjach. Od początku kulinarnego doświadczenia, aż do jego końca czułem, że jestem w dobrych rękach. Niestety nader często można trafić na kelnerów nie znających nawet z grubsza co jest w karcie, tutaj było wręcz przeciwnie – duży plus za świetne przygotowanie.

Konkludując i tak już lekko długawy post jestem bardzo zadowolony z wyboru Musso Sushi w ramach Restaurant Week. Oprócz super pozytywnych kelnerek, całe zaproponowane menu wypadło bardzo przychylnie. I nawet jeśli nie wszystko mi smakowało, to bardzo spodobało mi się podejście szefa kuchni / właściciela / managera (czyjkolwiek to był pomysł) żeby przygotować wiele mniejszych porcyjek rozmaitych różności. To jest kwintesencja Restaurant Week. 

Jedna odpowiedź do „RESTAURACJA NIECZYNNA – Tempura jak złoto – Musso Sushi & Ramen – KRAKÓW, ul. Sukiennicza”

  1. ja mogę zjeść sushi tylko ze smażoną rybą takie surowe ryby mnie odrzucają… Nie wiem czemu ? 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz

NASZE SOCIALE

NEWSLETTER

Zapisz się do naszego newslettera, a od razu po publikacji nowego posta dostaniesz od nas maila.

Nie martw się nikomu nie przekażemy Twojego adresu

PRZESZUKIWANIE BLOGA PO KATEGORIACH LUB TAGACH

burgery covid19 deser Foodtruck frytki gdzie zjeść w krakowie gdzie zjeść w nowej hucie Hotele kaczka kanapki Kanapki na ciepło Karczmy na trasie Kazimierz Kraków krewetki Kuchnia azjatycka Kuchnia polska Kuchnia włoska kurczak makarony michelin Nowa Huta owoce morza pierogi pierś z kurczaka Pizza Pizzeria Podgórze prezent Restauracja restauracja włoska restaurant week rosół rybka rynek sałatka schabowy smażona ryba Stare miasto stek steki Streetfood Sushi tatar wieprzowina wołowina współpraca zupy Śniadanie żeberka żurek

Start a Blog at WordPress.com.