Nie taki diabeł straszny jak go malują – ŁÓDŹ – notka po trzydniowym city breaku.

W połowie października 2023 udało się odwiedzić kilka polecanych w internetach łódzkich gastrospotów.


ATO RAMEN


Łódzkie Ato zna każdy wielbiciel ramenu. Lokal pęka w szwach, a przed nim ustawiają się w kolejce fani japońskich misek. Obsługa jest miła i pomocna, a ceny nie należą do niskich. Warto zajrzeć jeśli jesteście fanami bulionu i klusek.


SZPULKA


Miejscówka w której każdego dnia znajdziecie inną promkę. My skorzystaliśmy tylko z oferty śniadaniowej, ale w Szpulce uraczą Was również lanczami. Jedzenie jest smaczne, ale w żadnym wypadku odkrywcze czy zaskakujące – ot poprawne.


PAN PRECEL


Sieciówka ze świeżo wypiekanymi pszennymi przekąskami do ręki. Precle dostaniecie zarówno w wersji słonej jak i na słodkiej.


QUASĄ


Przepyszne rogaliki z szerokim wachlarzem nadzień. Jeśli lubicie tego typu wypieki to będziecie wniebowzięci 🙂


WHISKEY IN THE JAR


Restauracja typu steakhouse którą znajdziecie w wielu polskich miastach. Lokal jest spory, tak samo jak spory jest wybór dań oraz drinków w słoikach. Uczciwa miejscówka na godne jedzenie.


FERMENT PIZZA I KRANY


To chyba najlepsze pizze jakie jedliśmy w 2023-cim. Ciasto jest rewelacyjne, a kompozycje składników wręcz fenomenalne. Jeśli kochacie placki – Ferment jest dla Was must visit!


MONTAG BISTRO & DELI


Szukaliśmy miejsca na kawę, ale jak zobaczyliśmy kartę musieliśmy coś wrzucić na ząb. I jakże dobrze, że tak się stało! Dania dosłownie powaliły nas na kolana – krem z ziemniaka jak i chałka z kaszanką i dodatkami grają w kulinarnej ekstraklasie. Mistrze nad mistrzami. Kurtyna!


W listopadzie 2019 wyrwaliśmy się z grodu Kraka na ekspresowy #citybreak do Łodzi. Pierwszą i jedyną nockę spędziliśmy w designerskim czterogwiazdkowcu – Puro Łódź Centrum

Oprócz 15-to kilometrowego kardiospaceru śladami łódzkich murali oraz kilku godzin spędzonych w Centralnym Muzeum Włókiennictwa oraz Centrum Nauki i Techniki EC1 znaleźliśmy oczywiście trochę czasu na przegląd łódzkiego gastro.

Poniżej prezentujemy miejsca które odwiedliśmy, być może coś Wam się spodoba.

 


ATO SUSHI – ul. 6 Sierpnia 1


Jedna z najbardziej znanych i szanowanych „suszarni” w naszym kraju. Słyszałem o freakach, którzy jadą ze swojego miejsca zamieszkania kilkaset kilometrów tylko po to żeby ich odwiedzić.

My złapaliśmy za klamkę o godzinie 12:01 czyli minutę po otwarciu. Nie uwierzycie, ale o 12:30 górna część lokalu była już pełniutka.

Na start zamówiliśmy dwa małe rameny: wołowy (18 PLN) i z owocami morza (19 PLN). Tuż przed podaniem miseczek, jegomość wręczył nam po ciepłym, wilgotnym ręczniku do wytarcia rąk.

img_9698

Rameniony prześwietne – treściwe, intensywne, pełne umami, z doskonałym makaronem i połówką idealnego jajka. K. wołowina rozpływała się w ustach, a w mojej misce już smak samego łososia powalał na kolana, że o sprężystych krewetkach nie wspomnę. Coś pieknego! No i szacun za opcję wyboru wielkości. Tak bardzo mi tego brakuje w Krakowie…

Kilka minut po ramenach kelner zaserwował średni zestaw maki (82 PLN).

  • tiger roll czyli krewetki w tempurze

img_9695

  • hosomaki w tempurze z węgorzem 

img_9693

  • goma maki z tuńczykiem 

img_9696

  • goma maki z łososiem

img_9694

Za opis tych cudeniek wystarczy jedno słowo: PERFEKCJA! Doskonały ryż o idealnej kleistości, turbo świeże, delikatne, aksamitne ryby, rewelacyjny imbir i wasabi. Cud.

A ten japoński browarek….

img_9691

Dla fanów ryżowych rolek, Ato Sushi w łódzkiej agendzie powinno być stuprocentowym „must visit”

–> menu tutaj

 


DRUKARNIA SKŁAD WINA I CHLEBA – ul. Piotrowska 138


Piekarnia / kawiarnia / winiarnia i bistro pod jednym dachem w rejonie OFF Piotrkowska. Mieliśmy sporo szczęścia, bo w niedzielę w godzinach wieczornych trafiliśmy tam jedyną wolną dwójkę.

Na menu chwilę poczekaliśmy, na możliwość zamówienia również, ale później nastąpiła niespodzianka – jedzenie pojawiło się po niecałych dziesięciu minutach.

Nie zakochałem się w pikantnym (przed dodatek chili) tatarze z marynowanego łososia z wakame, awokado i mango głównie przez jego bardzo intensywny rybny aromat z ostrygowego sosu. Danie jak najbardziej zjadliwe, ale spokojnie wystarczyłaby połowa tego sosu.

f6568176-8994-4b4c-aa52-e3a5a217f4de

Grzechu warte jest wypiekane na miejscu pieczywo. Zajadaliśmy się nim ochoczo z oliwą Superiore Extra Vergine. 

eacf9229-1053-43aa-8704-70f3ba409347

Kontynuując temat pieczywa, naszym drugim zamówieniem była pida na białym sosie z gruszką, gorgonzolą, orzechowym pudrem i mozarellą (29 PLN). Tutaj bez dwóch zdań kocur! Głównie dzięki superanckiemu ciastu na naturalnym zakwasie z dzikich drożdży.

7d250440-1db6-480a-a0b0-ac776a3bb782img_9715

Drukarnia zaprezentowała się nam jako miejsce z komfortowym jedzeniem. Przez bardzo luźny klimat nie odważyłbym się tutaj przyjść na kolację biznesową, ale na nieformalną z ziomkami jak najbardziej tak.

–> menu tutaj

 


SZPULKA – ul. Ogrodowa


Specjalnie nie skorzystałem z oferty śniadaniowej w hotelu, żeby w trakcie wyprawy sprawdzić chociaż jedną łódzką śniadaniownię. Poszukiwania na blogach i serwisach jedzeniowych w moment zwróciły internetowego faworyta, który oprócz pochlebnych opinii w internetach, zajmował również podium w Google i Tripie. Mowa o zlokalizowanej w Manufakturze, Szpulce.

Zasiedliśmy na górze, karty dostaliśmy w try miga. Zamówiliśmy dwa śniadania oraz po herbacie i kawie, które do porannych posiłków oferowane są za dodatkowego piątaka.

66f724a3-6acc-4775-b09e-b75ceb34124f

Kawa była idealna, herbata też, ale kubeczek wypełniono wrzątkiem tylko do 2/3  jego wysokości – nigdy nie zrozumiem czemu ciągle w wielu jedzeniarniach żałuje się wrzątku…

Pierwsza niespodzianka nastąpiła w zamówieniu K. Zestaw w karcie stoi jako gofry na słodko z bitą śmietaną i owocami, syropem klonowym i konfiturą (20 PLN), ale jak widać na poniższym obrazku gofr był jeden – nie ogarniam skąd liczba mnoga. To w sumie byłby szczegół, gdyby nie fakt, że on ten gofr był ledwo ciepły i na pewno nie przyrządzony na świeżo, ale tylko odgrzany. Plus za sporą ilość owoców i dobrą, domową bitą śmietanę. 

6abcbdd1-6310-44bd-a3a8-eab7c01d822a

Z moim śniadaniem też wynikło małe faux – pas. Mimo iż od samego początku prosiłem o jajka po benedyktyńsku z wędzonym łososiem (23 PLN), a pani nawet zapytała po raz drugi czy na pewno chcę z rybą, to i tak finalnie przyniosła wersję z grillowanym boczkiem. Niestety pescovege dieta zobowiązuje, więc pozostałem nieugięty i poprosiłem o wymianę. Pani przeprosiła i zabrała zestaw bez zająknięcia, lecz ta akcja oczywiście wydłużyła czas oczekiwania o kolejnych kilka minut.

a57a2238-cbd5-4d22-acdb-f877a78910e1

Niestety smak nie zrekompensował pomyłki. Grzanki na których spoczywały jajca z dobrej trzeba przyznać jakości łososiem były ledwo podgrzanymi spodami najzwyklejszych, smakujących jak dyskontowe bułek. Twarde spody skutecznie uniemożliwiały jakiekolwiek ich krojenie – z grzankami miały tyle wspólnego ile świnka morska z tygrysem. Ilość majonezu również przyprawiła mnie o ból głowy, ale to już kwestia osobista. Wolałbym żeby był on wydzielony obok na talerzu, wtedy każdy mógłby go sobie dozować w odpowiedniej dla siebie ilości.

Coś nie zatrybiło, Szpulka jedzeniem nie zachwyciła. I nie chodzi o pomyłkę, bo te zdarzają się przecież każdemu, ale o niedociągnięcia opisane powyżej. Mam nadzieję, że ktoś wyciągnie z tego lekcję  bo podium w internetach do czegoś zobowiązuje. Sam lokal jest fajny, czuć w nim i pracującej tam ekipie pozytywną energię, podejrzewam iż tego dnia po prostu mieliśmy pecha 😦

P.S. Po tym jak na Insta opublikowaliśmy post z zaznaczeniem naszych negatywnych spostrzeżeń w wiadomości prywatnej odezwała się do nas Szpulka celem zdobycia większej ilości szczegółów. Obiecano sprawdzenie tematu z kuchnią. Trzymam kciuki, że takie podstawowe błędy jak odgrzewany gofer czy zimna „grzanka” więcej się nie powtórzą.

–> menu tutaj

 


KORZENIE – ul. Piotrkowska 217


Korzenie to lokal z kuchnią roślinną w kolejnym łódzkim jedzeniowym zagłębiu – niegdysiejszym kompleksie Odlewni Żelaza Józefa Johna.

Menu wypisane jest na tablicy, a w ofercie znajdziecie obiady, burgery oraz pizze.

img_9753

Na widok burgera z „mięsną” wkładką Beyond Meat wyszczerzyłem się jak szczerbaty do suchara. W końcu dostałem szansę spróbowania tego specyfiku!

Jak najbardziej rozumiem kwestię wysokiej ceny (26 PLN) gdyż produkt Beyond Meat jest produktem drogim, ale nie ogarniam bijącego z talerza smutku 😦 Ten bugs(ik) na taaakim wielkim białym talerzu prezentował się po prostu mizernie. Aż się prosi o jakiś zielony dodatek albo marchewkę w paski czy choćby mini suróweczkę obok niego.

img_9748img_9744

Oprócz wkładki zawierał pikle, pomidora, sałatę oraz sos BBQ.

img_9747

A jak smakował? Nawet okej. Produkt BM jest produktem wysokiej klasy – temu nie przeczę. Jego forma rzeczywiście przypomina mięso, a po ugryzieniu konsystencja ciągle daje radę.

cc09160b-ba0d-454d-aaf1-2fde0b0ce54e

Niestety najprostsza, pszenna, trochę mała bułka nie przekonała mnie, chociaż z drugiej strony dawanie większej byłoby bez sensu, gdyż kotlet już teraz ma od niej widocznie mniejszą średnicę. Dodatki również nie grzeszyły wariactwem – przydałby się jakiś ser, lepszy pomidor, coś co dodałoby tej bułce więcej polotu.

Rozumiem, że Korzenie to nie burgerownia, więc nie chcę żeby ta opinia miała negatywny wydźwięk, jednak w życiu zjadłem już tonę burgerów (albo kanapek je przypominających) i drugi raz tego z Korzeni już  bym nie zamówił.

K. poprosiła o jedno z dań głównych: medaliony z selera, puree ziemniaczane z czosnkiem i cytryną oraz surówkę z kapusty pekińskiej z innymi warzywami.

img_9745

Zestaw oceniła jako smaczny, ale kurczę seler, ziemniak i pekińska z sosem za dwadzieścia osiem polskich złotych? No bez jaj! Przecież bardzo podobny do tego, ale mięsny zestaw z dobrym schabem nierzadko z zupą i kompotem w centrum Krakowa  w godzinach lunchowych znajdziemy spokojnie za połowę tej kwoty!

Teraz rozumiem czemu wegetarianie mają w Polsce tak ciężko. Nie lubię czepiać się cen kiedy nie znam realiów restauracji  i jej wydatków, ale moim skromnym zdaniem, ktoś przy szacowaniu kwoty tego obiadu bardzo daleko odleciał …

–> menu tutaj

 


Łodź owszem spodobała się nam. W sezonie letnim 2020 planujemy skrzyknąć kilkoro znajomych i wrócić do tego industrialnego miasta celem dalszej eksploracji.

No zobaczcie sami. Czyż ten uliczny StreetArt nie jest piękny ?

IMG_9733IMG_9727IMG_9726IMG_9732IMG_9739IMG_9738IMG_9737IMG_9729IMG_9734IMG_9736IMG_9730IMG_9728

Nasze wspominki z wypraw po innych miastach Europy znajdziecie tutaj.


 

3 odpowiedzi na „Nie taki diabeł straszny jak go malują – ŁÓDŹ – notka po trzydniowym city breaku.”

  1. Byłam w Łodzi w lutym, wstyd, ale pierwszy raz na weekend, a nie przejazdem. Bardzo mnie pozytywnie zaskoczyła 🙂 Aczkolwiek, ja celowałam w bardzo mięsne menu 🙂

    Polubienie

    1. My też pierwszy raz 😉 Nie ma się czego wstydzić 😄

      Polubienie

  2. Ha! Ja również w tym roku pierwszy raz w Łodzi 🙂 To były wspaniałe trzy dni. Pysznie i pełno pozytywnych wrażeń. Łódź niestety jest niedoceniana.
    Po tym wpisie aż zgłodniałam, pozdrawiam!

    Polubienie

Dodaj komentarz

NASZE SOCIALE

NEWSLETTER

Zapisz się do naszego newslettera, a od razu po publikacji nowego posta dostaniesz od nas maila.

Nie martw się nikomu nie przekażemy Twojego adresu

PRZESZUKIWANIE BLOGA PO KATEGORIACH LUB TAGACH

burgery covid19 deser Foodtruck frytki gdzie zjeść w krakowie gdzie zjeść w nowej hucie Hotele kaczka kanapki Kanapki na ciepło Karczmy na trasie Kazimierz Kraków krewetki Kuchnia azjatycka Kuchnia polska Kuchnia włoska kurczak makarony michelin Nowa Huta owoce morza pierogi pierś z kurczaka Pizza Pizzeria Podgórze prezent Restauracja restauracja włoska restaurant week rosół rybka rynek sałatka schabowy smażona ryba Stare miasto stek steki Streetfood Sushi tatar wieprzowina wołowina współpraca zupy Śniadanie żeberka żurek

Start a Blog at WordPress.com.