Jedzenie Kraków Kuchnia polska Ocena końcowa: (4) Bardzo dobrze Podgórze Restauracja Z dziećmi

Nowoczesne polskie bistro – Zielonym do góry – Kraków, ul. Lwowska

W grudniu 2019 skrzyknęliśmy się w tym bardzo zielonym bistro na przedwigilijny obiad.

W tym samym budynku jest też hotel i SPA, a zaparkować możecie na jednej z przyległych uliczek (pamiętajcie o opłacie parkingowej jeśli wybierzecie się pon-sob)

Po wejściu do lokalu uderzyła nas wszędobylska zieleń kwiatów umieszczonych w wielkich drewnianych donicach i otwarta kuchnia w której widać ogarniających wszystko kucharzy. Warto zauważyć, iż mimo sporego ruchu nie rozmawiali w sposób niekulturalny czy wulgarny jak to czasem bywa w kooperacji pomiędzy ludźmi – pełna profeska. Mimo ogromnego okapu nad przestrzenią roboczą panów w białych fartuchach, od czasu do czasu docierały do nas różne kuchenne zapachy – no ale taki to już urok otwartych przestrzeni.

W drodze do toalety minąłem też kącik zabaw z zajmującą się dzieciaczkami animatorką. Myślę, że rodzice to docenią – warto jednak zadzwonić i dopytać się w jakich dniach / godzinach prowadzone są animacje.

W ramach pierwszych dań zamówiliśmy: 

  • krem z pieczonej dyni i batata z kokosem, oliwą chili oraz chipsem ryżowym (19 PLN) wszyscy jak jeden mąż okrzyknęli jako przewyborny. W opinii większości ten ryżowy, tłusty chips okazał się jednak zbędny. 

img_0683

  • pasztet z soczewicy z borowikami, domowym pieczywem, powidłami śliwkowymi oraz kiszonkami posmakował Państwu B. Pasztet nie był suchy, współgrał z powidłami i domowymi kiszonkami. Nie wiem tylko w jakim celu podano najzwyklejszy, sklepowy miks sałat… Porcję dla dwóch osób wyceniono na 27 złotych. 

img_0685

  • pełoziarniste papardelle z borowikami, brukselką, chili i Grana Padano (29 PLN) ugotowano wg sztuki, ale całe danie D. ocenił jako słabe głównie przez całkowity brak soli, której jak na złość nie było również na stole. 

img_0686

  • sałatka z zimnym, upieczonym rostbefem i żurawiną (32 PLN) znalazła się przede mną. Miks sałat był świeży, a całość dzięki miodowo – musztardowemu sosowi odrobinę słodka. O dziwo nie brakowało mi pieczywa, być może dzięki pieczonej dyni i chipsom z topinamburu ?

img_0684

Na stole pojawił się również rosół z makaronem w wersji dziecięcej (8 PLN), którego osoba dorosła nie może niestety oficjalnie zamówić dla siebie (jak ja uwielbiam takie idiotyczne zasady), więc Młody wziął dwa <LOL> oraz krem z czosnku z salsą z kiszonego czosnku niedźwiedziego (19 PLN). Powyższe nie załapały się na zdjęcia, ich smak przez konsumentki został oceniony pozytywnie. 

Jeśli chodzi o drugie dania to połowa ekipy poprosiła o gołąbki z kaszą gryczaną i jesiennymi warzywami, musem z jabłka i duszonymi w kwasie chlebowym policzkami wieprzowymi (37 PLN). Wegetariańskie, treściwe, owinięte kapustą włoską wypełnienie idealnie pasowało do zwartego wieprzowego mięsa. Doskonałym dodatkiem okazał się słodki, jabłkowy mus. 

img_0692

img_0693

P. jako jedyny zamówił rybę i nie wiem czy z powodu pijaństwa dzień wcześniej czy z innego bardzo tego pożałował. Chwilę po konsumpcji strasznie rozbolał go brzuch, a i z tego co później mówił, nocy również nie miał lekkiej. Trzeba jednak przyznać, że jego buraczane risotto z karmelizowaną brukselką oraz pieczonym filetem z makreli (39 PLN) wyglądało bardzo dobrze. 

img_0687

I. pokusiła się na konfitowane kacze udka z musem z pieczonego buraka z żurawiną, dyniowymi kopytkami i bardzo miękkim, na pewno nie smażonym, bardziej gotowanym jarmużem (46 PLN). O daniu wyraziła się z aprobatą. 

img_0688

Ja wymyśliłem sobie dzika, a konkretnie to pieczeń z kasztanami, brukselką i maślanym, ziemniaczanym puree (36 PLN). Szczerze to spodziewałem się całego kawałka mięsiwa, a to okazało się mielone. Mielone jest okey, ale wypadałoby o tym napisać w menu. W kwestii smaku nie mam żadnych zastrzeżeń – mięso świetnie pachniało, było niezłe i dobrze się komponowało z mięciutkimi kasztanami. Na plus zasługuje wielkość porcji – pojadłem do syta. 

img_0691

Młody w przerwach w zabawie z panią animatorką, pałaszował filet z sandacza z ryżem i brokułem (25 PLN), ale chyba nie do końca mu te panierowane rybki podeszły. Na tym talerzu znajdowało się chyba za dużo zdrowia 😉 

img_0690

Skusiliśmy się jeszcze na kilka deserów: sernik z brzoskwinią, tartę truskawkową i szarlotkę (wszystkie po 14 PLN). Niestety nie zobaczycie ich na fotach, bo nie chciało mi się robić im zdjęć. Ten pierwszy w ocenie kilku osób był słaby, drugi w porządku, trzeci zdecydowanie najlepszy – o zwycięstwie zdecydowała świetna kruszonka i spora ilość jabłek. 

Jeśli chodzi o obsługę to nie mamy zastrzeżeń. Bywały momenty kiedy przez kilka minut nie mogliśmy namierzyć żadnej pani, ale w tej samej godzinie w lokalu biesiadowało sporo gości, więc wybaczamy 😉 

W Zielonym do góry spędziliśmy bardzo miłe trzy i pół godziny. W towarzystwie domowego wina pojedliśmy pod same korki, a na koniec popiliśmy bardzo dobre, kremowe cappuccino. Rachunek wraz z napiwkiem zamknęliśmy w ośmiu stówkach. Wszyscy oprócz K., któremu brzuch nie dawał już żyć wyszliśmy zadowoleni. To był dobry przedświąteczny wybór. 


Pierwszym razem do tego bistro w Podgórzu wybraliśmy się w listopadową 2017 niedzielę.

Czekając na znajomych, zamówiliśmy startery które chociaż na chwilę uciszyły nasze wygłodniałe żołądki.

K. postawiła na treściwy kapuśniak z kiszonymi burakami (12 PLN) – Bardzo gorący, lekko pikantny nie nazbyt kwaśny. Kapusta biała i włoska, do tego sporo marchewki i aromatycznego boczku – nie ma co się za bardzo rozpisywać – był super.

Ja skusiłem się na oferowane w czasowej wkładce z dziczyzną marynowane w oleju z jałowcem i czarnuszką niesamowicie delikatne mięso jelenia,  które dosłownie rozpadało się za muśnięciem widelca. Marynowane kozaki dodawały wyrazistości, a żurawinowe chutney wysładzało całą kompozycję. Zwieńczeniem było kilka mniejszych czipsów z topinambura. Dobrze wydane 24 złocisze.

W dyniowym kremie (14 PLN) utopionych było kilka kawałków ośmiornicy – wg J. zupa smakowała bardzo dobrze. Głowonogi były niegumiaste i przyrządzone w punkt.

img_8653

W daniach głównych i na zdjęciach które zobaczycie poniżej, od razu widać czemu restauracja nazywa się Zielonym do góry. Na pierwszym planie każdego dania są warzywa, ułożone  w taki sposób że przyćmiewają mięsa oraz pozostałe dodatki. W menu też tak to jest przedstawione – najpierw jarzyny (napisane pogrubioną czcionką), a później mięsne albo vege konkrety. Niespotykana zagrywka – zobaczcie sami tutaj.

  • J. z wkładki z dziczyzną postanowiła spróbować bażanta ze słoniną z mangalicy, selerowym puree, śliwkowym sosem oraz marchewkową marmoladą (32 PLN). Dzięki Jej uprzejmości skosztowałem tego staropolskiego przysmaku. Chude mięso było ciemne i lekko kwaskowate, selerowe puree niewiarygodnie kremowe. Reszty nie próbowałem, ale J. była zadowolona.

img_8660

  • P. postanowił opędzlować duszony wraz z mirabelką i jabłkami schab (32 PLN)   podany z ziemniaczanym puree z porem i boczkiem. Danie mu smakowało i szybko wyzerował swoją porcję.
  • Zamówione przez K. otulone czerwoną kapustą gołąbki z kaszą gryczaną, twarogiem i wieprzowiną (24 PLN) były przepyszne. I piszę to ja, zagorzały wróg wszelakich kasz – serio dały radę, a musztardowy sos był ich doskonałym „zwilgotniaczem”.

img_8659

  • ja w ramach obiadu znowu skierowałem swoje oczy na wkładkę z dziczyzną i zamówiłem schab z dzika (36 PLN). Bardzo specyficzne i raczej twarde mięso z kilkoma włóknami i błonami w środku, nie powaliło na kolana. Przyznaję – dzika jadłem tylko kilka razy w życiu, ale z tego co pamiętam u sąsiada myśliwego dzik nigdy nie był taki żylasty. Fantastyczne były natomiast palone ziemniaki o bardzo mocno przyjaranej skórce – po posoleniu smakowały dokładnie tak jak zapamiętałem te jedzone za małolata, jakby wyjęte prosto z żaru. Doskonałą robotę „odwaliła” kasza (tak KASZA!) z wyczuwalnym sokiem z kiszonego buraka. Nie do końca mi podeszła trochę za twarda kiszona fasolka szparagowa.

img_8661

img_8663

Na koniec uczty nie mogliśmy sobie odmówić deserów. Zamówiliśmy dwa na cztery osoby (zaznaczyliśmy to jasno przy kelnerce). Wraz z czekoladowym torcikiem z kasztanami i sosem malinowym (17 PLN) oraz sernikiem z białej czekolady (14 PLN). Dostaliśmy cztery widelczyki, ale dodatkowych dwóch talerzyków już nie jednak daliśmy radę to sprytnie podzielić na oryginalnych talerzach i prosto z nich skubaliśmy na zmianę. Obydwa desery wraz z dodatkami w formie twardych, kruszonych ciastek oraz tych fikuśnych coś jakby wafelków i sosów prezentowały wysoki poziom.

img_8665

img_8664

Obsługująca nas kelnerka była miła, uśmiechnięta, profesjonalna i sprawdzała czy niczego nam nie brakuje – nie zabrakło również pytania o poziom satysfakcji w trakcie i po posiłku.

Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że zjedliśmy dobrze, smacznie i po polsku – i dokładnie o to nam w chodziło w niedzielę! Aha, jeśli lubicie kiszonki to Zielonym do góry się w nich specjalizuje ;>

My do tego polskiego bistro na pewno wrócimy, Wam drodzy czytelnicy także polecamy wizytę.


  • www: https://www.facebook.com/zielonymdogorykrk/
  • śniadania: szerokie spektrum do wyboru w cenach 15 – 25 PLN – do każdej opcji kawa przelewowa lub herbata gratis; 
  • oferta lunchowa: pierwsze + drugie danie + deser = 25 PLN;
  • parking: wzdłuż ulicy, publiczny płatny pon – sb; 
  • kącik dla dzieci: jest, a w niedziele nad dziećmi w porze obiadowej czuwa animatorka
  • taras / ogródek: brak

OCENY (1-TRAGEDIA  2-SŁABO  3-OK  4-BARDZO DOBRZE  5-REWELACJA):

lokal / wystrój 4
wielkość porcji 4
smak 4
obsługa 4
cena / jakość 4

OCENA KOŃCOWA:  4 / 5  (jak przyznajemy szczątkowe oceny?)

Screenshot 2020-06-03 at 00.26.30


Polub bezfarmazonu na Facebooku i Instagramie aby być na bieżąco z nowymi postami.

 

Zobacz pełną listę odwiedzonych przez nas miejsc albo sprawdź je wszystkie na posegregowanej wg ocen mapie Krakowa i okolic.

2 komentarze

  1. Dzika uwielbiam, u mnie w domu robi się z niego wspaniały pasztet i gulasz 🙂 Także chętnie bym tego schabu spróbowała. Ale i tak największe wrażenie zrobił na mnie torcik 😉

    Polubienie

  2. Oczewiście wszystko wygląda pysznie i pięknie. Tylko nikt nie zwrócił uwagę na to the kucharzy pracują bez czapeczek na głowach. Niestety otwarta kuchnia nie dla nich.

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: